Droga Pani Krystyno!
To był magiczny wieczór, jak zwykle cudowna, wspaniała, urocza Krystyna Janda- fenomenalna Shirley Valentine. Cieszę się bardzo, że byliśmy na spektaklu i to w pierwszym rzędzie, tak blisko- bardzo blisko. Co za przeżycie!!! Bilety- prezent od męża czekały pod choinką, a to już minęło sporo czasu... i to czekanie!. Pechowo na kilka dni przed spektaklem rozchorował się mąż, ale moja determinacja wyleczyła Go i razem przeżywaliśmy te cudowne chwile z Panią w roli głównej. Chcę jeszcze dodać, że obok mnie siedziała urocza młoda osoba. W przerwie powiedziała mi, że jeździ do różnych miast i chodzi na wszystkie spektakle z Pani udziałem. Mówiła, że ładuje w ten sposób "baterie". Zgadzam się z tym stwierdzeniem, bo rzeczywiście daje Pani energię na co najmniej kilka dni... tygodni i jeszcze dłużej!
Dziękujemy jeszcze raz, za radość, uśmiech, prawdę życiową, refleksję, dowcip i serce!
Jak dobrze trochę się pośmiać... w tej smutnej politycznie, szarej rzeczywistości!!!
Jeszcze raz dziękujemy.
Pozdrawiamy wiosennie ,
Serdeczności Beata z Puszczykowa.Też czasami bywam "Shirley Valentine"