Kangurzyco, zakładam, że w kamieniołomach jest net i przeczytasz to przy winku. Dziękuję że odpisałaś, bo po moim ostatnim poście jakaś taka cisza nastała (ktoś się na mnie obraził..?) plus zmiana dekoracji to przez Maszmunu, to przez Emciu, że się aż poczułam persowa nongrata. Emcia to wogle już poszła na całość - „Take back these wings” - plus jeszcze potem dopysek: „no właśnie, ile można latać, ne?,”. Żaluzju paniała i siedziała cicho. Ale wyszłaś Ty, to do Cię piszę. Nie wiem, dlaczego mnie przepraszasz już na wstępie, bo ja się ze wszystkim, co napisałaś zgadzam. Co więcej – nie widzę sprzeczności z tym, co ja wcześniej napisałam. Mówiąc, żeby tych niegłosujących nie wrzucać do jednego wora miałam na myśli potępienie za brak uczestnictwa w wyborach. Natomiast nie myślałam, że powód tego nieuczestnictwa miałby stanowić kryterium i dawać lub nie możliwość zabrania głosu po wyborach. Zgadzam się całkowicie, że niegłosowanie to też jakiś wybór, który wpływa na wyniki i dlatego zupełnie mi nie przeszkadza, jeśli ktoś komentuje rzeczywistość nawet jak nie zagłosował. Naiwnie wierzę, że sam wyciągnie wnioski, że może już żałuje. Nie mówię, że mu tego nie wytknę
, ale niech sowie pogada. Gdyby nic nie mówił, to chyba byłoby jeszcze gorzej.
„Cus czuje, ze kabarety zlapia teraz nowy wiatr w zagle”. I tu się kochana bardzo mylisz. W kabaretach, sorry, „kabaretach”, które puszcza telewizja jest mało polityki lub nie ma jej wcale. Jeśli już coś jest, to widać troskę, aby się władzy nie narazić, a wręcz odwrotnie (Pani Pelagia już dawno nie może). Parę postów wcześniej napisałaś „Przypominam tylko niektorym, ze Lech Walesa juz nie kandyduje.” No, właśnie. Lata świetlne minęły od tamtego czasu i dużo się zmieniło, zwłaszcza po 2007. Pamiętasz „Polskie Zoo” Marcina Wolskiego? Albo Jana Pietrzaka? Specjalnie dla Ciebie cytuję przeczytane ostatnio po wyborach (w tzw. „mediach niezależnych”), słowa Marcina Wolskiego: „Jako satyryk powinienem się cieszyć. Ale wyłącznie potencjalnie, cóż bowiem, że materiałów do szopek, audycji czy widowisk satyrycznych moc. Nie nada ich żadna telewizja, nie puści żadne radio, których twarzami pozostaną Kuba Wojewódzki, Szymon Majewski i żałosne stadko z <Bielma kontaktowego>. Oczywiście, trzeba robić swoje, tyle że droga stroma, pod górę, a rzeczywistość skrzeczy, że <lepiej już było>. W dodatku zawodowemu prestiżowi błazna cios zadaje błazen-amator. W Sejmie.”
A tu możesz obejrzeć ostatni, powyborczy felieton Jana Pietrzaka:
http://www.youtube.com/user/egida1Jak widzisz, Marysiu, kabaret jest, ale zszedł do podziemia. Wychowałam się w PRL-u i taka sytuacja bardzo mnie smuci. Czy o „take” Polske walczyliśmy? Mamy demokrację, na którą tak długo czekaliśmy, wielu oddało za to życie. Skoro prawem demokracji jest istnienie opozycji w parlamencie, jest ona legalna, wybrana przez naród, to dlaczego się ją zwalcza, poniża, ośmiesza, gardzi nią, straszy i wywołuje histerię? Media są nieobiektywne, niesymetryczne, fakty niewygodne dla rządu marginalizują lub wręcz przemilczają, mimo, że są one ważne dla obywateli. W mediach ma miejsce nieustanna promocja władzy i zaszczuwanie opozycji. Jako obywatel mam prawo i chcę wiedzieć o sukcesach władzy, ale również i o jej porażkach, błędach, chcę również znać opinię opozycji, chcę wiedzieć, co się dzieje w kraju, żebym potem wiedziała na kogo oddać swój głos w następnych wyborach. Przecież całą wiedzę na temat tego, co się dzieje czerpię z mediów. Nie żyję na co dzień z politykami, nie znam ich osobiście, nie wiem, jakimi są ludźmi. Oczywiście, mogę ocenić to, co robią w praktyce, obserwując jak wygląda życie pod ich rządami, jak mnie i moim najbliższym się żyje, ale jest też wiele innych kwestii, które są ważne dla mnie, dla mojego miasta, kraju, a o których mogę się dowiedzieć wyłącznie z mediów. Nie zgadzam się na to, że media robią ze mnie idiotę i narzucają, co dobre i jedyne słuszne, a co złe, że występują w roli sędziego. Mają mnie uczciwie informować, a ocenę i decyzję pozostawić mnie. Mają władzy patrzeć na ręce, bo dostaje od społeczeństwa mandat rządzenia i publiczne pieniądze, nasze pieniądze. Tak pojmuję demokrację i demokratyczne media. Rozumiem, jeśli dziennikarzom trudno czasem ukryć swoje sympatie polityczne, to przecież też wyborcy, ale nie akceptuję jeśli wchodzą w rolę prokuratora i sędziego. To oczywiście musi budzić sprzeciw, zarówno polityków opozycji jak i ich wyborców, puszczają nerwy, rodzi się agresja, odwet. Stąd mamy taką sytuację, że politycy w mediach rzadko rozmawiają, a częściej wszyscy mówią jednocześnie przekrzykując się nawzajem, nierzadko obrażając. Wyborcy to oczywiście powielają i zamiast ze sobą rozmawiać merytorycznie, na argumenty, wymieniać się dostępnymi informacjami, nawet spierać, wzajemnie przekonywać, przejmują te role z mediów. Mało konkretów, za to mnóstwo emocji, także złych. Co dla mnie dziwne i niepojęte – są dla siebie o wiele bardziej brutalni niż politycy. Zupełnie nie wiem dlaczego. Bronią swoich polityków jakby byli co najmniej ich ojcami, braćmi, przyjaciółmi, podczas gdy to obcy ludzie kreowani przez media, nad czym zresztą pracują specjaliści, żebyśmy ich odbierali tak jak chcą, a nie takimi, jakimi są naprawdę. Media nami manipulują jak chcą, przy czym politycy, którzy znają się i pracują razem od dawna, są ze sobą po imieniu, wychodzą nierzadko po takiej kłótni ze studia i idą wspólnie na kawę lub piwo, podczas gdy my dalej wojujemy na śmierć i życie. Wszystkie sondaże też służą jedynie manipulacji i osiągnięciu marketingowych celów. Badania profilu wyborcy stają się automatycznie etykietkami, które media im przyklejają. Wyborca PIS-to człowiek niewykształcony, biedny, najczęściej ze wsi, wsteczny, ograniczony, nieudacznik życiowy, agresywny, fanatyk religijny w moherowym berecie z antenką skierowaną na Toruń, widzący w prezesie swojego zbawcę, który ich poprowadzi do zwycięstwa. Wyborca PO to człowiek sukcesu, z miasta, o wysokiej pozycji społecznej i zawodowej, wykształcony, zamożny, nowoczesny, wyważony. Bycie wyborcą PO jest cool, podczas gdy bycie wyborcą PIS to obciach. To moim zdaniem jeszcze bardziej przyczynia się do tego, że się głosuje na partię, lub raczej przeciwko innej partii, niż na osobę. Te etykiety powodują, że o wyborze decyduje często to, z czym się identyfikujemy, z jakim wizerunkiem wyborcy. Oczywiście łatwiej identyfikować się z tym drugim.Przy dzisiejszych możliwościach techniki odpowiednie zmontowanie materiałów filmowych i wpływanie nimi na odbiorców to żaden problem. Powiem więcej – te same techniki pozwalają na wykreowanie dokładnie odwrotnych profili. PIS zrobił taki spot, ale telewizja nie zgodziła się na jego emisję. Można tylko obejrzeć na youtube. Chcę przez to powiedzieć, że obraz wyborców obu czołowych partii, jaki lansują media, z pewnością nie jest zupełnie nieprawdziwy, bo niektóre dane potwierdzają badania, ale jestem daleka od przenoszenia tego na wszystkich i uogólnień, zwłaszcza tych nacechowanych emocjami, bo to jest niesprawiedliwe i krzywdzące. Są w PO politycy, którzy budzą mój szacunek (np. pan Gowin) i są politycy w PIS, którzy moim zdaniem powinni zniknąć z mediów (np. pan Hofman). I odwrotnie. Są politycy w PIS, których szanuję, choćby pan Cymański, i są politycy PO, którzy nie powinni się pokazywać, jak pan Niesiołowski. Dokładnie to samo można powiedzieć o wyborcach. Media powinny być obiektywne po to, żebyśmy i my byli, żebyśmy mogli dobrze wybrać dla kraju, dla siebie. Co to za obiektywizm, jeśli się nie głosuje za daną partią, tylko się głosuje przeciwko innej partii, żeby nie doszła do władzy. To jest jakiś absurd. Sama się zastanawiałam, czy nie lepiej zostać w domu, zamiast iść na wybory. Myślę, że ta sytuacja jeszcze bardziej skłania do tego, że głosuje się wyłącznie na partię, a nie na osobę. Media nas zupełnie nie szanują jako wyborców i przez to jest to zaszczuwanie i nagonka. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że ci, którzy głosowali na PO nie kryli i nie kryją swoich preferencji. Przeciwnie, chętnie, wręcz z dumą się do tego przyznawali, bo to automatycznie ich nobilituje, ustawia ich ponad przeciwnikami, jako tych lepszych, mądrzejszych, doinformowanych. Ale czy ktoś z równą łatwością przyzna się otwarcie, że głosował na PIS? Nie. Ze strachu przed atakami, zaszczuciem, posądzeniem o ciemnotę, traktowaniem z lekceważeniem i pogardą, wręcz jak kogoś chorego, nad którym trzeba się pochylić i mu pomóc. Na tym forum, w zeszłym roku, przeczytałam takie zdanie, którego dokładnie nie zacytuję, bo nie pamiętam, ale chodziło o to, że ktoś przeżył szok jak się dowiedział, że jego dobry znajomy, przyjaciel wręcz, sprzyja PIS-owi. Komentarz był w rodzaju, że jak może człowiek wykształcony, z poczuciem humoru popierać PIS. Ciekawe jak by ten ktoś zareagował, gdyby znał ten komentarz o sobie. Albo inny przykład: kiedy widzimy w metrze ludzi czytających gazety, to od razu można po tytule ich zaszufladkować: Wyborcza – PO, Rzeczpospolita – PIS, Gazeta Polska – jeszcze gorszy PIS. Nie mówiąc już o tym, że nikt przy zdrowych zmysłach nie wyciągnie w demokratycznym i wolnym ponoć kraju Gazety Polskiej. No, to jak nie mam racji, jeśli mówię, że media dzielą naród? Stacje TV są bardziej zgodne, bo wiadomo – telewizja to nie to, co gazety i tam się opozycję zwalcza dużo łatwiej. Sama pamiętam, jak w ubiegłym roku tu na forum coś napisałam, co chyba było przeciwko Komorowskiemu. Od razu usłyszałam pytanie, czy właśnie wracam spod krzyża. A ktoś inny napisał, że miał mnie za kogoś innego i się nie spodziewał. A tu taki zaskok. Pękałam ze śmiechu przez 3 dni z rzędu z tych „fachowców”
Jeśli o mnie chodzi, to staram się do polityki podchodzić bez emocji, co łatwe nie jest w naszej rzeczywistości, lecz koncentrować się na faktach. Jak ktoś słusznie zauważył – partia, to nie mąż, któremu się ślubuje na całe życie. Od polityków bardziej oczekuję stałości poglądów, żebym miała jasny obraz i wiedziała jak głosować. Żle przyjmuję wszelkie transfery, ale nie wykluczam. Ważne jak się kończy, a nie zaczyna, że polecę klasykiem. Głosuję w zależności od tego, w jakim stopniu czuję się przez kogoś reprezentowana. Nie przywiązuję się do polityków, tylko ich oceniam i rozliczam. Przywiązanie i wierność to ja mogę okazywać moim najbliższym, podczas gdy żadnego polityka nie znam osobiście i całą wiedzę o nim czerpię z mediów. Dziwi mnie, dlaczego ludzie, zwłaszcza bliscy sobie, unikają rozmów o polityce w obawie, że się od razu pokłócą na zawsze. Ja tego zupełnie nie rozumiem, zwłaszcza jak ktoś od razu na początku dyskusji rzuca: „nic mi nie mów i tak mnie nie przekonasz”. Śmiać mi się chce, serio. Taka wierność do końca życia bez względu na wszystko trochę mi fanatyzmem zalatuje. No, chyba że ktoś jest jeszcze lepiej poinformowany od samych polityków, to tak. Ponieważ media nie są rzetelne i dają na to dowody każdego niemal dnia, to sięgam również do mediów niezależnych i wcale z tego powodu nie czuję się gorsza, albo mi wstyd. Wręcz przeciwnie. Uważam, że to dobrze, że chcę usłyszeć głos i jednych i drugich, nie chcieć dać się manipulować mediom, trzeba chłonąć co się da, żeby wyrobić sobie pogląd i wystawić ocenę. Tym bardziej, że utrudniają to dyskusje zarówno w mediach jak i w życiu (także tu na forum), które w mniejszym stopniu operują konkretami, a w większym emocjami, na których decyzji wyborczej opierać nie chę. Dlatego nie przyjmuję niczego z góry, nie wierzę politykom od razu na dzień dobry, a tym bardziej dziennikarzom. Robię tak jak oni – w wywiadach z politykami powołują się na media niezależne (Pani Olejnik, Pan Lis), więc ja też do nich sięgam. Sami mi podsuwają źródła. A co, ja gorsza? Wychodzą ciekawe rzeczy czasem jak się porówna informacje z mediów prorządowych z niezależnymi, jak się przeanalizuje informacje zmarginalizowane przez telewizję lub całkiem pominięte. Ale wnioski każdy sam niech sobie wyciąga. Nie moje to zadanie. Już i tak stanowczo za bardzo się rozpisałam. Ciekawa jestem bardzo, Marysiu, jak to w Australii wygląda.
Jeszcze odnośnie przypadku Kaczyńskiego – absolutnie się z Tobą zgadzam, Kangurzyco. J. Kaczyński powinien po przegranych wyborach ustąpić, zwłaszcza że to wcześniej zapowiadał. Obawiam się jednak, że ma problem z następcą i w związku z tym lęk, że jego odejście mogłoby znacznie osłabić partię (a może byłby to początek jej końca). Biorąc pod uwagę to, że pozostałe partie, które weszły do Sejmu raczej nie przyjmą roli zdecydowanej opozycji, to istniejąca opozycja musi być silna, bo musi być bezwzględnie ktoś, kto będzie patrzył władzy na ręce. Tej i następnej, każdej, bez względu na to, jaka partia rządzi musi być ktoś, kto będzie patrzył jej na łapy.
„Nie myli sie tylko ten, kto nic nie robi.” – oczywiście, że tak i ja się pod tym podpisuję. Dlatego nikogo nie przekreślam, ale też się nie zakochuję, dopuszczam zmianę swoich decyzji wyborczych, daję szansę, a jak przychodzi czas rozliczeń, to oceniam.
Dziękuję za uwagę, przepraszam za zajęcie czasu. A teraz zabieram skrzydła i spadam, bo właśnie się zaczyna "Kawa na ławę" w powyborczym składzie: Niesiołowski, Kłopotek, Palikot, Kalisz i Hofman. Oj, będzie się działo
Idę po kawę.