Krzys P napisał(a):Moze to trywia, ale wazny jest ten zloty srodek miedzy pozostaniem soba, a pozytywnym nastrojeniem siebie. Ma to sens, co pisze?
"Pozytywne nastrojenie"- przepięknie powiedziane... Przepięknie i jakże mądrze... To ma być własnie nastrojenie, wydobycie z głebi serca, z całego swojego jescestwa wszystkiego co najpozytywniejsze... To nie może być maska dla uspokojenia bliskich i siebie samego... Wtedy robi się sztuczne przedstawienie a sztucznośc wszyscy wyczuwają, ale ze strachu udają, że wszystko gra...
Odwaga w całej postawie, walce z chorobą jest ogromnie ważna, ale myslę, że pozwolenie sobie na slabości swoje własne i swoich bliskich też wymaga odwagi...Czasem płacz i walenie głowa o mur też jest konieczne i wcale nie bywa łatwiejsze... Istotne abysmy pozwalali sobie na chwilę słabości, złości a potem dzielnie mobilizowali się do kolejnego pozytywnego nastrojenia...Temu pozytywnemu nsatrojeniu konieczne jest wywalenie na zewnątrz leku, złosci - wtedy to naturalnie następuje i nie trzeba szukać złotego środka...
Nees robi to tak naturalnie, tak cudnie jakby uczyła się tego całe zycie... Najbardziej czytając wszystkie posty rozklejałam się przy tych, krótkich, zwięzłych w których zawarta cała wściekłość na bydlę była - wyłam jak bóbr...
Pozdrawiam