HYDE PARK 2005

Zapisane na zawsze wątki forum.

Postprzez Magnolia Wt, 06.12.2005 15:45

Marysiu czekam więc na historię ojca kangura, z niecierpliwoscią, ja oczytwiście cieszę się z powrotu...
Avatar użytkownika
Magnolia
 
Posty: 3722
Dołączył(a): Wt, 01.03.2005 17:25
Lokalizacja: Mio Destino

Postprzez gocha Wt, 06.12.2005 18:37

Witaj HP,

tak sobie was czytam i czasami zazdrosc mnie zzera, ze ja tak ladnie nie umiem. Mnie slowa sluza do komunikowania, a nie do wyrazania nastrojow. To sie chyba nazywa "scisly umysl". No coz, tego nie zmienie i nie wiem nawet czy chcialabym, pewnie nie...

Doloze swoj glos w rozmowie o gromadzeniu. Gromadze tylko i wylacznie ksiazki. W dziecinstwie najpiekniejszym dla mnie gwiazdkowym prezentem byla ksiazka, z nich najbardziej sie cieszylam (a rodzice o tym wiedzieli). Czytalam po dwie ksiazki na dzien, najczesciej w nocy pod koldra, albo udajac, ze odrabiam lekcje, z ksiazka ukryta pod zeszytami. Moj tata tez zbieral olbrzymia biblioteke, beletrystyke i historie, mial swoje specjalne polki "na potem". Nie zdazyl... Moze i ja nie zdaze przeczytac tych wszystkich zgromadzonych przeze mnie tomow, a wciaz sie to rozrasta, dochodza ksiazki po angielsku. Ale i tak nie moge sie powstrzymac przed kupowaniem. Jeszcze w Polsce wydawalam na ksiazki polowe pieniedzy zarobionych na korepetycjach. Wiekszosc przewiozlam przez ocean. Wszystkie inne materialne dobra (poza kilkoma parami majtek) zostawilam bez zalu. Brakuje mi kilku tomow ze starej domowej biblioteki, bo odziedziczyla ja siostra. Ale dokupie, nie ma obawy.

Sciskam Was Mikolajkowo.
Avatar użytkownika
gocha
 
Posty: 474
Dołączył(a): Pn, 18.07.2005 20:40
Lokalizacja: arlington hts, IL

Postprzez kmaciej Wt, 06.12.2005 22:49

Kangurzyco ,dobrze ze zajrzalam . Nie gniewaj sie przeczytalam malo uwaznie i sama sobie zrobilam tym przykrosc. Serdecznosci.
kmaciej
 
Posty: 421
Dołączył(a): Pn, 18.04.2005 02:13

Postprzez MarysiaB Śr, 07.12.2005 00:07

Gniewac sie na Ciebie? A za co? W zyciu! Buziaki, Maciejko! Z samego rana pomyslalam sobie jeszcze o tej instrukcji obslugi do dzieci /jejku, jak to brzmi!/. Nawet gdyby taka istniala, to i tak problemy nie zniknelyby. Zawsze znalezliby sie rodzice, ktorzy nigdy by jej nie przeczytali.
Avatar użytkownika
MarysiaB
 
Posty: 2848
Dołączył(a): Śr, 02.03.2005 09:22
Lokalizacja: Melbourne

Postprzez GrejSowa Śr, 07.12.2005 01:26

Dobry wieczór, dzień dobry lub dobranoc, właściwe podkreślić...

Poodnaszam się trochę zanim okrzykniecie mnie prywatką..."Prywatka" - rzeczownik rodzaju żeńskiego, oznaczający kogoś uprawiającego prywatę....może być RJP...?

Wybieram metodę "datową", bo na każdą inną, w tym "stronicową" (czili ścianową) nie czuję się już na siłach...sorry Batory...lub Winetou...

MarysiuB - pytasz o drogę, więc odpowiadam: cały czas prosto!!! A co do trudów życia...hmmm, może faktycznie wezmę się za pisanie i wtedy sobie porównam...Ostatnio wszystko sprawia mi trudność...tępa się robię na stare lata...temperówka potrzebna na gwałt, hi hi. A Maanam też wolę stary...jak wino...no i już!
Spokój wewnętrzny coraz częściej odnajduję we śnie (a i to nie zawsze), głównie dlatego, że od dawna już nic mi się nie śni, no, i jest warunek: trzeba najpierw zasnąć...
Na plaży nie lubię leżeć, bo szybko się nudzę i za gorąco, natomiast uwielbiam siedzieć i gapić się w morze, a jeszcze lepiej spacerować jego brzegiem...to zdecydowanie kojarzy mi się ze spokojem, to JEST spokojem...
Jeśli chodzi o film "Zniknięcie" to też znam wcześniejsza wersję i zgadzam się z Tobą w 100%. Jednak wersję hollywoodzką widziałam najczęściej i stąd takie skojarzenia...Znikanie jest cool, fajnie jest z ukrycia obserwować czy i kto mnie szuka...Zależność jest bardzo prosta: jeśli nie szuka, to po przekroczeniu progu cierpliwości w końcu zrezygnowana wyłażę, nie ma wyjścia...i robię rozpoznanie - czy nie szuka, żeby mnie wziąć na przetrzymanie, czy zwyczajnie ma mnie gdzieś....a jeśli szuka, to wyłażę dopiero po osiągnięciu apogeum radości z faktu, że w ogóle zauważył mój brak i zależy mu na mnie. Taka jestem skorpionica...Czy ja aby za dużo nie powiedziałam...?
W sprawie okien...w przyszłym tygodniu wymieniamy w całym mieszkaniu...może z tej okazji nie trzeba będzie myć, tylko wystarczy troszkę przetrzeć...?
Marysiu, czy możesz mnie łaskawie oświecić co to są tabletki "day&night"...? Bardzo mnie to zaintrygowało...A w kwestii komputerowej: ja ostatnio z kolei zauważyłam, że pomimo "ticknięcia" - ZALOGUJ AUTOMATYCZNIE" nie jestem zalogowana i uważam, że to jest absolutnie do dupy. Pozdrawiam Cię serdecznie i oświadczam, że gołąb WRESZCIE wszedł w okres dojrzewania...Bardzo przepraszam...

¦cianulka - nie bardzo kumam, co oznacza "Chandra jak Himalaje"...(czy może raczej Kangurzycy powinnam o to spytać...?) To znaczy konkretnie jaka ta chandra...? Rzuć we mnie jakimś przymiotnikiem...Himalaje to mi akurat do PH pasują...ale może coś znowu pokręciłam...
W to, że Ty potrafisz poetycko-lirycznie-onirycznie się wyrażać, to ja nigdy nie wątpiłam..."Szczyt dna" jest tego najlepszym przykładem...nikt oprócz Ciebie by tego lepiej nie wymyślił...Chandra do mnie po Himalajsku wreszcie przemówiła...Czy jak wyhaftuję na złoto, to Ci się zbytnio nie narażę...? Z Ciebie prostak...? Uśmiałam się jak Grejs! Jakiego Ty lustra używasz, Kotku...?
Odnośnie gromadzenia - ja gromadzę cały rok, a na koniec większą część wypierniczam z hukiem i radością!!! To co zostaje - na ogół już zostaje. Nie ma nic przyjemniejszego jak widok worków ze śmieciami! Jako psycholog zaraz mi to zinterpretuj, dobra..? A kapcie WON, ma się rozumieć! Kapcie odbierają mi czucie w stopach, których wrażliwość bardzo sobie cenię...boso ale w ostrogach, tfu, w skarpetkach...lub po prostu boso...
Piosenka z tekstem o jazzie...???!!! Nie trzeba mi dwa razy powtarzać! Dawaj!!!
A po co Ci aż dwa Mikołaje z koczelady od znad maasu, co...? Czyżbyś pomyślała też o mnie...? O, jak miło...no, wreszcie!!!
Przepraszam za dociekliwość, a z czym Ci się temperówka kojarzy....??
Twoje: "Nie ma już takich kobiet.." zabrzmiało dla mnie jak: "Już nie ma dzikich plaż..."...nie wiem, skąd takie skojarzenie...smutno mi się tak jakoś zrobiło...nostalgicznie..."nie ma już" przygnębia mnie...buuuu
Oczywiście, że jestem naiwna. Uparcie twierdzę, że życie można poczuć dopiero pod stołem, a nie po 40-tce...Szkła chwilowo nie zbieram. Zbieram SIę. No, i dawaj tę obiecaną mapkę. Uwielbiam mapy. Byle tylko łatwo się składała, z rozłożeniem raczej nie miewam problemów. Miłego koreańskiego weekendu życzy Twoja Osobista Temperówka (TOT - hi hi).

Emcia - "Wy śpicie a dzisiaj chodzi Mikołaj" - o co Ci chodzi??? A kiedy ma chodzić??? Jak zakładam buty...? Dzizys...
Taaak, śpiące dzieci przynoszą spokój...jak nic się z Tobą zgadzam...Mały Misiek rozrabiał jak pijany zając...więc jak w końcu zasnął, to ogarniał mnie taki błogi spokój...to uczucie pamiętam do dzisiaj...Niestety, ilekroć szedł do szkoły, to ten spokój pryskał, ale to inna rzecz...morda w kubeł, bo narażę się Bogu ducha winnej ¦cianulce...
"TAKIE rozmowy to nie czesto sie tu zdarzaja, z calym szacunkiem dla mojego ulubionego HP" - co masz na myśli, kochana....? Mnie się cały czas wydawało, że w HP tylko TAKIE rozmowy się zdarzają, co nie pozwala mi zresztą stąd zniknąć...
Pokora faktycznie kojarzy mi się z uległością, ale tylko do pewnego stopnia. W żadnym wypadku nie oznacza dla mnie wyzbycia się własnego "ja". Pokora to dla mnie pogodzenie się z pewnym stanem rzeczy i umiejętność poradzenia sobie z tym bez konieczności wyzbycia się własnego "ja". W przeciwnym razie to już nie jest uległość, tylko DNO.
Aprioryzm, kantyzm...te sprawy...bardzo to wszystko mądre...ale obcojęzyczne słowa od zawsze budzą we mnie lęk...wiem, że na wiele z nich nie ma rady, zwłaszcza w filozofii i szukanie polskich odpowiedników jest bezskuteczne z powodu ograniczeń, specyfiki naszego języka...ale muszę przyznać, że nadużywanie obcojęzycznych zwrotów wkurza mnie na maksa i mam olbrzymi szacunek dla Francuzów za wszelkie wysiłki w celu obrony własnego języka...Nadrabianie braków w wykształceniu wyćwiczonymi obcymi zwrotami śmieszy mnie, nie mówiąc już o tym, że często użytymi niewłaściwie...Przodują w tym politycy i ludzie mediów. Dobry telewizor to wyłączony telewizor. Aha, gołąb do Ciebie też w okresie dojrzewania...a Ty wiesz, że to najtrudniejszy okres...;-)))

Teremi - robić prezenty czili obdarowywać, to jest to!!! I w dodatku niekoniecznie kupując, wszak nie wszystko da się kupić..."Jamż" to tak sobie kombinuję, że może być "jam jest", ale może się mylę...co mi jednak szkodzi zabłysnąć, choć na chwilę, prawda..?
Widok skarpet męskich mi nie przeszkadza, ani na stopie, ani na sznurku jak sie suszą...ważne, żeby były czyste i nie śmierdziały, żebym nie musiała oglądać gołej, owłosionej nogi, a co mnie już doprowadza do szału, to skarpety z okresu wczesnego Gierka, w których po ściągaczu zostało tylko wspomnienie...Kolory, to już całkiem inna sprawa...toleruję tylko i wyłącznie gładką czerń...za wyjątkiem okazji sportowych, na które daję białe przyzwolenie...

Masza - a co Ty nagle taka l-k...? Dawaj tu relację z Ryśka...Mam nagrany jeden jego koncert z Mezzo...muszę przyznać, że nie wiedziałam, że z niego taki szołmen...To fajne odkrywać takie rzeczy...Niestety, słuchając płyt nie można do tego dojść...Ostanio takiego odkrycia dokonałam na koncercie George'a Benson'a w Sali Kongresowej jakieś 4 lata temu - byłam w absolutnym szoku!! A wcześniej, w tym samym miejscu na koncercie Al'a Jarreau - do dziś słyszę jego bezbłędne "kiełbasa" ;-)))

Kmaciej - jakaś dziwna dziś jesteś...nie wyczuwam Cię...a może za długo mnie nie było w HP...sama nie wiem...W każdym razie miłych i spokojnych ¦wiąt dla Ciebie i najbliższych oraz wszystkiego szczęśliwego w Nowym Roku!!!
Film "Przeminęło z wiatrem" uwielbiam, widziałam niezliczoną ilość razy...Po raz pierwszy w kinie Relax sto lat temu albo dwieście, dostałam miejsce w trzecim rzędzie...Jeśli dodać do tego warunki tego kina jak na owe czasy, największy w Polsce ekran i "panoramę" to musiało się skończyć totalnym zawrotem głowy i wyjściem z kina po tym, jak nie widziałam już nic poza kapeluszem Scarlett...Książkę przeczytałam raz, kiedy byłam w ciąży...To był bardzo dobry moment...A piosenkę "Fa Na Na" umieściłam nie z chęci podniesienia PH, lecz z całkiem innego powodu, ale mniejsza z tym...Pozdrawiam Cię i "do zobaczenia" w styczniu...?

Gocha - piękno jest pojęciem względnym...odczuwam je na swój sposób, gdzieś w środku, czując bardziej niż widząc...Oczom nie do końca wierzę, bo czasem wydaje mi się, że one są tylko po to, aby nas wystawiać na próbę...Ale czy można wygrać z Matką Naturą...? Zdecydowanie wolę proste słowa od "pięknych"...tym drugim nie za bardzo ufam...choć oczywiście wszystko zależy od tego, przez kogo są wypowiadane...poetom "wybaczam" w pierwszej kolejności...Zamiast zazdrościć pięknych słów - mów po prostu szczerze co Ci w duszy gra...bardzo lubię Cię czytać i zawsze czekam aż się wreszcie pojawisz, bo robisz to niestety rzadko...:-((( Szczerość=prawdziwość. Nie zmieniaj się.
Książki, czytanie...uwielbiam...jednak z powodu licznych przeprowadzek oraz pożyczania innym, moja biblioteka znacznie się skurczyła...koniecznie muszę ją podtuczyć...Z czytaniem mogą być kłopoty...może na emeryturze...?

Magnolia - list Twojego Taty przeczytałam z wielkim zainteresowaniem jednym tchem! A MiKOTłajek przepiękny! Pozdrowienia!

Spadek czili NA-RA
GrejSowa
 
Posty: 6298
Dołączył(a): N, 27.02.2005 17:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Ściana Śr, 07.12.2005 02:28

Dzisiaj sroda czili sobota. Nic nie trzeba. Nic nie musze. W ogole Raj w Kredensie, czili Kredens w Raju. Za oknem zima, ale mam ja w nosie. Podloge podgrzalam, zasiadam przed kominkiem (phi! w Kredensie wszystko jest, a jak nie ma, to mozna sobie wyobrazic) i ogladam filmy made in Polska (to taki kraj w Europie, bardzo dzielny). Pracy zdecydowanie mowie NIE. Zycie jest fajne. Nawet mi sie podoba (z offu: o chwilo, trawaj wiecznie!). Aaa...teraz rozumiem: to jest wlasnie "spokoj wewnetrzy". Smakuje jak poranna kawa i do tego nie musze isc do pracy. Teraz wszystko jasne!

Kangurzyco - poodwracalas kota ogonem, namieszalas, ale i tak 1+1=2 i chodzi, o to ze stary Maanam jest najlepszy. Cytujac Ciebie "czuje sentyment" do starego Maanamu.

Emcia - no nie moge.....nie wytrzymam....to pytanie MUSI pasc....A kto sie tym psem (pozostawionym w Polsce) zaopiekowal? Tak pytam, bo historia troche zamglona...A ja lubie miec wszystko "ze zrozumieniem".
PS Phi! "takie rozmowy to sie tutaj nie zdarzaja"..... Jak chesz Emcia, to ja moge "do them". Ty sobie pewnie myslisz, ze masz patent na nasladowanie Sciany, jak ona leci do Nippon. Hi hi...Ja tez moge.. Napisac Ci onirycznie-lirycznie? No problem. Byl czlowiek kiedys mlody. Mlodosc minela, za to PH zostalo. Hi hi.
I jako naczelna (czili samozwancza) lingwistka HP musze sie wtracic. Slowo "pokora" bardzo lubie. Kojarzy mi sie z aktorem. Pan W.Pokora.
Slowo "pokora" lubie zwlaszcza w odniesieniu do matki natury. Wobec niej odczuwam wlasna malosc (pokore), potulnosc, unizonosc, brak buntu. I to jest wlasnie pozytywna strona "pokory". Z ludzmi to inna sprawa.
PS Emcia - piosenki o jazzie nie biore. Jestem pokorna i skromna. Z szacunkiem czekam na Twoj tekst. Jestem dobrze (hi hi) wychowana. Znam swoje miejsce w szeregu. Po koreansku to bedzie PO-KO-RA.

Teremi - jasne, ze Azja wiedzie prym. Przeciez krzycze o tym od dawna, takie wolanie na "puszczy". Phi!
PS Skarpetom gosci zdecydowanie mowimy NIE.
Dzieki za Wojtka M. Przeczytalam z pokora.

MashMun - jak zdrowie? Warszawa dalej kaszle miarowo?

Grejs - ales mnie wystraszyla! Jasne, ze Mikolaj tez byla kobieta. Phi! Mazury bedzie odkrywac! Ciesz sie, ze w ogole znalazlas welniane skarpetki.
Przesiadywaniu na kolanach starego Miskolaja zdecydowanie mowimy NIE. Zle skojarzenia. Kto tam wie KTO tak naprawde chowa sie pod ta siwa broda. Moje dzieci beda mialy totalny zakaz siadania na kolanach obcych facetow (zakladam, ze nie zawsze Mikolaj jest kobieta).

Kmaciej - podpisuje sie pod Twoim haslem: "Dzieci=Niepokoj". Zdecydowanie TAK!
O jakich Ty swietach mowisz? Ja dzielnie udaje, ze w tym roku (jak i w poprzednich emigracyjnych latach) Boze Narodzenie po prostu NIE ISTNIEJE. Tak mi latwiej. Pstryk. Nie ma. Zwyczajny dzien. To sie nazywa pokora.

Kangurzyco - co kraj to obyczaj, co rodzina to inny podzial rol spolecznych. Wlasnych dzieci Ci u mnie brak - check. Ale w moim domu bylam partnerem rodzicow. Taka mieszanka rol spolecznych (kto je ustala? spoleczenstwo? komorka spoleczna zwana rodzina?). Wyszlam na ludzi (?), no moze nie do konca wyszlam z tego normalna, ale samodzielna, dorosla, odpowiedzialna, zaradna i takie tam. Moje dzieci tez tak wychowam. Przyklad idzie z gory. Partner partnerowi nie rowny. Sa rozne odcienie partnerstwa. Mnie partnerstwo kojarzy sie z szacunkiem, rozmowami, dialogiem. To dostalam od mojej mamy i to dam kiedys swoim dzieciom.

Magnolia - rany boskie! Co to za kot? Ty chcesz, zebym zeszla z tego swiata?

Gocha - co Ty mowisz? Jakie "ladnie"? Nic nie kumam. To ja zazdraszczam Tobie!
Slowa sluza do komunikowania, mowi to lingwistka (dyplomem nie macham!). Do wyrazania nastrojow jest body language. Hi hi....

Grejs - na plazy to sie spi i sni. I juz! I w tym snie odnajduje sie spokoj wewnetrzny. To sie nazywa instrukcja do obslugi spokoju wewnetrznego. To JEST spokojem wewnetrznym.
"Chandra jak Himalaje" - no wiesz...nie kumasz? Wieksza juz byc nie moze. Czili szczyty. Przymiotnikow sie zachciewa, no to masz: psychodeliczna chandra, czili poetycko-liryczno-oniryczny "szczyt dna".
Lustra nie uzywam. Jestem przesadna. Phi!
Mam Cie zanalizowac? Dobra. Musialabym tylko przejrzec te worki ze smieciami. Jak Ciebie znam, to w nich pewnie szklo, szklo, szklo...a to sie kwalifikuje tylko do AA. Hi hi.
Znad maasu - Grejs zezarla oba M z koczelady. Dla mnie nie zostal nawet puszek-okruszek.
Grejs - temperowka kojarzy mi sie z temperowka. Dzizys, kobieto! Co Ty o zyciu wiesz? I Ty chcesz mnie zycia uczyc?
Trzeba umiec zaakceptowac "nie ma juz", takie pogodzenie sie z zyciem. PO-KO-RA. To se ne vrati.
A Tobie na co mapa do Kredensu! Kobito! Przeciez Ty juz jestes w Kredensie. Rany boskie, co sie z Toba dzieje na starosc?
"Ograniczenia naszego jezyka"? Grejs?!!!! Odszczekaj to, co? Wiesz, pewnie ze wiesz, jakie sa ograniczenia w j.ang? To jest zupelne DNO!
PS Szczerosc = prawdziwosc. Dziwna sprawa, ale zgadzam sie z Toba. Chociaz raz. Ciesz sie. Takie chwile to motyle.

Dziekuje za uwage. Z Kredensu nadawala Scianulka.
Avatar użytkownika
Ściana
 
Posty: 2652
Dołączył(a): So, 05.03.2005 01:34
Lokalizacja: KREDENS

Postprzez Ściana Śr, 07.12.2005 05:40

No i przeciez nie mozna zaczac dnia bez piosenki. Voila.
Stare przeboje, co?

Gocha narzeka, ze slowa, ze poezja, ze umysl scisly. A ja dla Was mam dowod, ze poezja i matematyka to sa dwie siostry. Bo w zyciu chodzi o harmonie, o beat, o rytm. O rownowage. Nie wierzycie? No to prosze sobie poczytac piosenke z tekstem.

"I need love, love /wiadomo, 4 litery, prosze bez skojarzen!/
ooh, ease my mind /spokoj wewnetrzny jak znalazl/
And I need to find time /dobre sobie, przeciez jest WEEKEND/
someone to call mine; /no bez przesady, od razy czyjas wlasnosc/

My mama said /to sie nazywa partnerstwo, Kangurzyco, jeden z jego odcieni/
You can't hurry love /a po co sie spieszyc? Relax Max/
No, you'll just have to wait /kto szczeka ten doszczeka. Pomidor/
She said love don't come easy /easy, licze dokladnie, 4 litery/
But it's a game of give and take /game = 4, give = 4, take = 4... hi hi/
You can't hurry love /co ma byc to bedzie/
No, you'll just have to wait /moze tak przez cale zycie i kolejna nirwane? DNO!/
Just trust in a good time /good = 4, time = 4/
No matter how long it takes /long = znowu 4, zaczynam sie bac. Boo! Boo! to nie jest wrozba Miskolajkowa, Tarotowa, Andrzejkowa....to jest zycie, czili LIFE = 4 litery/

How many heartaches must I stand /zaraz policze...1...2...3...4...o kurczak, tfu, pomidor/
Before I find the love to let me live again /czy mozna zyc bez?...boje sie wpisywac te kolejne litery, to jakas klatwa /klatwa = 6, za to OMEN, jak nic 4/
Right now the only thing that keeps me hanging on /wieszak, pinezka, gwozdz, szybko szukam slow, omijam te wszystkie 4-literowe/
when I feel my strength, ooh, it's almost gone /siła... Boże... 4 litery/

I remember mama said /od dzisiaj slucham sie/
You can't hurry love /zaczynam sie bac na serio/
No you'll just have to wait /no problem. Moge nawet schowac sie pod stol. Stol =check, jak bum cyk cyk znowu czworka, czili FOUR/
She said love don't come easy /liczenie za to przychodzi mi bez problemu, to sie nazywa autystyczna sciana, przypominam WALL, znowu czworka/
It's a game of give and take /dawac, dodawac, bez odejmowania, co?/
How long must I wait /long, must, wait....o cholera...cholera = 7, uff, lucky seven/
How muck more must I take /przestaje liczyc, to jakis obled/
Before loneliness /o jakie piekne, dluuuuuugie slowo/
Will cause my heart, heart to break? /zaraz mi peknie serce od tych numerow. Kreci mi sie w glowie. Glowa = head, check./

No, I cant bear to live my life alone /prosze bardzo, jak na zamowienie: can't, bear, live, life, dalej mi nie wierzycie?/
I grow impatient for a love to call my own /a w cholere z tymi 4 literami!/
But when I feel that I, I can't go on /ale jak sobie nie policze, to nie zasne. Taki lajf/
Well these precious words keep me hanging on /word = boo!!!! booo!!!!/

I remember mama said /a moze mowila: "przestan liczyc, zacznij zyc"? nie pamietam.../
You can't hurry love /a po co sie spieszyc? Posiedze pod stolem i wszystko policze/
No, you'll just have to wait /wait...wait...wait...wait...wait...wait....wait..wait...wait..wait..wait.. 11 razy 4 rowna sie 44, ha ha......Adam Mickiewicz sie klania/
She said love don't come easy /said...love..dont...come...easy....to nie polnoc, ale troche przechodza mnie dreszcze/
Well, it's a game of give and take /plus.....minus..bilans musi byc/
You can't hurry love /a kto by tam mial glowe do milosci? Rece pelne roboty, tfu, liczenia/
No, you'll just have to wait /spoko: 111 razy 4 rowna sie 444/
Just trust in a good time /dobra zabawa takie liczenie, np 1111 razy 4 rowna sie 4444/
No matter how long it takes, now break! /zalamka, totalna....11111 razy 4 rowna sie 44444/

Now love, love don't come easy /nic w zyciu nie przychodzi latwo...milosc..liczenie...takie bzdety/
But I keep on waiting /kto szczeka, temu ogon cierpnie. Jasne, ze od liczenia/
Anticipating for that soft voice /soft....hi hi....znowu 4....na szczescie accent ma 6 liter/
To talk to me at night /talk....ekhm..ekhm...szkoda czasu na gadanie....liczenie czeka/
For some tender arms /some? wystarcza dwa. 4 dzielone przez 2 rowna sie 2 (zanizamy loty), po co nam az 4 ramiona (no chiba ze on + ona). Arms - prosze sie nie przestraszyc, jak byk, tfu, pomidor. FOUR!/
hold me tight /hold....o rany....padam zemdlona jak w starych filmach, czili osuwam sie z tych ARMS/
I keep waiting /keep .... (od dzisiaj 4 kropki a nie przestarzale trzy)/
Ooh, till that day /co za dzien, co za dzien..../
But it ain't easy (Love don't come easy) /ain't - check/
No, you know it ain't easy /a liczyc umiesz? policzymy sobie we dwoje?/

My mama said /"poczytaj sobie dziecko, przestan liczyc"/
You can't hurry love /co ma byc to bedzie/
No, you'll just have to wait /a co ja moge, jak nie umiem czekac? za to licze pieknie/
She said love don't come easy /praca, praca, praca, praca czyli work, work, work, work....hi hi cztery litery/
It's a game of give and take... /game? give? take? DNO! To nie zabawa, to wyzsza matematyka..../

(spiew: Phil Collins, obliczenia matematyczne: Sciana, czili WALL)

Hi ....hi (4 litery i 4 kropki).

PS Nie ma za co. Kto wierzy w slowa? Kto wierzy w cyfry? Cyganka, tfu, Wall, Wam powie. Voila.
Prawdziwa Nadzieja zakleta jest we czworce. FOUR, czili LOVE.
Just wait. Just =check. Wait = check.

PS Jestem normalna. Prosze sie nie bac. Booo!!!! Booo!!!!
Avatar użytkownika
Ściana
 
Posty: 2652
Dołączył(a): So, 05.03.2005 01:34
Lokalizacja: KREDENS

Postprzez Trzynastka Śr, 07.12.2005 06:59

Witam HP, tu Wasza Panienka z Okienka.

Zaleglosci, zaleglosci, zaleglosci.
Nie ma kiedy odnosic sie do stron w HP ani poleciec lista obecnosci, zimowe zycie w realu plynie rownie szybko.
Nauczycielka, wciaz chodzi mi po glowie szanowna Mrs. N., moich latorosli nauczycielka od zaawansowanego hiszpanskiego na poziomie collegu. Tak tutaj pieknie jest, ze uczniowie najzdolniejsi z danego przedmiotu moga byc kwalifikowani do klas na poziomie szkol wyzszych i bardzo mi sie to podoba. Orzel w normalnej klasie, a potem jeden z wielu w tej dla zaawansowanych i... lekcja pokory.
Wlasciwie powinnam sprostowac, ze nauczycielka mlodszej latorosli, bo starszy A. zrezygnowal z jej uslug po dwu tygodnaich wspolnych meczarni. Ma juz tyle punktow kredytowych pozwalajacych na zaliczenie szkoly sredniej, ze mogl sobie na to pozwolic. A. stwierdzil, ze nie ma powodu, zeby niezrownowazona psychicznie osoba psula mu humor kazdego dnia w szkole. Bylam pewna, ze bardzo przesadza, ale daje mu pelna swobode w doborze klas bo radzi sobie perfect i jest przerazliwie samodzielny ( hi, hi, po mamusi). Taka sama decyzje podjelo 45% uczniow (dowiedzialam sie pozniej).
Na poczatku roku szkolnego zadzwonilam do Mrs. N. kiedy sie dowiedzialam, ze nie chce wyznaczyc mlodszemu nowego terminu zdania testu, ktory sie odbyl podczas jego jedynego dnia nieobecnosci. Prosil o to chodzac za nia 3 dni, bezskutecznie i nie wiadomo bylo z jakiego powodu Mrs. N. odmawia. Zadzwonilam uprzejmie proszac o kontakt ze mna, zanim skontaktuje sie z dyrekcja probujac wyjasnic sprawe i nie widzac powodu dla ktorego chec ucznia do pracy ma byc ukarana. Odpowiedziala tego samego dnia zgadzajac sie na nowy termin testu. Zapomnialam o calej sprawie.
Zjawilam sie w szkole na konferencji z nauczycielami. Mialam przed soba dluuuuga liste nazwisk nauczycieli ( dwojka dzieci). Lubie te spotkania, pozwalaja mi zobaczyc, z kim moje dzieci maja do czynienia, kto ich moze fascynowac, a kto nudzic do potegi n-tej.
Weszlam do Mrs. N., zupelnie nie pamietajac, ktora to. Zobaczylam w miare atrakcyjna blondynke z dlugimi, tlenionymi wlosami, w srednim wieku, nerwowo sprawdzajaca swoje odbicie w szkle szafki naprzeciwko. Poprawila kosmyk wlosow, wstala, zmierzyla mnie od stop do glow, obciagnela kostium i usmiechajac sie bardzo szeroko wyrecytowala, ze jest zadowolona, ze zalatwilysmy nasza sprawe pokojowo ( kurcze, nie pamietalam o co chodzi, kapnelam sie chwile potem, chodzilo o moj telefon i ten test). Zapytalam, jak radzi sobie moj P. Zaczelo sie: westchnela ciezko przewracajac oczyma i gestykulujac, ze dobrze, calkiem dobrze, ale za bardzo lubiany, wiecznie usmiechniety i taki przerazliwie socjalny, kazdy chce miec z nim kontakt. Zapytala, czy w domu tez jest taki zadowolony z zycia i wlasciwie z jakiego powodu? ( Korcilo mnie, zeby powiedziec, ze tez po mnie). Ona wszystko widzi i wszystko sledzi, o tak, niech nie mysla sobie, ze ona cos przeoczy, wszystko jest w zasiegu jej wzroku i sluchu, nic sie nie ukryje. Jeden raz nawet uslyszala, jak powiedzial po angielsku „see”, a przeciez jest totalny zakaz rozmawiania w tym jezyku, tylko, tylko hiszpanski. Nic, absolutnie nic nie umknie jej uwagi, niech sobie nie mysla nawet ci, ktorzy siedza na koncu sali. Chcialo mi sie smiac, bo tyle sie oczytalam o SV na korespondencji, ze wyobrazilam sobie KJ grajaca Mrs. N., niezadowolona z zycia, gestykulujaca, bawiaca sie w detektywa, ktory udowodni mlodym, ze ona wszystko widzi, sledzi, wie, dostrzeze kazdy blad. Powiedzialam, ze jestem bardzo zdziwiona, bo P. jest aktywny na kazdej lekcji, taki jego styl bycia. Obiecala mi, ze wysledzi wszystko i zmusi go do aktywnosci. Odparlam: „nawet nie probuj, to nie zadziala, mowie Ci z mojego doswiadczenia, mozesz go tylko podstepnie zachecic, to jedyna metoda”. Zapisala skrupulatnie- „podstepnie zachecic” i pewnie obmysla sposob na realizacje.
Potem poszlam do nauczyciela fizyki (tez na poziomie collegu, trudna klasa). Mlody, usmiechniety czlowiek, ktory powiedzial mi, ze nie tyle zalezy mu na zapamietaniu przez uczniow regulki, czy wzoru, co na zrozumieniu istoty zjawiska, startujac od podstaw i logicznie prowadzac zagadnienie do rozwiazania. Z blyskiem w oku powiedzial, ze jesli tym torem beda podazac, znajda rozwiazanie, w fizyce i nie tylko. Wychodzac, podziekowalam, ze uczy ich nie tylko fizyki, ale i zasad zycia.
Wrocilam do domu, skladajac kondolecje mlodemu i jego kolegom za watpliwa przyjemnosc widywania Mrs. N codziennie. Odpowiedz byla nastepujaca: „ A nie mowilem, ze to typowy przypadek nadpobudliwosci ruchowej? A dodatkowo, mamo, podwazenie jej watpliwego autorytetu z tym terminem testu bylo pomylka, widze to w jej wzroku za kazdym razem, kiedy wchodze do klasy”. ( Ze tez te nasze dzieci tyle w nas, doroslych widza, stanowczo za duzo).
Mrs. N. bardzo chciala zostac aktorka, czynila ku temu wiele prob, ktore nie zakonczyly sie wielkim sukcesem. Wciaz jest to jej wielkie marzenie, wysyla propozycje udzialu do roznych programow telewizyjnych, nawet do Survivor, ale nikt nie jest zainteresowany. Ponawia proby i opowiada o tym z zaangazowaniem uczniom ( na swoja wlasna zgube chyba). Jest potwornie zestresowana i nienawidzi swojego obecnego zawodu. Udawadnia sobie i innym, ze jest niezawodna sledzac potkniecia uczniow, prawdziwe i wyimaginowane.
Kiedy konczyla rozmawiac ze mna, spojrzala na liste, kto nastepny i westchnela ciezko; „ Oh, ta sama sytuacja, brak, brak odpowiedniej aktywnosci na lekcji”. Zapytalam, czy wiecej jest takich przypadkow, odparla, ze wiekszosc. Nie moglam sie oprzec, powiedzialam prawde, ze pracuje z ludzmi i kiedy nie uda mi sie przekonac ich do mojej koncepcji, wracam po meetingu i zastanawiam sie, jak dotrzec do podobnych ludzi w przyszlosci, zeby mnie zrozumieli. „ Czy przez chwile nie pomyslalas, ze problem moze istniec i po Twojej stronie? Pomysl, prosze nad tym.” Wyszlam.
Dawno temu moja mama chciala, zeby starszy brat zostal technikiem dentystycznym kiedy po raz pierwszy nie dostal sie na weterynarie, bo to taki dobry, stabilny zawod. Wytrwal tam chyba dwa miesiace. Moj braciszek, ktory uwielbia sile, duze prace, zeby natychmmiast bylo widac, ze sa efekty ich wykonywania. Opowiadal mi, ze trafial go ..., no wiadomo, ze nie turystyczny szlak, tylko ten z g na koncu, kiedy mial precyzyjnie, mozolnie dopasowywac szczeke. Dostal sie za rok na weterynarie i kiedy kulismy anatomie oboje, on swoja noge konia znal natychmiast w szczegolach, a ja nie moglam sie doczekac, kiedy zacznie sie prawdziwa medycyna z kojarzeniem faktow, a nie pamieciowa dla tych, ktorych nazywalam „ ci z lokciem”, bo szetlandzkie sweterki na lokciach mieli wytarte od sterczenia nad bezmyslnym kuciem na pamiec.
Dluga ta historia, bardzo przepraszam, ale nie moge zapomniec o Mrs. N. Nie z powodu mojego syna, radzi sobie z nia nad wyraz dobrze, nic mu nie grozi. Poczucie humoru pozwala mu spojrzec zabawnie na Mrs. N. i jej zmagania z zyciem i soba. Chodzi o tylu ludzi, ktorzy budza sie codziennie i biec musza do znienawidzonej pracy. Mrs. N. bardzo dobrze zna hiszpanski, ale to nie wystarcza do bycia znosnym nauczycielem. Mnie zmeczyla jej potworna nerwowosc w dziesiec minut, mialam ochote wyjsc i nie widziec jej wiecej. Na schodach prowadzacych na nizsze pietro polglosem sobie powtorzylam: „za moich czasow mowilo sie-franca”. Kobieta wyjatkowa do zagrania niezadowolonej z zycia, z szansa na Oscara. Jedno jest pewne, dla moich dzieci kobieta niezapomniana.

Wszystkim dzieki za slowa proste i wyrafinowane. Ja rowniez musialam sie przede wszystkim nauczyc w tym, co robie, prostoty; przenosze ja chyba na zycie; tak lubie coraz bardziej.
Wewnetrzny spokoj, pewnie, ze tak Erico. Przychodzi po pewnym czasie zgody z samym soba, kiedy nareszcie czlowiek akceptuje siebie i nie roztrzasa prawd oczywistych ani nie dzieli wlosa na dwoje. Fajny wiek..............
Ostatnio edytowano Śr, 07.12.2005 07:39 przez Trzynastka, łącznie edytowano 1 raz
Trzynastka
 
Posty: 1050
Dołączył(a): Wt, 01.03.2005 13:59
Lokalizacja: Chicago

Postprzez Ściana Śr, 07.12.2005 07:39

Oooo!!!! Trzynastka napisala fajna opowiesc o zyciu. Lubie takie opowiesci. Zyciowe. Prawdziwe. Z szansa na Oskara. Trzynastko - dziekuje.
Wlosa na czworo (hi hi) nie dziele, siebie akceptuje, za to do Bozego Narodzenia podchodze jak do jeza. Moze jak zaczne sie powoli przyzwyczajac, ze znowu, ze again, to moze przezyje bezbolesnie. Choinki, Miskolaje, Prezenty, Koledy, takie tam. Zupelnie mi to nie smakuje na obczyznie. Wcale a wcale. Nie smakuje, ma taki gorzki smak, troche drapie w gardle. Phi...Lirycznie-onirycznie. No dobra.
Zaczynamy swietowac Boze Narodzenie w Kredensie. Im szybciej, tym lepiej. I z glowy.
Co by Wam tu zaspiewac? Sznupie, sznupie....O mam. Znalazlam. No to voila.

"I don't want a lot for Christmas /najlepiej, zeby pstryk i Xmasa nie bylo/
There is just one thing I need /no przeciez mowie, ze tylko jedno: zdecydowanie NIE/
I don't care about the presents /care or don't care - oto jest pytanie!/
Underneath the Christmas tree /rece precz od choinek, czili Choinka rights!/
I just want you for my own /a na cholere mi kolejne klopoty? skarpetki pod lozkiem - check, puste szklo pod lozkiem -check, niedokrecona tubka z pasta do zebow - check, etc/
More than you could ever know /a co Ty tam w ogole wiesz?....no znasz sie na historii - check, na filmach tez sie znasz - check, zdecydowanie potrafisz malowac - check/
Make my wish come true... /chcialabym zlota rybke, ktora spelnialaby kazde zyczenie - cwana jestem, co?/
All I want for Christmas is /przeciez mowie: no Xmas/
You... yea yea /dobre! podoba mi sie!/

I don't want a lot for Christmas /nie wie kobita co spiewa/
There is just one thing I need /zlota rybka? zlapie ja na wedke, taka bezbolesna, a potem jak nic, panna PC, wrzuci rybke do oceanu, niech wie rybka co to freedom/
(and I) Don't care about presents /ta zlota rybka troche kusi/
Underneath the Christmas tree /pod drzewkiem przeciez zlobek, a w nim malusi Jezusek, no a co innego?/
I don't need to hang my stocking /to taka stara polska tradycja, jak Walentynki/
There upon the fireplace /a ogrzewana podloga wchodzi w gre?/
Santa Claus won't make me happy /ekhm..ekhm...przeciez mowie, zalezy kto sie kryje pod ta starcza broda. Mozna poznac po oczach. Phi!/
With a toy on Christmas day /a toy? temperowka?/
I just want you for my own /you - check, for my own - zdecydowanie - nie check/
More than you could ever know /przeciez wiem, ze nie wiesz/
Make my wish come true /przestalam liczyc, co sie czepiacie?!/
All I want for Christmas is you.../niech Ci bedzie, pokornie ustapie/
You baby /baby....Sciana, zamknij sie!/

Oh I won't ask for much this Christmas /ze niby kiedys prosilam?/
I won't even wish for snow /snow made in Korea, smiechu warte.../
(and I) I'm just gonna keep on waiting /kto szczeka, ten....nudna jestem, co?/
Underneath the mistletoe /aha!/
I won't make a list and send it /szkoda papieru i tak tego nikt nie czyta/
To the North Pole for Saint Nick /Nick? a to mysmy brudzia pili? Nic nie pamietam.../
I won't even stay awake to /czili wino z CA/
Hear those magic reindeer click /wolnosc dla reindeer!/
'Cause I just want you here tonight /ekhm...ekhm...Nick, where are you?/
Holding on to me so tight /prosze sie nie rumienic, no co? taki lajf/
What more can I do /dobre sobie! Takie cos, to pikus dla Scianulki/
Baby all I want for Christmas is you /nie jestem wybredna, biore to co daja/
You baby /tylko tak sobie mysle...na co mi klopoty?/

All the lights are shining /to przeciez gwiazdy i moon/
So brightly everywhere (so brightly yea) /swiece, te sprawy, romanticznie znaczy sie/
And the sound of children's /o rany? to nasze?/
Laughter fills the air /a nie...to sasiadow/
And everyone is singing (oh yea) /karaoke made in Asia - check/
I hear those sleigh bells ringing /pewnie z plejbeku/
Santa won't you bring me the one I really need - /no to sie gubie...Santa? Nick? Ocean?...Troi mi sie oczach.../
won't you please bring my baby to me.../baby Jesus, no przeciez mowie, ze malusi marznie pod choinka, szuka schronienia, bo przeciez rezerwacji nie mogli zrobic, zimno bylo, szli, od drzwi do drzwi, w koncu znalezli, mizerna cicha stajenka licha/

Oh I don't want a lot for Christmas /np PEACE/
This is all I'm asking for /LOVE for ALL/
I just want to see baby /BABY JESUS/
Standing right outside my door /zaproscie Go do stolu/
Oh I just want you for my own /dla siebie nic nie chce, dla Was - Spokojnych Swiat/
More than you could ever know /more than you could ever know/
Make my wish come true /Kredens, Bredens, Abrakadabra/
Baby all I want for Christmas is /j/w/
You (You) baby" /Baby = Peace for all/

(spiew: M.Carey oraz takie tam piosenkareczki)

Spokojnych Swiat Bozego Narodzenia Wszystkim z HP zyczy Koleznka Sciana

PS I tym sposobem, Swieta za mna. Zaczynam swietowac Nowy Rok.
PS #2 Nie ma za co.
Avatar użytkownika
Ściana
 
Posty: 2652
Dołączył(a): So, 05.03.2005 01:34
Lokalizacja: KREDENS

Postprzez M.C. Śr, 07.12.2005 10:58

Wow We HP,
czy jeszcze zostaly jakies slowa?

Sciana, nie pisze juz wiecej tekstow z tekstem. Po Twojej genialanej liczbowce pozostaje tylko przejsc na emeryture. Wypisz wymaluj lekcja pokory...

Trzynastko, opowiesc daje do myslenia. I mnie osobiscie oniesmiela przed tym co jeszcze przede mna i moimi dziecmi. Chociaz ostatnio przezywam nieco podobna sytuacje w szkole syna. Wiele kontrowersji i animozji wywoluje sprawa komunii swietej, a wlasciwie siostra zakonna ktora ja organizuje. Tak sie zlozylo, ze nie ja ale moj maz uczeszczal dotad na spotkania. W ubiegla niedziela poszlam ja. Bylam w szoku, jak ktos w pierwszych slowach do rodzicow, w przeciagu 5 minut spotkania moze zantagonizowac 80% calego towarzystwa (?). Obwinianie rodzicow o to i owo, narzucenie planu podzialu dzieci komunijnych, ktory nie jest akceptowany przez wiekszosc...Nie jestem specjalistka od stosunkow miedzyludzkich, ale cos mi tutaj nie pasuje. Nie watpie ze owa siostra robi wszystko w dobrej wierze, efekty sa marne. Postanowilam, ze po raz pierwszy i ostatni uczestniczylam w spotkaniu. Chce zachowac wewnetrzny spokoj i radosc z tego ze moj syn przystepuje do komunii swietej, chce zeby On tez tak czul. Toczenie bitw o sprawy nie merytoryczne to nie dla mnie. Olsnilo mnie w tej chwili, ze jedyna osoba, ktora spotkalam w moim zyciu z 99.9% spokojem wewnetrzym w sytuacjach ktore wyprowadzja mnie z rownowagi jest moj wlasny maz, uff, czy to nie wspaniale odkrycie?

Sciana, psem zaopiekowala sie Babcia, od Babci tez go dostalam. Dzisiaj pies mialby z 200 psich lat... Troche dluzsza wersja? To byl ratlerek. Dlugo na niego czekalam, bo moi rodzice nie palali miloscia do psow. Babcia przywiozla go specjalnie dla mnie od rodziny z Wroclawia Mial w ten sposob dobry 'rodowod' i nikt nie wybrzydzal. A pies to wiadomo pies..., pewnie nie byl az taaaaki madry jak pies Kangura ale rownie drogi i kochany. Na emigracje z Polski nie mial szans, byl zbyt stary, reumatyzm, klaustrofobia (dusil sie w samochodzie). Gdy przyjezdzalam do Polski co kilka lat w odwiedziny, rozpoznawal moje kroki na schodach...Gdzie jest jakas chusteczka?
No oczywiscie, dawaj probke probke liryczno-oniryczna, ale prosze Cie bardzo zebys w zadnym wypadku nie zmieniala stylu na stale, bez Twojej 'prostackiej' pisaniny nie da sie zyc. Dalej Ci ten patent od Teremi nie daje spokoju, tak? Ale piosenki nie chcesz, tak? A moze by sie tak obrazic? Eeee... No coz, szkoda bo piosenka ladna i zostanie bez tekstu... Jazz, cztery litery....
Sciana, przewaznie gdy sie z Toba zgadzam to kwituje to milczeniem. Ale sprawe pokory wobec natury musze powtorzyc.
Nie odczuwam pokory wobec ludzi, (Teremi, moze malo w moim zyciu wielkich ludzi?) Czuje sympatie, podziw, nawet uwielbienie, ale nie moge doszukac sie w sobie samej pokory. Glowe pochylam z szacunkiem. A moze taka mam rogata nature? Odczuwam natomiast ogroma pokore wobec przyrody, wobec zywiolow (powodz, trzesienie ziemi), zdarzen ponad moja kontrola (zycie, smierc, choroba, wojna). Wyprawa w gory, przelot nad oceanem, podgladanie nocnego nieba, uswiadamiaj mi wlasna malosc. Narodziny dzieci, otarcie sie o smierc, chorobe powalaja mnie na kolana. Wojtek Pokora, czek.

Grejs, gdy u mnie chodzil Mikolaj to w k-r juz przeszedl, znowu o strefach czasowych zapomnialas?
Lubie Miska w wersji pijanego zajaca, hi, hi.
Co do TAKICH i takich rozmow to ja sie zdecydowanie i bez falszywej skromnosci wpisuje na ta druga liste...
Pogodzenie sie z istniejacym stanem rzeczy to dla mnie akceptacja, ale z podniesiona glowa Anne Boleyn tez byla kobieta. Hmm, nie do konca z podniesiona glowa jak widac...
Lubie slowa, polskie i obe tez, nie chodzi tu nawet o samo znaczenie, ale lubie wsluchiwac sie w ich brzmienie. Czuje pewien stopien pokory wobec slow, wobec osob ktore sprawnie lub pieknie slow uzywaja. Przesadne zasmiecanie jezyka polskiego rowniez mnie denerwuje, chociaz stracilam, po latach nieobecnosci, ostrosc odbioru.
Na golebia, moze byc nawet mlodociany czekam...w golebniku wszystko dlan gotowe.

Maciejko, wspanialych Swiat Bozego Narodzenia zycze Tobie i Twoim najblizszym. Czasami czlowiek potrzebuje sie odsmiac, smiech ma wyprobowane wlasciwosci lecznicze, koty/pomidory w tym niekiedy pomagaja, ale przyznam, moga irytowac gdy nie jest sie we wlasciwym nastroju. Umiar i balans jak najbardziej. Tez znam clownow kryjacych sie za fasada zartow (nie mam na mysli clownow z HP, zeby nie bylo hi, hi, mowie o zyciu). Zwlaszcza jeden kolega, przez wiele lat tylko smichy-chichy, teraz niekedy widze przeblyski wnetrza. Czasami trudno jest pokazac ludziom, ktorych sie nie zna, siebie.
Co do 'Przeminelo z wiatrem', to pamietam, chyba (?) ze raz o nim wspomnialas (filmowej wersji z tego co piszesz).

MaSzMunie, Ty sie nie chwal, tylko daj tu jakis tekst milosny z tekstem. Przeciez caly czas chodzi o LOVE, magiczna liczba cztery.

Teremi! Praw autorskich NIKOMU nie daje, to byla tylko jedna piosenka, ale jak widac kolezance z Azji JEDNA piosenka nie wystarczy i udaje pokore. Phi.
Otoz, oswiadczam, ze jest jeden zdecydowany plus zycia w Hameryce! Nikt tutaj butow przy wejsciu do domu nie zdejmuje. Ja jestem praktyczna. W lecie boso, w zimie w klapkach, podlogi mam drewniane ale nie podgrzewane, zima wiec troche chlodne.
Ostatnio edytowano Cz, 08.12.2005 07:43 przez M.C., łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
M.C.
 
Posty: 3816
Dołączył(a): Cz, 03.03.2005 22:15
Lokalizacja: Redwood City, CA

Postprzez M.C. Śr, 07.12.2005 11:17

Aaaa, co tam, dam jeszcze krotka piosenke z tekstem.

Jazz was a yellow dog (moj byl czarny)
Walking m (co to jest 'm' ja sie pytam (?)) a red town, black town (this part of town, that part of town)
Jazz was a yellow dog (wiem ze trudno uwierzyc ale tak sie nazywal, classy 'ey?)
Walking in a red town, black town (wloczy sie lazega jedna po calym miescie)
There youre in a misty wagon (mgla, mgla, mgla)
Invisible man (a moze duch?)

If you are a jazz man (bo slychac muzyke...)
If you are a jazz man (z tej wczesniejszej piosenki o jazzie)
You are walkin here (w kowbojkach!)
You are waikin here (spac nie moze, snic nie moze)
As a yellow dog you are (no i w koncu przysnilo mu sie ze jest psem...)
Walkin here (lunatyk i do tego pies...)

Cest un wagon de brouillard le jazz, oui, oui, oui. (qui, qui, qui)
Et vous tes un chien jaune, un chien jaune (tak, tak, tak)
A yellow dog waikin in a red town, (red light district, nie taki glupi pies z tego ducha!)
black town, blue town. (neony mu sie w oczach odbijaja)

Jazz was a yellow dog mournin my red town (Jazz w Nowym Orleanie)
Jazz was a yellow dog walkin in a red town, (a to nie to miasto...)
black town.(noc, ciemna noc, latarni niet)

There youre in a misty wagon, invisible man (there you are!!!, obudzil sie!!!)
Huhm (otwiera oczy)

Huhm...(nasluchuje)
Huhm...(slyszy jazz!!!)
Huhm... invisible man (Czlowiek duch, pamietacie taki film z Allanem Rickmanem, w ktorym on jest duchem a Juliette, jak jej tam?, szlocha przy fortepianie?)

Spiew Paolo Conte,tylko i wylacznie.

Pozdrawiam i znikam jak duch (4 litery boooo).
Avatar użytkownika
M.C.
 
Posty: 3816
Dołączył(a): Cz, 03.03.2005 22:15
Lokalizacja: Redwood City, CA

Postprzez Małgosia Sz Śr, 07.12.2005 18:14

No i znów w HP piosenek z tekstem w tekście zatrzęsienie. Czili Hufiec Pracy, MarysiaB miała rację! Tak trzymać. A ja wszystko sobie do domu zabieram analizować i wyciągać co pikantniejsze kawałki. W końcu opinia do czegoś zobowiązuje!

¦ciana - żeby trochę Cię pocieszyć (czy aby na pewno? hi hi) mnie w dużym stopniu ukształtowała szkoła. Podstawowa. Dużo szczęścia miałam. Moja nauczycielka w klasach 1-3 to był anioł. Uwielbiałam ją bezgranicznie. Już chyba o tym kiedyś pisałam, że w dniu swoich imienin (Krystyna) piekła dla całej klasy tort i przez cały dzień nie było lekcji tylko jedna wielka zabawa. To jedno z najprzyjemniejszych wspomnień z początków szkoły.
Potem była nauczycielka od muzyki, która nie odpytywała ze śpiewu na ocenę (nie umiem śpiewać i przez całą podstawówkę ani razu nie zaśpiewałam, nawet potem, kiedy zmienił się nauczyciel i stawiał mnie przy pianinie, żebym śpiewała przy całej klasie nie poddałam się. Po kilku próbach pan stwierdził, że to nie ma sensu i byłam odpytywana jedynie ze znajmości słów). W każdym razie przynosiła swoje płyty do szkoły i jej lekcje to było głównie słuchanie muzyki (przede wszystkim poważnej), rozpoznawanie instrumentów, stylów. Dla dzieci, które do najbliższej opery czy filcharmonii nie miały blisko, to była czasami jedyna szansa posłuchania takiej muzyki. ¦ciągała do szkoły mnóstwo zespołów i w soboty odbywały się koncerty. Polonistka, która jeździła z nami do teatru, pozwalała mieć własne zdanie, poszerzała krąg lektur, no i opowiadała nam szczerze o swoim życiu i ważnych sprawach - przede wszystkim o miłości - w jedyny niepowtarzalny sposób. I wreszcie moja ukochana chemiczka, z powodu której wybrałam klasę biol-chem w liceum, z którą lekcje chemii to były doświadczenia, doświadczenia i przede wszystkim doświadczenia. Pamiętam np. produkcję mydła, które pryskało po całej klasie chyba zbyt mocno podgrzane. I wyprawy na Wydział Chemii Uniwersytetu Warszawskiego, żebyśmy mogli poogladać różne zjawiska w świetnie wyposażonej pracowni. Nie wiem jak jest teraz w szkołach, kiedy tak o tym piszę, widzę, jak bardzo tym nauczycielom się chciało i ile swojego czasu nam poświęcali.

Ponieważ nie zastosowałam się jeszcze do Waszych rad kaszel, katar i ból głowy ciągle mi towarzyszą. Wczorajszy Richard Bona trochę pomógł, ale aż takich właściwości leczniczych to on nie ma (Grejs wrażenia z koncertu w Rozmowach, shołmen to on jest i do tego jaki jest cute (przepraszam brakuje mi na to odpowiedniego słowa po polsku)).

No dobra, biorę temperówkę i idę do domu. Emciu piosenka będzie jutro.

Miłych Swiąt dla Maciejki.
Małgosia Sz
 
Posty: 7336
Dołączył(a): Wt, 08.03.2005 11:07

Postprzez M.C. Śr, 07.12.2005 18:39

HP, jak rozkaz to rozkaz, nie?

Wracam do domu, patrzę - jazz, /dom-Kredens, jazz = 4 litery/(Sciana, widziec to slyszec, a moze slyszec to widziec?)
nikogo nie ma tylko pies, /zdecydownie czarny. Prawda Emcia?/(na pysku troche juz szpakowaty)
natychmiast znika wszelki stres, /Sciana - praca, check, Emcia - labirynty, check, te sprawy.../(Kangurzyca mowi ze dla lepszego wrazenia lepiej sie nie wysilac, bardzo mi sie to podoba...)
zakładam luźny dres, /o rany...dresiarze...bardzo ciekawa grupa spoleczna. Emcia, czy Ty wiesz o czym ja mowie?/(wiem, wiem, ale nie kazdy moze sobie pozwolic na rybaczki w pracy tak jak Sciana, phi...)
i dobrze, miło jest... /dresik fajny, w kolorze oceanu. Emcia, a Twoj?/(Jak to? Nie wiesz? W kolorze lasu oczywiscie, las to ocean)

Herbatę parzę - jazz, /Emcia- to co pijemy? Zielona? Organiczna?/ (Sciana, zielona sie skonczyla, Earl Gray z mlekiem prosto od krowy, organiczym znaczy sie)
swobodnie marzę - jazz, /marzeniom zdecydowanie mowimy TAK, co Emcia?/(szeroko pojety sen, czek, zeby sie sprawdzil musi pozostac tajemnica...)
patrzę co w barze jeszcze jest /Grejs wypila wszystko ze szkla, ale nic to. Emcia przyleciala ze swiezym towarem/(top 100 !)
i na gitarze w "des" /gitara do kata...jak nie umie dobrze grac, to moze go troche podszkolic?/(pomidor)
gram kostką albo bez... /kostka Rubika, phi! Emcia, a tak w ogole to Ty kiedy z tej Polska wyruszylas w swiat? Bez psa znaczy sie.../(Sciana, jak jestes taka dobra w liczbach to sobie policz, hi, hi)
Jest tak przyjemnie - jazz, /New Orleans, znaczy sie...Twarda lawka pod tylkiem. Ciemny kat /boje sie slowa "czarny", w koncu PC-owka jestem/ (i duchota, pachnie stare drewno)
lecz zdradza oka zez, /No tak. To chyba o Emci, bo ja okulary to mam made in Japan, phi!/(Emcia patrzy na swiat wlasnym, rozowym, hi, hi, okiem)
że kąsa mnie snu giez /dwie grupy spoleczne: te co spia i te co spia i snia. Emcia...bez przesady, nie udawaj....i tak wiem, co Ci sie sni/(sen zbiorowy, dzizyz!!!)
i tu mi obraz sczezł... /Emcia przywiozla towar z Napa...czlowiek, tfu, Sciana, odwykl troche...(Sciana, ekhm, towar towarowi nie rowny, ekhm...)

Jakaś kobieta stoi - jazz, /Kobieta? Pewnie Kopernik/( a moze to juz ten sen...)
z dzieckiem podobno moim - jazz... /Emcia, to musi byc Twoj W., przeciez nie moj....nawet imienia nie mam...Groszek # 2?/ (Sciana, jak to nie masz imienia?!, imie to MUS, nie, nie, TY, dla Groszka#2 musi byc imie, nic dziwnego ze ciagle czekasz!!!)
choć nic mi nerwów tak nie koi jak /hi hi...co najlepiej koi nerwy w HP? Emcia?/(piosenki z tekstem!!!)
niewieścich widok łez, /bez przesady....do lezki lezka...az bede.....Emcia?/(pokorna?, brrr)
lecz tu mnie trafił szlag... /hi hi...szlak to Wy mozecie sobie wyznaczyc np phi bursztynowy. My w Azja mamy jedwabny, a w Hameryce maja.......Emcia?/ (Cholera, nie przypominaj mi, szlak lez, wiadomo czyich..)

Wyjaśnić sprawę trzeba - jazz, /co tu wyjasniac? jazz wiadomo ---> 4 litery/(Sciana, Twoja pewnosc siebie mnie wykonczy, lepiej policz jeszcze raz, co?)
więc wspinam się jak Eliott Ness, /Al Capone, te sprawy...Emcia, to Twoj kontynent..../(osobiscie to znam tylko Van Ness)
pamięcią brnę przez zdarzeń fresk, /freski to zdecydowanie Kaplica Sykstynska, symbole, te najbardziej ukryte/(Michal Aniol tez byla kobieta?)
i widzę tylko - jazz, /jazz w Watykanie, a juz wiem...niech zyja mp3, czili jablka z CA/(Sciana, szkoda ze nie jestes wzrokowcem, taki to spojrzy na obraz i slyszy jazz)
że coś tu nie tak jest... /co sie buddy czepiasz?/(nie zaden budda tylko super przystojny Wloch!, lepiej wylacz te muzyke a uslyszysz co tracisz!)

Ktoś chce mnie wrobić fest, /wrobic to my, a nie nam/(Sciana, moze festy(n)(wal) zimowy zrobic w HP, zeby Cie ten X-mas nie dreczyl?))
popatrzeć na mój kres... /dobre sobie...sa tacy, ktorzy nam tego zycza...ale MY sie nie damy, co nie Emcia?/(Sciana, szeroko pojeta wiara w ludzi, co znowu ten Tex?)
i bardziej ludzkim byłby gest, /ludzkim czili human rights made in ekhm ekhm Western World/(ogladalam niedawno Hotel Rwanda...)
gdyby ktoś dał mi - jazz, /no przeciez mowie...dac jakis jazz do HP/(Sciana, Tobie to wszystko trzeba na tacce podawac, bez przesady)
arszenik albo cez... /arszenik....Grejs...moze lepiej nie pij tej porannej kawy, co?/ (uwazaj Sciana, to Greenw, Grejs sprzata szklo...)

A tutaj miły brzdąc, /Emcia...to Twoja dzialka.../(tak, podhodowany troche juz, szkoda. Sciana, przed Toba jeszcze to najlepsze, troche Ci zazdroszcze)
przy dziecku głupio kląć... /mozna ukryc, albo w obcym jezyku...Francuzi jak zwykle NIE maja racji....Ochrona jezyka ojczystego. PHI..a moze czas na nauke j.obcych?/(moj brzdac spytal mnie wczoraj co to znaczy "cholela", brzdace znaja wszystkie jezyki!!!)
Kobiety nie znam - jazz, /jak to nie? a HP? Rikki chowaj sie pod stol. Rikki tez byla kobieta! Hi hi! / (hi, hi, dobre!!!)
lecz ją rozpoznał pies... /czarny, ten od Emci, czili od Babci. Ewentualnie pies Kangura/(pies duch, s..t, 4 litery, cale szczescie ze nie wierze w te Twoje taroty, Sciana)

Otwieram okno - ufff... /Trzynastko? mozna juz otwierac okna?/(wiatr od oceanu z kropelkami soli, lirycznie jest, jazzowo)
Nie lubię takich snów, /phi! PO-KO-RA!/(a nie mowilam! sny upokarzaja!)
powraca szybko jazz, /jak, nomen-omen, bumerang. Kangurzyca, wie aocochodzi/ (refresh function, prawie stracilam ten tekst w teksice mowiac, tfu piszac, nawiasem, uff)
źle było ale jest, /zle = DNO/(zgrabnie odbijamy sie od dna, pogo stick)
wspaniale, słowem - yes... /czili FAN-TA-STY-CZNIE. Cytat z KJ./(YES, YES, YES)

Sciana uklony na wszystkie strony.
Emcia dyskretnie wychodzi.

Dobrego dnia, nocy, wieczoru.
Avatar użytkownika
M.C.
 
Posty: 3816
Dołączył(a): Cz, 03.03.2005 22:15
Lokalizacja: Redwood City, CA

Postprzez gocha Śr, 07.12.2005 20:19

Witajcie, dziewczyny z HP.

Ostatnie listy o dzieciach, szkolach, samodzielnosci i partnerstwie zmobilizowaly mnie do popisania troche o moich doswiadczeniach. Moje dzieciaki samodzielne koszmarnie byly juz od najmlodszych lat, Kasia absolutnie odmawiala spania i siusiania na komende, rytm dnia wyznaczala ona. Natomiast Kubus samodzielnosc sam sobie wywalczyl w wieku lat 3 i pol. Mianowicie zaraz jak tylko awansowal ze zlobka do przedszkola, bardzo powaznie oswiadczyl mi, ze on jest juz duzy i prosi, zebym mu pozwolila stac w autobusie kolo pana kierowcy, bo tam jest bardzo duzo fajnych guziczkow i to jest najciekawsze miejsce w calym autobusie. Ja natomiast z Kasia mialysmy jezdzic z tylu, zeby nie czul na sobie mojego nadopiekunczego spojrzenia. Wysiadac tez mial sam, przednimi drzwiami, a my tylnymi. No i co tu z takim zrobic? Zgodzilam sie. Przez pierwsze kilka tygodni wyciagalam szyje jak zyrafa, zeby nie spuscic go z oczu, ale zawsze grzecznie wysiadal na wlasciwym przystanku. Czujnosc mnie wiec nieco opuscila i zaczelam wiecej rozmawiac z Kasia, ktora sobie bardzo te jazdy “bez Kuby” chwalila. Pewnego mocno juz jesiennie zaawansowanego dnia wysiadlysmy jak zwykle naszymi tylnymi drzwiami, ale Kuba w przednich sie nie pojawil. Zanim do nich dobieglam, autobus ruszyl z przystanku uwozac moje dziecko. Panika mnie sparalizowala, przez glowe natychmiast przelecialy mi koszmarne scenariusze, natomiast Kasia (rok starsza) oswiadczyla spokojnie: “Mamusiu, Kuba na pewno wysiadzie na nastepnym przystanku, ja bym tak zrobila”. Wzielam wiec ja za reke i bez tchu pognalam w tamta strone. No i jak myslicie? W polowie drogi zauwazylysmy Kube maszerujecego dziarsko w naszym kierunku za reke z jakas pania. Pani zapytala tylko z oczami dosc okraglymi: “To pani synek? Wysiadl za mna z autobusu i poprosil, zebym go zaprowadzila do mamusi, ktora czeka na poprzednim przystanku.” Byla tak zdziwiona, ze nie stac jej bylo na najdrobniejszy nawet komentarz. Podziekowalismy jej zgodnym chorkiem. Kuba na pytanie (spokojne), dlaczego nie wysiadl tam gdzie zawsze, odpowiedzial: “Przepraszam, mamusiu, zamyslilem sie, teraz juz bede uwazal.” I uwazal, przez nastepne kilka dni, zeby przypadkiem nie bylo, ze sie przestraszyl, a potem dolaczyl do nas wyjasniajac, ze juz mu sie znudzilo obsewowanie pana kierowcy i woli porozmawiac z nami. Tak sie zaczelo partnerstwo. I dalo bardzo dobre rezultaty.

A do nauczycieli mialy moje dzieciaki zawsze duzo szczescia. Pierwsza wychowawczyni byla doswiadczona nauczycielka przed sama emerytura. Pozwalala Kubie, ktory mial trudnosci z usiedzeniem na miejscu (mial 6 lat, jak poszedl do szkoly), wycierac tablice i biegac do lazienki zmoczyc gabke, zeby mial troche ruchu. Zreszta poza tym niewiele o szkole wiedzialam, bo moje pociechy zgodnie filtrowaly informacje. Nawet jak Kuba cos narozrabial, albo nie odrobil lekcji, to nie ja, a najpierw Kasia szla rozmawiac z nauczycielami i chronic brata, i mamusie przy tym tez (do czego mi sie lata pozniej przyznali). Liceum (jedno z najlepszych w Polsce) mialo wspaniala kadre pedagogow, nie tylko z duza wiedza, ale tez z ogromnym zaangazowaniem i zwykla ludzka sympatia dla mlodziezy. I choc Kuba przylecial ze mna do Stanow i skonczyl tutejsza High School, czuje sie absolwentem tamtego wspanialego liceum w mniej wspanialym miescie.

Mam jeszcze, jak kazda matka, sporo innych opowiesci. Ale na dzisiaj starczy.

Serdecznosci.
Avatar użytkownika
gocha
 
Posty: 474
Dołączył(a): Pn, 18.07.2005 20:40
Lokalizacja: arlington hts, IL

Postprzez Rikki Śr, 07.12.2005 20:28

Hej HP,
zupełnie nie wiem, dlaczego w powyższej piosence tuż po wątku ochrony ojczystego języka oraz przekleństw (czyli 2w1) pojawił sie wątek Rikkiego! ;)
Jak ja Wam zazdroszczę, że potraficie odciąć się tak zdecydowanie od tych wszystkich dupereli (no właśnie), co się obok nagromadziły... Ja podejmowałem już takie próby, ale mało skutecznie. Zawsze to i tamto okazywało się STRASZNIE WAŻNE, potem jeszcze tamto i tamto. W sumie - poddałem się, i wlokę ten śmietnik przez życie. I nie chodzi tu o żadne kolekcjonowanie pamiątek, tylko o różne rzeczy, które coś "mówią"...
Tak, wiem o Marii Janion. Ale z Nią nikt równać się nie może, a poza tym jej zbiory mają raczej erudycyjny charakter. Towarzystwo miłe, ale mam tę odrobinę... pokory heh!
No właśnie, mam wrażenie, że Erice chodziło raczej o pokorę wobec NIEPOZNAWALNEGO, a nie o uniżoność. I tamta rozmowa nie była TAKA, tylko normalna, tak wyszło, nikt tu się nie nadymał i nie silił na żadne szczególne tony. Dziwne, że ją tak komentujecie, ale co mi tam... hm, i tak Was lubię!

A w kraju święto, więc z tej okazji i w HP piosenka [a raczej hymn ;))]

Poprzez Polskę wionął wiatr nadzieją,
naród czeka na ratunek swój,
komuniści nienawiścią zieją,
opluwają to, co święte jest.

Ref.: Moherowy beret sobie włóż
i przy radiu stój jak anioł stróż.
Pokaż im, jak Polakiem być,
Pokaż, jak uczciwie z Bogiem można żyć.

Garną się pielgrzymki do Torunia,
w modłach powierzając życie swe,
kocha cię lud, ojcze Tadeuszu,
prawdą i miłością obroń się.

Ref.: Moherowy beret sobie włóż...

Tę pieśń słuchaczka toruńskiej rozgłośni ułożyła specjalnie na 14. urodziny Radia Maryja. Uroczystości odbędą się w środę.

(za: http://wiadomosci.onet.pl/1206609,69,item.html)

PS Za pod-teksty nawet się zabieram, konkurencja za silna... Pozdrawiam i udaję się pod stól ;))
Rikki
 
Posty: 433
Dołączył(a): Pn, 02.05.2005 18:43

Postprzez MarysiaB Cz, 08.12.2005 00:02

No, cze, to ja. Troche umieram, goscia wczoraj mialam. Na poczatku musze wiec uprzedzic, ze bedzie prosto i wyjatkowo nieskomplikowanie. Bez tej...no...rafinerii, nie..., wyrafinowania. /A tak, znam kilka wyrazow! Moze nawet wiecej niz magiczne 4? Who knows? Na pewno Sciana./. Cos tak czuje w tej chwili.
Trzynastko, dzieki! Nareszcie dowiedzialam sie, co to ten spokoj wewnetrzny, no, jak sie do niego dochodzi. Niestety (?), cos tak czuje /znowu?! Ale czujnik ze mnie!/, ze nie osiagne 'fajnego wieku'. Inna sprawa, ze nie wiem tak do konca, co to sa te 'prawdy oczywiste'. Najpierwsza i na razie jedyna, ktora przyszla mi do glowy, to taka, ze wszyscy poumieramy. Akceptuje. /A mam jakis inny wybor?/ I co? Od razu spokoj? Zapytalam Kangura /wczoraj to bylo. Luuudzie, jak ten czas galopuje, co Sciana? Prawie jak Makybe Diva. Ale nie moglam pisac, bo przyszedl wspomniany w zagajeniu gosc - sorry za dygresje./ Do nieuchronnosci smierci dodal placenie podatkow. Z bolem serca, ale tez akceptuje /chichram sie/. Inne 'prawdy'...? No, sa, przerozne: oczywiste, takie sobie -dyskusyjne i kompletnie nie do przyjecia. Do kazdego z tych okreslen dodaje 'dla mnie'. Bo wszystko jest relatywne, subiektywne, indywidualne... Nooo, tak widze swiat i ludzi. I dopoki beda prawdy 'oczywiste', ktorych nie akceptuje, moj osobisty stan niepokoju bedzie trwal. Tak, Trzynastko, masz racje. A teraz konkretny przyklad, bo lubie. Nie - musze, inaczej sie udusze. Dla rzadu Singapuru oczywista prawda jest, ze za posiadanie narkotykow nalezy sie kara smierci. Mandatory penalty, czyli ze sedzia nie moze orzec inaczej, jesli koles /cyt. Sciana/ ma marihuane, heroine i inne cuda w ilosci powyzej np.15g /heroina/. /Masza, jesli cos pokrecilam, a nie wykluczam tego, oj, nie, to popraw./ A ja na to: PRAWO! JAKIE PRAWO?! BARBARZYNSTWO, A NIE PRAWO! W XXI wieku! Plus cala hipokryzja tego 'dobrego' swiata! Taaa, nerwy to w konserwy i na eksport. Wyslalam wiec caly kontener prosto do Singapuru!
Co to znaczy, ze sie akceptuje siebie? Czytam takie sympatyczne zdanie i chcialabym wiedziec, ale tak konkretnie. Wiek, wyglad, zachowanie, wady, zalety, slabosci... Smutne to jakies. Jakbym juz podsumowala siebie i zakonczyla. Jestem, jaka jestem i OK. A przeciez 'tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono'. Wiele razy nie akceptuje swoich poczynan - w koncu z czegos 'sercu sie spowiadam.' I to jest wlasnie dla mnie konkret.
Na czym wiec polegalby moj wewnetrzny spokoj pod niebieskim namiocikiem? Na wyciszeniu sie, na odcieciu od 'prawd oczywistych', ktore ciagle serwuje mi swiat. Ale na pewno nie na ich akceptacji. Tam ich po prostu nie slysze. Moj spokoj wewnetrzny to motyle, ktore przylatuja, pojawiaja sie w konkretnym miejscu pod wplywem rozmowy albo ciszy, albo modlitwy, albo nastroju, albo nicnierobienia, albo jeszcze czegos innego. Tak jak to opisal poeta Peter Bakowski /gdzies w Afryce, noca/ albo KJ /Wenecja i Plac Sw. Marka/.
A wlos to sie dzieli na czworo /magiczne!/, a jak sie wezmie za to dzielenie Sciana /nie badz taka skromna!/, to nawet na piecioro.
No, taka pajaca mi wyszla na kaca, rowniez moralnego.

Bunt nie przemija, bunt się ustatecznia;
Jest teraz w locie: dojrzałym, dokolnym,
Jakim kołują doświadczone orły.

Bunt się uskrzydla tak jak udorzecznia.

Bo wpierw to było jakby piaskiem w oczy,
Turniejem chłopców na słonecznej plaży;
A teraz ciężki; teraz więcej waży.

Bunt się uskrzydla tak jak w kamień toczy.

I pomyśl: czułość, ta świetlista kula,
Teraz dopiero w mym pobliżu płonie,
Luzując szczęki, łagodząc me dłonie.

Bunt się uskrzydla tak jak się uczula.
Ostatnio edytowano Cz, 08.12.2005 02:32 przez MarysiaB, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
MarysiaB
 
Posty: 2848
Dołączył(a): Śr, 02.03.2005 09:22
Lokalizacja: Melbourne

Postprzez Trzynastka Cz, 08.12.2005 00:21

Taaaaaa, MarysiuB. Spokoj wewnetrzny mozna w sobie miec obserwujac motyle, ale niekoniecznie sie go traci obserwujac kiepskie zdarzenia codziennego zycia. To wynika z roznicy reakcji i tyle. Fajny wiek dla mnie to brak niepotrzebnego rozedrgania i taka widze roznice w porownaniu z tym, co bylo wczesniej. Pasuje mi to, jak ulal i w tym jest sila, a nie nuda, przynajmniej dla mnie. Spalalam sie przez lata cale, znam, jak to smakuje. Fajny wiek, to twarz, na ktorej nie ma skurczonych od stresu miesni; to duzy apetyt na zycie.
Pozdrawiam...13

P.S. Minus 16 Celsjusza za oknem. Bolek ( tak sie kazal nazywac, a slowa po polsku nie umial powiedziec) wlasnie przywiozl furmanke ( no, moze trucka) drzewa do kominka. Da sie przezyc te pieronska zime.
Trzynastka
 
Posty: 1050
Dołączył(a): Wt, 01.03.2005 13:59
Lokalizacja: Chicago

Postprzez MarysiaB Cz, 08.12.2005 00:34

Zgadzam sie, Trzynastko. Wszystko wynika z roznicy reakcji. Pozdrawiam, zimy nie zazdroszcze, oj nie.
Ps1. A motyle oczywiscie z piosenki Kory.
Ps2. Na usmiech:
Avatar użytkownika
MarysiaB
 
Posty: 2848
Dołączył(a): Śr, 02.03.2005 09:22
Lokalizacja: Melbourne

Postprzez Ściana Cz, 08.12.2005 07:59

Hej HO! HO! HO!
To ja - Wasz Sniety Miskolaj! Sniadanie - check, obiad-check, papiery przewalone z jednej kupki na druga - check. Pidzama - check. Zimno za oknem - check. Podloga jak najbardziej podgrzana - check. Nuda - check. Nic sie nie dzieje - ekhm..ekhm...
Poodnosze sie troche, a co? Nie moge? Moge, nie moge - oto jest pytanie dnia.

Emcia - PHI! Ty nie napiszesz juz wiecej tekstow z tekstem? To przeciez narkotyk (Kangurzyca znowu wyskoczy z kara smierci) - wiec uwazaj ---> grozi nam zbiorowa kara smierci. W towarzystwie bedzie razniej. Pokornie pojdziemy na rzez. Mozemy nawet w Singapurze. Bedzie egzoticznie.
PS Meza z 99.9% spokojem wewnetrznym w sytuacjach kryzysowych zazdraszczam. Mnie do szaaaaaaluuuuu doprowadzaja drobne sprawy typu znalezienie kluczy zaraz przed wyjsciem z domu (oczywiscie biegne spozniona), brak social skills u osob na stanowiskach manadzerskich i takie tam --pi--. Przynudzam.
Dziekuje za opowiesc o psie. Spadl mi kamien z serca. Babciom zdecydowanie mowimy TAK.
Probke liryczno-oniryczna chcesz? A poszczekaj sobie troche....Dac Jej palec, to od razu cala reke chce...Co za kobita?! Pozdrawiam Cie. Twoj Pokorny Prostak.
Aaa... i jeszcze jedno...latajace po HP pomidory zwane rowniez kotami, smichy-chichy, pajace i kace...no wlasnie..... W moim przypadku to wyglada tak. Im wieksze labirynty w zyciu czili realu, im wieksza depresja i DNO, tym wiecej i glosniej Wam spiewam. To sie nazywa terapia smiechem. A ze ostatnio jakos tak duzo spiewam i wklejam tekst za tekstem z podtekstem, to prosze sie zlapac na wedke i zrozumiec, ze w realu to zakret za zakretem. Tak wale kawe na lawe, zeby wszystko bylo jasne i zeby nikt nie myslal, ze Sciana = Pajac = Clown. Po prostu nie umiem tak szczerze i od serca npisac o moich zakretach, gorkach, labiryntach i podchodach. Ukrywam je pokornie za piosenkami z tekstem. Taki lajf.
PS Emcia - nie Allan, a Alan Rickman (jedno "l"). Pilnuj sie, mlodziez nas czyta. Juliet Stevenson? Truly Madly Deeply? O to chodzilo?

MashMun - przynajmniej jedna uksztaltowana-chociaz-troche-przez-szkole sie znalazla. Dziekuje! Odnalazlam sens w mojej pracy. W nagrode zachowaj sobie temperowke. Jest Twoja!
A "cute" po polsku to jest "kjut". Phi!

Emcia - nie wytrzymalas, co? I wkleilas piosenke o jazzie! Czili zlapalas sie na wedke! No, jak rozkaz to rozkaz. Pozdrawia General Sciana.
Jakbys jeszcze chciala jakies duo, to wal w sciane, jak w siwy dym. Hi hi.
Dziekuje za wspolprace. Mozna (na) Ciebie liczyc. Licze...EMSI = 4 litery. Booo!!!!

Gocha - piekna opowiesc. Pozdrowienia dla Kasi i Kuby. Wzruszylam sie. Serio!

Rikki - jak to nie wiesz dlaczego w piosence pojawil sie "watek Rikkiego"? Hi hi. Wedka. Czili trafiony-zatopiony.
Aaaa...i jeszcze dziekuje za wyjasnienie, ze "chodzilo o pokore wobec niepoznawalnego, a nie o unizonosc". Koniec cytatu...Jestem prosta sciana, sloma mi z kowbojek wystaje, jak mi nie wyjasnisz, to nic nie kumam....
I jeszcze jedno - przeciez czarno na bialym widac, ze tamta rozmowa byla TAKA NORMALNA ;-) Nie nadymaj sie, bo jeszcze pekniesz. I znowu bedzie na mnie.
Pozdrawiam. Silna, chociaz Prosta, Konkurencja.

Kangurzyco - no cze. Dobrze i "wyrafineriowo" czujesz. Sciana wie WSZYSTKO. Phi! To jest wlasnie prawda oczywista i samoakceptacja. Chichrasz sie?... bo ja zdecydowanie TAK!

Trzynastko - patrze w lustro i co widze? Twarz ze skurczonymi od stresu miesniami oraz apetyt na zycie. To co to oznacza? Ze osiagnelam 50% fajnego wieku? Czili, podarzajac tropem Kangurzycy, "nie podsumowalam sie" jeszcze. Tyle jeszcze do zrobienia, np rozluznic te miesnie. Wdech. Wydech. Pozycja Fajnego Wieku.
PS Pozdrowienia dla Bolka z Furmanka.

Kangurzyco - freedom dla Balwankow, czili Balwanek Rights!

No i spadam zanim nadleci jakis bumerang.
Pojawiam sie i znikam. W ogole mnie tutaj nie bylo.
Avatar użytkownika
Ściana
 
Posty: 2652
Dołączył(a): So, 05.03.2005 01:34
Lokalizacja: KREDENS

Postprzez znad maasu Cz, 08.12.2005 09:12

Usmiechy:)

Oh My Love Lyrics (John Lennon)

Oh my love for the first time in my life,
My eyes are wide open,
Oh my lover for the first time in my life,
My eyes can see,

I see the wind,
Oh I see the trees,
Everything is clear in my heart,
I see the clouds,
Oh I see the sky,
Everything is clear in our world,

Oh my love for the first time in my life,
My mind is wide open,
oh my lover for the first time in my life,
My mind can feel,

I feel the sorrow,
Oh I feel dreams,
Everything is clear in my heart,
Everything is clear in our world,
I feel the life,
Oh I feel love.
Avatar użytkownika
znad maasu
 
Posty: 186
Dołączył(a): Pn, 16.05.2005 23:24

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Archiwum



cron