codzienność przytłacza mnie
ginę sama w sobie
uśmiechem zakrywam ból
strach przypiera mnie do muru
moje ciało nie tworzy całości
każda cząstka mnie stanowi
całość sobie samej
uciekam...
biegnę co sił w nogach przez ciemny las
widzę jasny punkt więc kieruję się tam
wbiegam na polanę
upadłam
przeglądam się w kałuży
patrzę prosto w oczy śmierci
słyszę jakieś głosy
...musisz żyć...
...musisz umrzeć...