Przeczytałam ostatni wpis i nie wiem czy śmiać się czy płakać.
Teraz czyta się to zabawnie, ale wtedy chyba nie było wesoło.
Działy się dziwne rzeczy i człowiek nie wiedział dlaczego. A to banda miernot skwapliwie dziergała jakieś idiotyczne intrygi, które niszczyły ludziom życie.
Pamiętam tamte czasy, Teatr Ateneum (w którym zaczęłam pracę już później, w 1983 r.), przedstawienia z Panem Sewerynem: Szewców, Bal manekinów, Mewę, Amerykę, uwielbiałam Hyde Park ("łączmy się w strączki" do dziś pamiętam) W niektórych grała również i Pani. Było pięknie i kto by pomyślał, że gdzieś tam, pod spodem, ryją jakieś nędzne robaki.
A teraz wywołuje to śmiech i zdziwienie, że coś takiego mogło się dziać.
Szczególnie rozbawiło mnie przeszukanie w ramach pracy semestralnej
Mnie zaś dziwi i to bardzo, że IPN często opiera się na takich bzdurnych plotkarsko-wyssanych z palca raportach, jak na historycznych, pewnych źródłach i wykorzystuje je do niszczenia ludzi dzisiaj.
Ale dość, czasy minęły, cieszmy się tym, że jest inaczej.
A ja w tym tekście zwróciłam uwagę na nazwisko Piotra Zaborowskiego.
Młody aktor, którego wtedy bardzo lubiłam (nie wiem dlaczego, był świeżo po szkole, grał małe role, ale zwracał uwagę), a który zmarł tragicznie, młodo. Do tego stopnia to przeżyłam, że pamiętam wielką burzę w dzień Jego pogrzebu.
Spowodowała Pani tym wpisem przypływ wspomnień z mojej młodości, moich pierwszych fascynacji teatrem, kiedy to zaczynała marna aktorka Krystyna Janda
A Pan Seweryn sprawił, że znów zaczęłam chodzić do Teatru Polskiego i na razie jestem zachwycona tym, co zobaczyłam (Hekabe z Panią Jankowską-Cieślak i Szkoła żon).
Uff nie zamęczam dłużej, ale czasami mam ochotę spotkać się z kimś, kto pamięta lepiej niż ja tamte teatralne czasy i powspominać sobie dawne spektakle i aktorów.
Przyjmuję samokrytykę, pozdrawiam serdecznie i życzę uśmiechu
Małgośka