Dzień dobry Pani Krystyno!
Wczorajsza Shirley... dawno niewidziana znajoma była jakaś taka pełna pozytywnej energii i pogody ducha, rozweselona. Jakoś jeszcze bardziej niż zwykle. Wracam ze spektaklu, czytam dziennik i wszystko jasne. Relaks na łonie natury dobrze Pani zrobił . Ja wczorajsze popołudnie spędziłam w przepięknym Ogrodzie Botanicznym w Powsinie. I podobnie jak Pani zagapiałam się w zieleń, kwiaty pachnące przecudnie ( nadzwyczajne rododendrony! Przeslałabym zdjęcia, ale nie umiem robić dobrych, więc się za to nie zabieram). Spacerowałam dość dużo, jak na moje możliwości, dotarłam więc do teatru ostatkiem sił, ale też w zupełnie przyjemnym nastroju. Śmiałam się dużo i serdecznie tylko ta dzwoniąca komórka na początku ech :/. Ale wracając do Shirley, różnie ją odbieram, czasami się zupełnie rozklejam po spektaklu, ale wczoraj było jakoś tak lekko miło i wesoło.
W stan całkowitego rozbawienia wprowadził mnie już Mayday 2 widziany kilka dni wcześniej. Czułam się jakbym wpadła w jakiś niekontrolowany wir śmiechu. Tempo zawrotne, przypominało taki wir właśnie. A wszystko perfekcynie dopracowane. Od nadmiaru wesołości bolała głowa, choć było przecież bez procentów . Ten drugi Mayday chyba jeszcze śmieszniejszy niż pierwszy. Rewelacja! To była dla mnie prawdziwa niespodzianka w deszczowy dzień. Lepszej nie mogło być. Wszyscy aktorzy świetni, szczególnie Pan Artur Barciś i Pani Marysia. Szałowi od pierwszych chwil na scenie. Pan Rafał Rutkowski to od teraz "Człowiek z abażurem na głowie" . Talent nadzwyczajny, chyba trochę "niewykorzystany". Na szczęście jest u Was. Po spektaklu pomyślałam sobie, jak niesamowicie trudno jest zrobić tak śmieszną komedię, farsę i utrzymywać widza w stanie nieustannego rozbawienia. Mnie to "trzymało" nawet kilka dni! Jeden żart pociągał za sobą drugi i tak do samego końca. Ale to nie taki żenujący, po którym nie wiadomo czy mam się śmiać czy raczej płakać i zastanawiać się co ze mną jest nie tak. Tu wszystko na najwyższym poziomie. Właściwie nie powinnam się dziwić. Skoro Pani była "głównodowodzącą" to gwarantuje pewien poziom.
I nie potrzeba żadnych specjalnych efektów, performance'u jak to się dzisiaj nazywa. Wystarczy aktor i historia którą ma do przekazania widzowi, ot tak po prostu bez zbędnego "kombinowania".Ja jakoś tej "nowoczesności" i oryginalności w teatrze nie pojmuje, zwłaszcza gdy jest ona rozumiana jako np: tarzanie się w blocie w imię dotarcia do "czystej" prawdy. Nie jest mi to też specjalnie potrzebne. I dlatego przychodzę do Pani. I oglądam to co znane i wciąż wywołuje emocje. I wyczekuję nowego, bo wiem, że się nie rozczaruję. I to nie tylko ja to wiem, sadząc po frekwencji w Waszych teatrach. Mam taki dobry czas ostatnio, aż boję się myśleć. I Pani życzę tego samego, nieustająco dobrego czasu i Fundacji i poza nią. Niech Pani odpoczywa tak, jak lubi i umie, nawet jeśli to miałoby oznaczać czytanie trzech książek naraz .
Pozdrawiam bardzo serdecznie
Ewa Sobkowicz