Niesamowita kompozycja przedstawienia: w swietle jupiterow to Callas - pewna siebie, wyniosla, wladcza, swiadoma swej wielkosci i wyjatkowosci, kaprysna i gwiazdorska, emocjonalna, niepokorna, dumna.
W ciemnosci to Maria - otoczona mrokiem, za ktorym sie czai nie wiadomo co, zalekniona, samotna, raniona bolesnie arogancją cynicznego i grubianskiego kochanka, kobieta pragnaca milosci i macierzynstwa, upokorzona, porzucona, zlekcewazona, krucha.
Zbyt dumna, zbyt krucha.
Mysle z podziwem o tym, jak Pani te dwoistosc pokazuje. Bo dzieki Pani kreacji Callas zachwyca, zdumiewa, momentami szokuje, Maria zas budzi najcieplejsze uczucia empatii.
I choc byla prawdopodobnie kobieta straszną, emocjonalnym potworem, kaprysną i zlosliwą primadonną - to zagrala Ją Pani tak, ze budzi szacunek.
Zawsze najbardziej lubilam "Casta Diva"... dzis slucham Normy z jeszcze wieksza uwaga. Dziekuje.