Jest to taki zbiór pretensji o których się nie chce, nie potrafi, albo nie ma odwagi rozmawiać z życiowym partnerem.
Może być też tak, że musimy mieć do kogoś pretensje, ponieważ gdyby nie, to mogłoby sie okazać, że jesteśmy zwykłymi dupkami, którym w życiu niewiele wychodzi.
I niekoniecznie z czyjejś winy; tylko przez nasze lenistwo, brak odwagi, talentu, czy w końcu - by móc z kogoś uczynić oprawcę.
Choć nie zawsze. Nie zawsze.
Lubię pisać o skrajnościach.
Dużo słyszałam. Gdy po raz pierwszy widziałam taką milczącą parę, zaniemówiłam z wrażenia. Nie przypuszczałam, że jest to możliwe. Kipiały w nich te niedopowiedzenia, przeradzające się w nienawiść, choć... w towarzystwie trzymali "fason".
Ale większość z nas przecież rozmawia - nie tylko z sąsiadką, kumplem, koleżanką, terapeutą czy e-znajomymi... . Większość z nas też wie, że jak chemia przestaje działac, to zaczyna się prawdziwe życie.
Bycie razem, to sposób na - no własnie na co?
Na łatwiejsze przetrwanie, na zapewnienie sobie wzajemnego poczucia bezpieczeństwa, na wsparcie "pod ręką" w każdej sytuacji, na możliwość rozmowy o wszystkim ???
Czy o bycie na ciągłym "haju"?
Oj, chyba niepotrzebnie się rozpisałam - w tonie moherzastym, w dodatku.
Cieszę się, że ktoś do mnie zajrzał.
Jerry - tak to się pewnie kończy.
Ness - nie milcz, no chyba, że pieknie
Wpadnę za... niedługo.