przeczytałam Pani ostatni wpis dotyczący synów (wnucząt) i uśmiałam się tak, jak niegdyś czytając Pani felietony, a potem książkę "Moje rozmowy z dziećmi". Ileż to dzieci dostarczają radości i anegdot. Sama rozkosz, choć bywają "złośliwe", nie bacząc na nasze mikrodemencje

Przypomniała mi się też Pani opowieść (anegdoty) o Pani Tacie, które opowiadała Pani w tym roku w Darłówku na Festiwalu Media i Sztuka.
Czekam na książkę, o której Pani wspomniała



A wracając do dzieci, to przypomniała mi Pani anegdotkę z moją córką, kiedy miała lat 3, a może nawet 2. Przezabawna. "Będąc młodą..." mamą - nadgorliwą mamą (!), koniecznie chciałam wprowadzić ćwiczenia logopedyczne - trzylatce!



A było to tak.
Poprosiłam, by Córka powtarzała za mną arcytrudne słowa:
- Król Karol - mówię.
- Klul Kalol - odpowiada mała córeczka
- Kupił królowej Karolinie - dobitnie artykułuję
- Kupił klulowej Kalolinie - słyszę cieniutki, niepewny głosik.
- Korale koloru koralowego - myśląc jednocześnie, że teraz, to już chyba nie powtórzy. Za trudne. I jaka "złośliwa" satysfakcja matczyna, która tylko czeka, by powiedzieć "nie umiesz?"


Chwila dłuższej przerwy - cisza i słyszę taką oto dziecięcą, rozbrajającą na kolana odpowiedź:
- R Ó Ż A N I E C !
Miłego dnia dla naszych małych filozofóww - kochanych naszych dzieci!
Życzę dużo, dużo zdrowia Pani i całej cudownej Rodzinie

Ukłony serdeczne i pozdrowienia
Joanna