Pani Krystyno,
Pani jest taka mądra, może Pani mi coś poradzi... 10 lat temu pracowałam w wielkiej firmie. Kiedy pracodawca zdecydował, że chce mnie się pozbyć zaczął namawiać pracowników, żeby przechodząc koło mojego łóżka pociągali nosem, pochrząkiwali i rozpuszczali na mój temat jak najgorsze plotki. Rozstałam się z firmą w konflikcie częściowo tylko spowodowanym tym, że nie byłam do końca szczera w swoim CV. Pracodawca przez następne 10 lat, za pomocą prywatnych detektywów i podstawionych "przyjaciół", kierował moim życiem doprowadzając do tego że traciłam kolejne prace. Kiedy je traciłam szłam na L4 które pracodawca znowu wykorzystywał do rozpuszczania plotek, że nie pracuję, bo jestem "leniwa". Obecnie znów jestem na zwolnieniu i nie mam pracy bo i w ostatniej pracy dano mi zrozumienia że mam odejść. Pracownicy firmy zaczęli pociągać nosem przechodząc koło mojego biurka. Po moim odejściu, a mieszkam teraz w małym mieście, zaczęli pociągać na mój widok nosem sprzedawcy w sklepie, sąsiedzi i wiele innych osób, z którymi codziennie się kontaktuję. Nie jestem już w stanie tego znosić, w wyniku tych problemów w grudniu zeszłego roku spowodowałam wypadek samochodowy ze skutkiem śmiertelnym. Byłam z tym na policji, ale powiedzieli, ze to jakaś dziecinada i że muszę mieć dowody. Nie chcieli pomóc. Wiem, że to wszystko brzmi nieprawdopodobnie, ale dla mnie to jest bardzo trudne i czuję, że jestem na granicy wytrzymałości. Jeśli Pani również uważa, że brzmi to mało prawdopodobnie, to proszę mi przynajmniej powiedzieć, co Pani by zrobiła na moim miejscu gdyby to była jednak prawda. Wiedząc, że w przypadku sprawy sądowej pracodawca Panią zniszczy, a w całej sprawie nie jest Pani bez winy...
Z góry dziękuję i serdecznie pozdrawiam,
Jadzia