"widz, który wyszedł z naszych teatrów przed końcem"

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

"widz, który wyszedł z naszych teatrów przed końcem"

Postprzez mnna N, 03.06.2012 11:57

Kochana Pani Krystyno,
dziś mam wreszcie wolną chwilę, by w spokoju poczytać korespondencję. Z dziennikiem jestem na bieżąco.( Z Pani strony klikam też codziennie w Pajacyka.) Listy potrzebują czasu. Właśnie dziś dotarłam do postu jackblack'a o jego pierwszym pobycie w teatrze. Pani odpowiedź bardzo mnie wzruszyła i przypomniała pewne zdarzenie z naszym udziałem.
Wczesnym rankiem wyruszyliśmy pociągiem ze Stargardu do stolicy.Mieliśmy w planie spokojny dzień ze spektaklem na wieczorny deser. Wszystko dograne i zapięte na ostatni guzik. Spektakl cudowny, Pani kreacja, jak w tytule - Boska!, pozostali aktorzy prześwietni. Na sali obecny był tego dnia pan Marcin Kociniak, którego żywiołowa reakcja powodowała zwielokrotnione salwy śmiechu na widowni. Kompletnie "odlecieliśmy", magia teatru pochłonęła nas całkowicie. I nagle w głowach czerwona lampka. Taksówka czeka! No właśnie, czy jeszcze czeka? W dodatku dawno nie widziana przyjaciółka "kwitnie" oczekując nas na dworcu centralnym.Tu owacje, kurtyna podnosi się kilkakrotnie, a my przeskakując pomiędzy widzami siedzącymi na schodach, przemykamy do wyjścia. Czuliśmy się podle, nie podziękowaliśmy tak jak zamierzaliśmy, nie podelektowaliśmy się atmosferą teatru, nie omówiliśmy swoich wrażeń na spokojnie. Uciekliśmy.
Jak to się stało? Mieliśmy wszystko obliczone z półgodzinnym okładem. Zapomnieliśmy, że teatr, to żywy organizm, a przecież sami pracujemy z ludźmi. Pan w szatni pytał o powód dezercji, tym bardziej było nam, po ludzku, głupio. Zdążyliśmy na pociąg. Przyjaciółkę jedynie uścisnęliśmy i pociąg odjechał. Nie musieliśmy nic uzgadniać. Oboje wiedzieliśmy, że już nigdy więcej nie zaplanujemy wyprawy do Polonii czy Ochu na styk.
Bywamy u Państwa, jak na dzielącą nas odległość, dość często. Zdarzało się nam wpadać w drodze powrotnej z Pragi, Krakowa czy Frankfurtu. Już bez pośpiechu. Daje to na ogroooooomną frajdę i staje się prawdziwym świętem.
Ps. Ufff, wyrzuciłam to z siebie! Ależ ulga. Kiedy tak skradaliśmy się jak złodzieje, miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie patrzyłam w stronę sceny, nie miałam odwagi. Zastanawialiśmy się, czy w jupiterach świecących wprost na Państwa widać, co dzieje się na widowni.
Ps2. W tym roku cały prawie sierpień upłynie nam pod znakiem Waszych spektakli. Urlop zaplanowaliśmy właściwie "pod repertuar" TP, Och-u i sceny plenerowej.
Serdecznie Panią pozdrawiam i przesyłam nieustanne wyrazy szacunku. Kłaniam się też nisko wszystkim Pani współpracownikom.
Marzenna
Avatar użytkownika
mnna
 
Posty: 76
Dołączył(a): Wt, 18.11.2008 06:07

Re: "widz, który wyszedł z naszych teatrów przed końcem"

Postprzez Krystyna Janda Pn, 04.06.2012 07:58

Moja Droga Pani! Przecież to jest zrozumiałe. Raz jedna Pani wyszła po 20 minutach z mojego monodramu, ja do końca spektaklu o tym myślałam , grając zastanawiałam się co Jej się mogło nie spodobać, albo co Ją znudziło czy oburzyło do tego stopnia że wyszła. Ta kochana Pani, potem została żeby powiedzieć obsłudze teatru, z prośbą o przekazanie mnie, że nagle się źle poczuła, zrobiło jej się duszno i bała się że zemdleje. Do dziś jestem Jej wdzięczna. Pozdrowienia i serdeczności.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja