Kamil, mój list do KJ był głosem przeciwko manipulacji, tj. przeciwko wypaczaniu sensu wypowiedzi poprzez zmianę jednego słowa lub przypisywanie słów komu innemu w celu wywołania określonej reakcji i wpływania w ten sposób na opinię publiczną. Jestem przeciwna temu, aby z góry narzucano ludziom jak mają myśleć, jestem za tym, aby opisywać rzeczywistość prawdziwie, tak aby każdy mógł wyrobić sobie własne zdanie. Na wykazanie tego mechanizmu manipulacji oraz potwierdzenie tego, że przytoczone przez KJ słowa nie odpowiadają faktom, zamieściłam stosowne wypowiedzi, nie jako argument w dyskusji o in vitro, ale jako argument w dyskusji o manipulacji. Utożsamianie treści tych wypowiedzi i zawartych w nich opinii z moim własnym zdaniem jest nadużyciem. W ten sposób chciałam również pokazać, że sprawa in vitro jest o wiele bardziej skomplikowana, niż to przedstawiła KJ. Dokonywanie uproszczeń w takim przypadku jest również rodzajem manipulacji.
Mój list to był również głos przeciwko dyskryminacji, podsycaniu podziałów, wzniecaniu lęków, uprzedzeń, przeciwko stereotypowemu myśleniu. Nie rozumiem jak można domagać się szacunku i tolerancji dla jednych, odmawiając jednocześnie tego samego innym, szydząc przy tym z nich i wyśmiewając ich. I to w państwie rzekomo demokratycznym, aspirującym do państwa nowoczesnego i postępowego.
Ciekawe jest to, że ja w ogóle nie zajęłam stanowiska w sprawie in vitro, nic nie napisałam o tym, czy i jakiego jestem wyznania, jaki jest mój stosunek do homoseksualistów i wychowywania przez nich dzieci, kto jest dla mnie autorytetem i w czym. Jeśli mimo to już mi się oberwało od pana Krzysztofa, którego nie znam i który mnie nie zna, ale jakże pięknie już mnie zaszufladkował, i nawet od Ciebie, którego znam, to tym bardziej nie mam zamiaru mojego stanowiska tu publicznie przedstawiać.
Polska jest krajem różnorodnym i żyją w niej różni ludzie. Mnie to nie przeszkadza o ile przestrzegane jest prawo. Każdy, kto ma prawo wyborcze ma prawo wpływać na to, jaki ten kraj jest i będzie.Tak jest w demokracji. Różne środowiska mają swoich przedstawicieli, którzy u rządzących upominają się o ich prawa. Katolicy są reprezentowani przez Kościół. Wszystkie środowiska razem wzięte czyli po prostu obywatele, są reprezentowane przez parlamentarzystów, których sami wybieramy (zauważ, że duchowni nie zasiadają w Sejmie ani w Senacie).
Mnie osobiście to straszenie PISem i kościołem itp.. naprawdę bawi:-) W każdej normalnej europejskiej demokracji jest czymś zupełnie naturalnym, że raz rządzą jedni, raz drudzy, a opozycja jest traktowana jako polityczny oponent, z którym prowadzi się merytoryczne spory, a nie jak wróg wszystkiego dookoła, którego trzeba zwalczać wszelkimi możliwymi sposobami. I powtórzę to zawsze bez względu na to, kto nią jest czy będzie. A kościół? Niedawno media donosiły, że prezydent Obama modlił się w jakimś sanktuarium. A czytałeś może treść depeszy gratulacyjnej od kanclerz Merkel dla Andrzeja Dudy?
Życzę Panu szczęścia, sukcesu i Bożego błogosławieństwa w pełnieniu pańskiego urzędu. Jakoś nie słychać słów oburzenia czy krytyki. Może warto zatem zatrzymać się na chwilę i zastanowić nad tym, spojrzeć na to z góry. Z góry lepiej widać. I nie musi to być Jasna Góra
Pozdrawiam wszystkich.
P.S. Prezydent Komorowski też jest katolikiem, media niejednokrotnie pokazywały go jak się modli, a nawet jak przyjmuje komunię. Nie przeszkadzało Ci to przez pięć lat? Mnie nie. Nie czuję się kompetentna oceniać stopień gorliwości katolickiej prezydenta Komorowskiego czy prezydenta elekta Dudy.