PLE¦NIAK
To pierwsze ciasto, które nauczyłam się robić wieki temu. Traktowaliśmy je w ciężkich czasach jako namiastkę słodkości, o jakich mogliśmy tylko pomarzyć. Dlatego musiało poczekać parę lat, zanim się „zrehabilitowało”. Teraz zajadamy się do woli.
Trochę się sama zestresowałam pisząc ten przepis, ale to naprawdę prościzna. Moim zdaniem można spróbować nawet, jak się nie ma spokoju mnicha buddyjskiego...
2 szklanki mąki krupczatki (może być szklanka krupczatki, szklanka pszennej)
1 szklanka cukru
4 jajka
1 masło (od biedy margaryna, ja wolę masło)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1,5 łyżki kakao
dżem porzeczkowy (albo jakiś inny, ale powinien być kwaskowaty; za wynalazki typu jabłka lub gruszki nie odpowiadam)
prodziż (na blasze nie bardzo, ja w każdym razie nie próbowałam)
szczypta wiary we własne możliwości
Żółtka oddzielić od białek.
Mąkę, proszek do pieczenia i pół szklanki cukru wymieszać z masłem, najlepiej jak jest zimne masło, to się je sieka się w tej mące nożem. Jak masło już się połączyło z resztą, dodać żółtka i ugnieść na jednolitą masę. Co wyszło, podzieli na trzy części. Do jednej dodać kakao i znów ugnieść. Jeśli kakao jest słabe, dodać więcej, ciasto powinno być ciemne, ale też nie można przesadzić, bo będzie gorzkie. Teraz te kawałki ciasta można wsadzić do lodówki i zająć się białkami.
Białka ubić z połową szklanki cukru na sztywną pianę. Można to zlecić dziecku, jak się ma, ucieszy się. Dla laików – na początku do białek można dodać szczyptę soli i ubijać do białości. Dopiero jak zacznie sztywnieć, dodać cukier i ubijać do upadłego. Dobrze ubite białka są białą i sztywną masą, która sama nie ma prawa wypływać z naczynia (to możliweJ).
Prodziż natrzeć tłuszczem, posypać mąką, czyli standardowo. A potem po kolei. Na spód rozgnieść BIAŁE ciasto, na to rozprowadzić DŻEM, na dżem pokruszyć CIEMNE ciasto, na to PIANę z białek, na wierzch znów BIAŁE. Z pieczeniem to wiecie, na węch i wzrok...
Powodzenia