Oj, pustki tu jakowes, poswiateczne, puchi nawet, powiedzialabym!
Gdzie wszystkich wywialo? SzykujO sie juz do Sylwestrowych szalenstw, Albercie jedne?
Ech, a my dzis pojechalismy do Australii... Wprawdzie tylko na kinowym ekranie ale podroz prawdziwie poruszajaca. Lubie takie filmy i nic na to nie poradze. Obie z Malenstwem szukalysmy po dwoch i pol godzinach chusteczek... Zdjecia naprawde przepiekne, magia pierwotnosci w postaci starego Aborygena i mlodego "Mieszanca" nieslychanie wzruszajaca. Watek milosny oczywiscie absolutnie niewiarygodny, ale komu nie przeszkadza Nikolka K. a sklania sie z sympatia ku Hugh Jackmann, nie bedzie wnikal w szczegoly. Sprawiedliwosc slepego losu absurdalna, ale czy idziemy ogladac filmy tylko dlatego, zeby sie i tam przekonac, ze zycie nie jest fair? Ja w kazdym razie lubie w kinie zapomniec o szarosci dnia codziennego i daje sie chetnie oszukac i porywac namietnosciom... (nie, zeby ktos mi wypominal tego Bonda, hi hi... lubie w kinie tez sie posmiac...) No, bo wlasnie - posmiac sie bylo i tu z czego, mimo wszystko, niektore sekwencje byly zrobione naprawde zabawnie!!
Czekam z niecierpliwoscia na inne opinie, wydaje mi sie, ze tyle ich moze byc, ile ogladaczy, krytycznych na tym forumie, nieprawdaz? Ale na pewno kazdy sie ze mna zgodzi, ze maly Nullah lapie obiema brudnymi lapkami prosto za serce, nie tylko Matki-Kury...
A nasze, tzn moje i Malenstwa (S. byl z nami, i - nie zeby mu sie nie podobalo, ale AZ tak sie nie zachwycil, phi, faceci! Najbardziej go zastanawialo, czy Nikolka juz jest anorektyczka, czy dopiero jest na dobrej drodze...) no wiec to nasze „dziedzictwo” z tego filmu to, w wolnym tlumaczeniu:
„To, ze cos jest, jakie jest – nie znaczy jeszcze, ze musi takie pozostac”...Jeszcze do Kidmanki, Gocha, czy ten film, czy tez krotki mini-serial, od ktorego sie nia zainteresowalas to nie czasem „Bangkok-Hilton”? Pamietam jak dzis, ogladalam jedna czy dwie czesci w K-R, bedac w odwiedzinach u rodzicow, prosilam wtedy, zeby mi nagrywac reszte, bo bardzo mi sie spodobal.
Jeszcze tydzien urlopu!!! Tak go straszliwie potrzebuje, ze delektuje sie kazda minuta, szczegolnie tymi nocnymi. Okropni z nas lunatycy, lazimy po nocy, cos tam czytamy, cos ogladamy, latamy z dupa po net-cie, Malenstwo, 17 lat z hakiem, wraca pozno, a moze raczej "wczesnie" po roznych ymprezkach, my snujemy sie, kazdy udaje, ze WOGLE na nia nie czeka, tylko... no coz, niejedna zrozumie... te nasze Malenstwa...
A poza tym fajnie jest. Troczek mi wyszedl nawet nie wiem, kiedy, zegnam sie, zeby sie nie obrzydnac...
Pa, w razie, gdybym nie zdazyla przed Nowym Rokiem, zycze juz dzis – pamietajcie kochane
„to, ze cos jest, jakie jest – nie znaczy jeszcze, ze musi takie pozostac”... , no chyba, ze bardzo nam na tym zalezy. U&U, badzcie szczesliwe/szczesliwi (tu uklon w strone nemo!...)
Dolaczam pare australijskich „ujec” w wykonaniu Malenstwa, nie dziwcie sie, ze zachwycila sie filmem, (i jeszcze mnie pociagnela), tegoz lata stracila serce w/i dla Australii...
(eeee... to bylo pseudo-odliczanie, bardzo krotkie, trzy tygodnie minely, ani sie spostrzeglam...)
nad Oceanem
Malenstwo, no kurcze...
Tu klYmaty prawie, jak z filmu!
No, zima byla tego lata, nie powiem!!!
Oczywiscie na poczekaniu nie znalazlam tych zdjec, ktore najbardziej mi sie podobaly, ale trudno, mysle, ze te tez ladne...
Mam nadzieje, ze nie zanudzilam Druhen oraz Gosci (eeeh, tam, przeciez i tak nikt tego nie czyta...)!
Dobranoc/dziendobry, jak tam kto woli, nie wiem jak reszta, ale ja ide spac.