Pani Krystyno,
jechałam dziś do księgarni po prezent i podrodze słuchałam radia.
W radio nadawali w południe program (włączyłam w połowie chyba) o tym że dzień matki jutro, że matkę należy kochać itd.
No i chodził jakiś dziennikarz po ulicy i pytał przechodniów za co kochają swoją matkę
rozmówcy z grubsza w wieku 15-45 lat
i odpowiedzi padały:
(w czasie od mostu łazienkowskiego po plac konstytucji)
"za to że dobrze gotuje"
"bo zawsze jest w domu"
"że zawsze mam obiad" (tych o gotowaniu w każdej postaci było dużo)
"za to że dopierze moje spodnie nawet po 3 tygodniach obozu w lesie" (o to prawda, wyzwanie!)
"że tak dobrze w domu sprząta"
"za to że wszystko mi prasuje nawet majtki" (mój "ulubiony" powód kochania)
i o zgrozo!
nie padło od mostu łazienkowskiego po plac konstytucji
"bo jest moim przyjacielem"
"bo ma ciekawa osobowość"
"bo ma szeroką wiedzę"
"bo mnie inspiruje"
"bo jest dla mnie wzorem człowieka"
"bo jest dla mnie wzorem kobiety"
itp...
tak sobie pomyślałam... jakie beznadziejne jest postrzeganie matki
(opłacono gosposia też pierze, prasuje i gotuje i też jest to na czsas)
i chyba te matki muszą być nieciekawe?
czy dzieci?
wszystko razem?
Czy te dzieci jak same zostaną matką też zmienią się "w to coś" (urządzenie wielofunkcyjne piorąco-gotująco-sprzątające bez funkcji nauka i wsparcie)?
Jak Pani myśli skąd się bierze taki obraz matki?
AMC