A dlaczego nie? Ladne, popularne imiona.
Grejsiu, meczu nie ogladalam, bo bylam na robocie. Ale jak wrocilam i przeczytalam, ze A. Radwanska zwyciezyla w takim pieknym stylu, to sie ucieszylam, jak nie wiem co. Bo kibicuje jej od zawsze i na zawsze, i na dobre i na zle. O jej prezencji na korcie i stylu gry, ktory wyjatkowo mi pasuje, a takze wyzszosci finezji nad fizolstwem pisalam tu nieraz. Dzieki za link, niestety
Geniuszu Radwanskiej nie moglam obejrzec, bo “Przepraszamy. Z uwagi na ograniczenia licencyjne material jest niedostepny w kraju, z ktorego sie laczysz”. /W trzech jezykach ta uwaga: po polsku, angielsku i niemiecku, do tego trzy razy, zebym nie miala watpliwosci i nie klikala bez sensu./
Niestety, A. Radwanska gra nierowno, w czasie jednego turnieju potrafi pokazac cala game swoich mozliwosci.
Bywa, ze zagra 2-3 genialne mecze, a potem BUM! takie cos, ze tylko schowac sie za kanapke. Nie wiem czym to tlumaczyc. Moze po prostu tym, ze tenis pilka sie toczy i ze chodzi o to, zeby wygrac te ostatnia. Za chwile podam przyklad, ale najpierw wstep. W swojej karierze kibica tenisa ziemnego przezylam dwa zalamania nerwowe, pierwsze podczas AO 2012 po finale Djokovic-Nadal. Kiedy ten niezapomniany prawie szesciogodzinny maraton wygral Novaczek, moje serce rozpadlo sie na million kawalkow. Drugie zalamanie, i tu wlasnie bedzie przyklad, jak nierowno moze grac A. Radwanska, dopadlo mnie na wakacjach w Australii Poludniowej podczas AO 2014, a wiec calkiem niedawno. Tym razem moglam ogladac mecze, bo kiedys mielismy taka chatke, ze nie bylo zasiegu i nie udalo sie go zlapac, mimo ze przez pierwsze trzy dni wysylalam Starego na dach, zeby poruszal antena. Byl to turniej pelen niespodzianek, wczesniej odpadly S. Williams i M. Szarapowa. W cwiercfinale A. Radwanska zagrala genialny mecz-marzenie z Azarenka, rysowala sie przed nia swietlana przyszlosc, w drodze do finalu miala jeszcze tylko pokonac D. Cibulkova. Po prostu bulka z maslem, przeciez rok wczesniej w Sydney wygrala z nia 6:0, 6:0, czym dopowadzila Cibulkova do lez. I co? A. Radwanska pagibla, i to z kretesem. Az trudno bylo uwierzyc, ze ta sama zawodniczka stoczyla taki imponujacy pojedynek z Azarenka. Wtedy, po tym polfinale poplakalam sie w tej chatce w Australii Poludniowej. W finale Na Li albo Li Na pokonala Cibulkova, ale szczerze powiem, ze gdzies mialam ten mecz. Moim zdaniem A. Radwanska nigdy wczesniej i pozniej nie byla tak blisko zdobycia szlema, mimo ze nie dotarla do finalu.
Teremi, b. dziekuje. W zupelnie innym swietle zobaczylam swoje dziecko. Ze nie tylko jest zdolna zgubic skarpety w domu (do wgladu piec skarpet bez pary w koszu na pranie, a szykuje sie szosta i siodma, bo wczoraj widzialam, ze spala /tak, spi w skarpetach przez okragly rok/ w dwoch roznych). Nie bede tu pisac o szczegolach, zeby nie zameczac prywata, powiem tak: mam szacun dla niej. Dobranoc.