przez cushion Pt, 12.11.2010 22:37
Witajcie,
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi, to wiele dla mnie znaczy. Wiem, że wszyscy jesteśmy tu tylko gośćmi, gościmy się u Ness choć nikt już nie podaje herbaty. Internet, słowo pisane ma to do siebie, że można uczestniczyć w czyimś życiu nawet jak ono już zgaśnie.
Moja przyjaciółka jutro wychodzi ze szpitala jest dzielna, waleczna i twarda.
Gdy dwa dni po operacji zmusili ją by wstała nawet nie pisnęła, uroniła tylko jedną cichą łezkę gdy miała wyciąganą sondę. Po operacji, gdy leżała naga i półprzytomna, odwiedzili ją lekarze ze studentami, mówi że pamięta jak odkryli kołdrę zobaczyła swoje nagie ciało a na jej brzuchu siedział ogromny wij. Gdy doszła do siebie zrozumiała dlaczego, to blizna tak wygląda jest długa a szwy wystają po dwóch stronach jak nogi. Ona jest bardzo wesoła, gdy zadzwoniłam w środę ona powiedziała "poczekaj tylko wyjdę na korytarz, będziemy mieć trochę prywatności" ja zapytałam z przekąsem czy "mam zadzwonić za 20 min "(śmiejąc się, że tyle jej to zajmie) ona głupia zaczęła się tak śmiać, że bałam się że jej szwy popękają. Uspokoiła się i dodała, że refleks ma słaby i nie wie czy zdarzyłaby złapać wypadające organy, dzięki Bogu, że jej kilka wycieli to ma na to większe szanse.
Mówi, że już prawie się nie zgina idąc. Prawie chodzi normalnie, dziś nawet odprowadziła mamę aż do wyjścia ze szpitala, pokonując dodatkowo schody. Ona leży w Szczecinie, Ness była ze Szczecina prawda?
Jada zupy i kleiki, wypija herbatki.
Wrócił jej cięty język i sarkastyczne poczucie humoru, które tak uwielbiam.
Za trzy tygodnie ma rozpocząć koleją chemię, nie wie jeszcze czy tą samą co 3 poprzednie cykle.
Jest już na tyle silna, że gadamy wieczorem godzinę przed jej wieczornym obchodem.
Teraz zaczyna się jej dalsza walka, rekonwalescencja odbywa się bez komplikacji wiec trzeba brać się dalej za raka.
Pozdrawiam Wszystkich