„Mam nadzieję, że wiesz, co robisz obsadzając w roli Kleopatry karła z menopauzą” – usłyszał od 53-letniej Judi Dench (1.60 w kapeluszu) reżyser Peter Hall, rozpoczynający ponad 20 lat temu próby do „Antoniusza i Kleopatry”. Antoniusza grał Anthony Hopkins i spektakl ostatecznie okazał się wielkim sukcesem, a Judi Dench (zawsze) twierdziła, że trzeba mieć poczucie humoru na własny temat i poważny stosunek do pracy, którą się wykonuje. Szczęśliwie dla wielbicieli jej talentu zdania wciąż nie zmieniła
10 lat później reżyser John Madden obsadził ją w roli Królowej Wiktorii w filmie „Jej Wysokość Pani Brown” i po dobrym przyjęciu obrazu w Ameryce, 63-letnia aktorka musiała odpowiadać na pytania tamtejszych dziennikarzy w rodzaju „A co oprócz tego filmu i Bonda ma Pani na swoim koncie?” I jak tu streścić 40 lat bogatej kariery teatralnej – Czechow, Szekspir, Ibsen....
A dziś, w Wielkiej Brytanii na szczycie box office’u triumfuje komedia również wyreżyserowana przez Johna Maddena - „The best exotic Marigold hotel”. Opowiada historię brytyjskich emerytów, którzy zachęceni pobytem w luksusowym hotelu w Indiach muszą stawić czoła trochę innej niż oczekiwana rzeczywistości, przy okazji odmieniając swoje widzenie świata. Zastanawiające, że film przyciągnął do kin tylu widzów – czy to magia nazwisk wybitnych aktorów – Maggie Smith, Judi Dench, Bill Nighy, Tom Wilkinson, czy może znudzenie kolejnymi mrocznymi męskimi kreacjami z pościgami i zabójstwami w tle...
O dziwo, film wejdzie i u nas do kin, jakoś pod koniec kwietnia. Czyżby ktoś wreszcie zauważył, że nie wszyscy chcą oglądać roznegliżowane blondynki z długimi nogami, tęsknym wzrokiem rozglądające się za mężczyzną-zbawcą świata?
Najprawdopodobniej nie będzie Pani miała czasu, ale i tak zostawiam link do trailera, chyba warto http://www.youtube.com/watch?v=dDY89LYxK0w
A wracając jeszcze krótko do teatru, do Pani roli urodzinowej... Nigdy nie zapomnę wstrząsu i emocji, które wywołała „Mała Steinberg”. Później jeszcze tylko raz widziałam na scenie podobną metamorfozę. 70-letnia rosyjska aktorka, Alisa Friejndlich, w szarym dresie, sama na scenie, wydawałoby się – staruszka, zagrała chłopca umierającego na białaczkę, piszącego listy do Boga, w adaptacji książki Erica Emmanuela Schmitta „Oskar i pani Róża”. Obie te kreacje nie mogą się równać z niczym innym, są emanacją wrażliwości i aktorskiego talentu najwyższych lotów. No ale, to już było... Pytanie, jaka rola, teraz w 2012, sprawi Pani przyjemność/satysfakcję, bo że porwie Pani publiczność to wątpliwości nie ma
Cierpliwie oczekując, kłaniam się nisko, wierząc niezmiennie w magię i potęgę teatru...