Droga Pani Krystyno,
pisze Pani o pewnej tradycji, którą "podczas wakacji tutaj, stają się spotkania z towarzystwem spędzającym także co roku wakacje w Toskanii , 60 kilometrów od nas. Kolorowa grupa związana z K. Warlikowskim, M. Szczęśniak i J. Poniedziałkiem."
Te słowa przypomniały mi, skądinąd niezwykły, film Krzysztofa Warlikowskiego "Italiani", który wg Jego słów zrodził się z fascynacji Toskanią, m.in. podczas pobytu ekipy na toskańskiej prowincji Grosetto.
Po tym co Pani teraz napisała w dzienniku, wrażenia z filmu nabrały pełniejszego wymiaru.
Przypomniałam sobie ten niezwykły klimat, który wspaniale udało się twórcom filmu przenieść na duży ekran. Niezapomniany!
Więc to m.in. TAM Państwo tworzycie tak wspaniałe rzeczy?!
Przesyłam Pani poniżej kilka słów, które w natchnieniu chwili napisałam ponad rok temu po projekcji "Italiani' w naszym Teatrze Polskim.
Wspaniała klamra czasu teraz się stworzyła.
Jeśli ma Pani jeszcze możliwość, to bardzo proszę przekazać ode mnie gorące pozdrowienia Waszej toskańskiej ekipie!
Dziękuję!!!
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Italiani. Recenzja
Napisano przez Anna Mrożek dnia poniedziałek, Marzec 14, 2011
Film „Italiani” to intrygująca podróż w głąb mrocznej natury ludzkiej, zawieszona pomiędzy filmem a teatrem, w miejscu gdzie emocje i myśli znajdują wspólny mianownik.
Ten tajemniczy obraz powstał jako efekt czteroletniej współpracy młodego, poszukującego reżysera Łukasza Barczyka i awangardowego reżysera teatralnego Krzysztofa Warlikowskiego. Pomysł realizacji produkcji powstał spontanicznie, podczas wakacji w zabytkowym pałacu na toskańskiej prowincji Grosetto we Włoszech. Jak wspomina sam reżyser: [Ten projekt] zrodził się w Toskanii z fascynacji miejscem i ludźmi, z którymi się tam znalazłem. To film zupełnie niezaplanowany. On się nam naprawdę przydarzył! Trafiliśmy do włoskiego pałacu całą grupą: Krzysztof Warlikowski, Jacek Poniedziałek, scenografka Małgorzata Szcześniak, operatorka Karina Kleszczewska. Zobaczyłem tam nas, siebie, Warlikowskiego i powiedziałem, że chcę tu zrobić film.
Od pierwszej sceny, rozgrywającej się nad morzem, klimat toskańskiej przyrody ogarnia i wciąga swoimi odgłosami, kolorami, zapachami, szumiącymi na wietrze liśćmi drzew, uderzającymi o brzeg kamienistej plaży falami. Jednak sielską, leniwą atmosferę zaburza nieustannie niepokój, przeświadczenie, że pod osłoną spokojnie płynącego życia, wydarzają się rzeczy tragiczne i mroczne. Intryguje postać mężczyzny, powoli pchającego na wózku inwalidzkim starszą sparaliżowaną kobietę. Wyraźnie odczuwalna silna więź uczuciowa między tym dwojgiem nasuwa pytanie: kim dla siebie są? Mężem i żoną, parą przyjaciół, a może łączy ich coś tajemniczego?
Odpowiedź na to pytanie powoli odkrywają kolejne etapy filmu, znajdując swoje potwierdzenie w końcowej scenie powrotu na plażę.
Ekran tytułowy, w którego tle w przyspieszonym tempie drgają na wietrze liście drzew rosnących przy pałacu, sugerując, że czas będzie upływał tu w nienaturalnym rytmie, ilustruje zaskakująca muzyka. To pieśń Giovinezza (“Młodość”) – hymn włoskiego faszyzmu. Może ona sugerować, że akcja umieszczona jest we Włoszech w latach II wojny światowej. Ale to tylko iluzja, być może symbol i podkreślenie degeneracji człowieczeństwa na wzór faszystowskich oprawców. Albo sugestia niezmienności niszczących, mrocznych aspektów duszy człowieka, niezależnie od czasów, czy momentów dziejowych. Wszak można tu odnaleźć wyraźne odniesienia i do historii Hamleta Szekspira i do przesłania Zmierzchu Bogów Viscontiego.
Akcja filmu jest powolna, spokojna, chwilami jakby zatrzymana w czasie. Obserwujemy niemego mężczyznę Bruna, który całe dnie spędza na zatapianiu się we własnych myślach. Wyleguje się na sofie w półmroku wnętrz pałacu, odpływa w medytacje leżąc w pościeli na łóżku albo odpoczywa na kamiennych blokach w cieniu roślinności pnącej się po fasadzie budynku. Ale to tylko pozorny spokój. Jego wnętrze rozpalają namiętności, chęć zemsty, żądza krwi i pożądanie seksualne do swojej matki.
W fabule filmu powraca do rodzinnego domu (pałacu) po informacji o śmierci swojego ojca, który ukazując mu się jako duch zdradza tajemnicę swojego zgonu. W pewną burzliwą noc, mordu na nim dokonują żona i jej kochanek – brat i wuj Bruna. Wkrótce Bruno dokonuje zemsty i dusi śpiącego w kryjówce w lesie wuja Massimo (w tej roli bardzo sugestywny Jacek Poniedziałek). Teraz już tylko jego jedyną namiętnością będzie chęć zaspokojenia związku kazirodczego z matką. Zatrważający jest fakt, że oboje tego pragną z zupełną, by się zdawało, naturalnością. Jakby pozbyli się wszelkich dylematów moralnych, jakby to świat miał zaakceptować ich odmienność, do nich się dopasować.
Choć w głównej roli występuje syn, szekspirowski „Hamlet” (udany debiut aktorski Krzysztofa Warlikowskiego), i to on jest centrum postępujących wydarzeń, dramaturgię buduje postać jego kontrowersyjnej matki Teresy. Renate Jett, która wcieliła się w postać Teresy, jest ogniwem zapalnym całej historii. Ta austriacka aktorka teatralna, związana również z teatrem Warlikowskiego, niezwykle sugestywnie oddała charakter swej bohaterki, prezentując kunszt aktorski na wysokim poziomie. Momentami zagubiona „Lolitka”, kiedy indziej kobieta-wamp, pozornie bezwzględna i zdemoralizowana seksualnie matka, tak naprawdę jest osamotnioną, nieszczęśliwą kobietą, zamkniętą i zniewoloną w świecie swych wybujałych fantazji. Nawet desperacka próba samobójcza nie przynosi ukojenia…
Niesamowite zdjęcia Kariny Kleszczewskiej zasługują na odrębną ocenę. Bardzo ciekawe jest umiejscowienie kamery, stającej się niemym świadkiem postępujących wydarzeń. Przyjęła rolę obserwatora, ukrytego w ciemnych zakamarkach pałacu, pokazującego zachowania bohaterów w chwilach intymności i samotności, rejestratora przebiegu procesu na sali sądowej i ukrytego wśród roślinności „podglądacza” toskańskiej przyrody i życia.
W filmie zastosowano wiele niekonwencjonalnych, interesujących technik realizatorskich. Od rzeczywistej, naturalnej rejestracji plenerów, poprzez obróbkę kadrów przywołujących obraz starych zniszczonych czarno-białych zdjęć lub wyretuszowanych fotografii w sepii, aż do zakrzywień i rozmazań kadrów na brzegach kliszy filmowej. Zabiegi te spowodowały wielopłaszczyznowość odbioru i dużą dowolność interpretacji. Większość ujęć została zrealizowana w ponurej tonacji wnętrz pałacu. Tu zdecydowanie widać rolę przewodnią Krzysztofa Warlikowskiego. Do złudzenia widz ma wrażenie, że siedzi na widowni teatru i obserwuje wydarzenia na teatralnej scenie. Służyła temu również oszczędność w dialogach i częste, nieruchome, bezgłośne ujęcia postaci (główny bohater nie wypowiada żadnego słowa).
Postępujące etapy fabuły filmowej wyznaczają hasłowe napisy u dołu ekranu, dzielące akcję na wyraźne bloki: Podejrzenie, Wiosna, Proces, 3 lata później, Tego samego popołudnia itd. Funkcję narratora przyjmuje również ścieżka dźwiękowa Roberta Sędzickiego, wprowadzająca nastrój smutku i rozpaczy Marszem pogrzebowym Fryderyka Chopina lub odradzającym się życiem w Czterech porach roku. Wiosna. Vivaldiego, stanowiąca w końcowym akcie swoistą klamrę ze sceną na plaży, rozpoczynającą film.
Najnowszy film „Italiani” Łukasza Barczyka, znanego już z głośnych, kontrowersyjnych produkcji, takich jak m.in. Patrzę na ciebie, Marysiu, Przemiany czy Nieruchomy poruszyciel, jak również kilku dobrych realizacji Teatru Telewizji (m.in. Hamlet z 2003 roku) jest propozycją dla wymagającego widza. Ceniącego we współczesnym kinie nowatorstwo, chęć wyjścia poza ramy tradycyjnej kinematografii, poszukującego nowych wartości i kierunków poznania otaczającego świata.
Dla teatromanów, film zrealizowany wspólnie z Krzysztofem Warlikowskim może być znakomitym kąskiem i formą spojrzenia na teatr poprzez pryzmat taśmy filmowej.
Anna Mrożek
„Italiani”. Reżyseria: Łukasz Barczyk. Współpraca: Krzysztof Warlikowski. Obsada: Krzysztof Warlikowski, Renate Jett, Jacek Poniedziałek, Thomas Schweiberer, Margherita di Rauso. Zdjęcia: Karina Kleszczewska, Muzyka: Robert Sędzicki. Dystrybucja: Gutek Film. Polska 2010.
http://www.coolturka.com.pl/2011/03/14/ ... -recenzja/
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Do zobaczenia Pani Krystyno 1 października w Bydgoszczy. Pozdrowienia!!!
Ania Mrożek