Biedronki coraz częściej siedzą na moim parapecie.
Czują się nadto dobrze i wytwornie! Cieszy mnie to!
Czasem zdumiony był nawet kwiecień, że tak urządziły się spokojnie. A euro w zasięgu wzroku i roku niecałego.
Zbratały się biedronki ze storczykiem, który tuż po zimie zakwitł.
A gupików w tą myśl płynie cała zgraja... coraz bliżej...i bliżej...
Choć do matematyki im cieplej już niż w wcześniej, to pamięć ryby nie jest długa… do trzech liczyć nauczyły się.
A biedronki zlękły się, że ta woda w akwarium to ich łzy.
A Żonkil?
-Te biedronki to szalone albo głupie są – pomyślał.
-Żeby siedzieć tak w chałupie, kiedy ma się skrzydła… w kropki!
Doniesiono mi, że bujają się na lampionie. Kustoszki origami. Z tymi swoimi dylematami: parapet czy kaloryfer?
A pani gupik-owa po rekonwalescencji nabrała wigoru godnego gwiazdy z Hollywood.
I choć straciła oko w starciu z pewnym bojownikiem, potrafi się cieszyć widokiem jak mało kto.
Ma parcie na to szkło… w akwarium. Podczas zabawy w ”połknij bąbelka” i tak cały czas zerka, czy był wzrost rtęci w termometrze. To dopiero kolekcjonerka!
Na parapecie dzieje się czasem więcej niż można zapisać...