Szanowna Pani Krystyno,
jeśli dziś nie napiszę, to nie napiszę. Od lat po cichu jestem z Panią. Czytam Pani książki, śledzę dziennik, z zachwytem oglądam Pani spektakle, choć nie zawsze jest to możliwe, bo od Warszawy dzieli mnie 200km. Mój mąż, odkąd zabrałam go do Pani teatru i zobaczył Panią na scenie, szczerze Panią podziwia, choć przedtem był wobec Pani sceptyczny. Cała Pani rola, a zwłaszcza monologi w "Marii Callas" pozwoliły mi doświadczyć, co to znaczy, że sztuka może wstrząsnąć człowiekiem. Chcę, żeby Pani wiedziała, że jest Pani dla mnie absolutnym uosobieniem siły i mądrości. Ilekroć czytam w Pani dzienniku o przygotowaniach do wystawienia kolejnych sztuk teatralnych (a tak właśnie było i dziś) i widzę zdjęcia z pracy nad scenariuszem, zazdroszczę wszystkim, którzy z Panią pracują tej atmosfery, tego działania, tego twórczego potu i krwi. Nie chcę, żeby to zabrzmiało zbyt górnolotnie,ale tak właśnie myślę: kiedy odeszła pani Wisława Szymborska, a nie tak dawno pan Andrzej Wajda powiedziałam moim uczniom, że polskiej kulturze i Polsce w ogóle ubyło mądrości. Niech cieszy się pani długim życiem w pełni sił, by nie ubyło nam jej jeszcze bardziej. Z całego serca życzę Pani wszystkiego dobrego!