Zwierzyniec...

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Zwierzyniec...

Postprzez Rinka Pn, 11.02.2013 20:12

Witam Pani Krysiu

Opisała Pani tak pięknie ten swój "Zwierzyniec", że popłakałam się z radości. Sonia pobiła wszystkich tym kołnierzem. Od małego dziecka przynosiłam co róż jakieś zwierzaczki, a to pieska, a to kotka, a to chorego ptaszka. Przygarniałam co mogłam. Miałam najukochańszego i najwierniejszego przyjaciela psa o imieniu Jeki. Jak był malutki nazywaliśmy go Kuleczka. Lubił się zwijać w kłębek i turlać po podłodze. Kiedy podrósł, jadł to co mama dawała kurom. Śmieszny był i taki uroczy. Szczególnie jak budził mamę, by go wypuściła na dwór. Mieszkaliśmy wtedy we wsi niedaleko Wrocławia. Wystarczyło tylko uchylić drzwi, a ta powsinoga leciała w jemu tylko wiadomym celu. Wracał kiedy chciał. Odprowadzał mnie i brata do szkoły, która była jakieś 2 km. Codziennie też czekał przed szkołą jak kończyłam lekcje. Skąd wiedział, o której, nie mam pojęcia do dzisiaj. Widać, miał swój psi instynkt. Kiedyś pojechałyśmy do Cioci. Babcia miała się zaopiekować naszym Jekusiem. Kiedy wróciliśmy babcia ogłosiła nam smutną nowinę, że nasz piesek zginął pod kołami wozu. Leciał za babcią, a ta pojechała z pewnym panem wozem. Mężczyzna nie chciał wziąć Jekiego na wóz, mimo, że jego pies był na wozie. Napadły go wilczury, a schronił się pod wozem. Niestety kiedy wóz ruszył...nasz piesek zginął. Szlochaliśmy wszyscy, ja, mama i brat. To był nasz przyjaciel.

Kiedy zamieszkaliśmy we Wrocławiu, mieliśmy też psy i koty. A dziś mimo, że bardzo kocham zwierzęta, nie wolno mi ich mieć. Mam brak odporności. A immunolog zakazał wszelkich kontaktów ze zwierzętami.
Po wyjściu ze szpitala dostałam taką "litanię" co mi wolno, a co nie, że chyba trzeba by tylko siedzieć w domu i z nikim się nie widywać.

Nie wiem co jest, ale wszystkie psy, jak jestem gdzieś u kogoś, szaleją na moim punkcie. Zaczepiają i chcą bym je głaskała i najchętniej by mnie nie spuszczały z oka. Zalizałyby mnie a mi tego nie wolno, bo zaraz liszaje dostaje. Mój kolega, gdy pojechałam do niego do Niemiec, powiedział "co zrobiłaś z moim psem? On zwariował na twoim punkcie". Kiedy wyjeżdżałam pies płakał, skomlał, nie chciał mnie puścić. Tragicznie mi było się z nim rozstać, bo bardzo go pokochałam.

Psy moich kuzynek, obie labradorki, jedna czarna a druga biszkoptowa włażą mi na kolana. Mimo, że je spycham, to ciągle domagają się pieszczot z mojej strony.

Na koniec dodam, że bardzo Pani zazdroszczę tego "zwierzyńca" mimo, że stwarzają wiele problemów, to jednak kochają bezwarunkowo. To chyba oprócz matczynej, jest najczystszą postacią miłości na tym padole łez.

Pozdrawiam serdecznie
Basia
Avatar użytkownika
Rinka
 
Posty: 8
Dołączył(a): Śr, 03.08.2011 10:46
Lokalizacja: Wrocław

Re: Zwierzyniec...

Postprzez Krystyna Janda Pn, 11.02.2013 23:49

Pani Barbaro, dziękuję za list i życzę nabra ia odporności na wszystko, na trudy życia także. Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja