... bardzo się Kraków rozzłocił, rozelśnił w tych kolorach jesiennych. Jakoś mnie tu długo nie było, choć śledzę nieodmiennie Pani wypowiedzi, to co Pani mówi w mediach i zgadzam się ze wszystkim, choćbym bardzo chciała, żebyśmy się wszyscy mylili...
Taka mi się jesień zdarzyła, że i klonom liście opadły i mnie i szykują mi się chyba zmiany zawodowe, których nie przewidywałam. Moje nawet nie trzydziestoletnie "ja" patrzy na to z niemałym przerażeniem, bo nigdy nie należałam osób, którym zmiany robiły dobrze na głowę. Ale widać trzeba się odważyć i zrobić krok do przodu, żeby się rozwijać i samemu sobie szansę dawać.
Sporo mnie to wszystko nerwów kosztuje, jest płacz i zgrzytanie zębów. Dlatego dziekuję Pani Krystyno za "Pomoc Domową" w sobotę - tak dobrze jest się po prostu śmiać, zafundować sobie czas beztroski, bezstresu, luz w nerwowej codzienności. Kiedy życie "nie robi dobrze na głowę" - Pani - wręcz przeciwnie, jak balsam na ducha. Moi przyjaciele mówią, że był taki moment, kiedy na całej sali zaśmiałam się tylko ja - widać coś sobie w tej sztuce znalazłam wyjątkowo dla siebie radosnego. Szarpnęliście we mnie wesołą struną - dzięki za to serdeczne
Lubię teatr. Lubię ten dramatyczny, poważny, ten po którym się chodzi cały tydzień z myślą jeszcze w spektaklu. Ale lubię i ten - radosny, jakby pomylony, szalony. Wracam do Pani nieodmiennie - do Shirley, do Elżbiety, do Callas, teraz do Beaty. Za każdym razem mam jedną i tę samą myśl - że patrzenie na Panią jest najczystszą przyjemnością, radością obcowania z wielką klasą. W zasadzie "kupuję w ciemno" wszystko, co Pani przyjdzie do głowy. Lata lecą i moje kolejne listy do Pani, a nic się nie zmienia - patrzę wciąż z podziwem w górę. I jest Pani w moim życiu stale obecna.
Pięknych dni Pani Krystyno
Ania