UKŁONY PANI KRYSTYNO!
Chciałem napisać parę słów natychmiast po poniedziałkowym, telewizyjnym spektaklu p.t. „Boska”, jednak nie byłem w stanie połapać rozbieganych wrażeń.
Chociaż były to czasy mojej beztroskiej młodości, to pamiętam „Teatr telewizji” z przed lat, więc spodziewałem się prawdziwej perły.
Przyznaję, jestem zaskoczony, bardzo mile zaskoczony. Uczta była przednia. Od pierwszej sceny rozsmakowałem się w sztuce i ani przez moment nie miałem dosyć.
Przedstawienie mogłoby trwać jeszcze kilka godzin i nie byłaby to „guma do żucia”.
Mam niedosyt, jestem spragniony takiego Teatru i takich emocji!
Dialogi w sztuce, teksty takie jak - ”Ludzie mogą mówić, że nie umiem śpiewać, ale nikt nie może powiedzieć, że nie śpiewam” i postać, jaką Pani jest na scenie, absolutnie sponiewierały moje poczucie humoru.
Zastanawiam się, w jakim stopniu osoba Florence uduchowiona przez Panią, jest jej samą, a ile jest w niej z postaci literackiej? Chyba wielu widzów zadaje sobie takie pytanie?
Przedstawiła Pani Kobietę tak słodko filuterną, tak rozbrajającą, wręcz dziewczęcą w swojej naiwności i sposobie bycia, że trudno by było nie pozwolić jej śpiewać, pomimo kompletnego braku „warsztatu” muzycznego.
Chyba była szczęśliwa? Chcę tak myśleć.
Florence Foster Jenkins była niewątpliwie zjawiskiem. Może jej śpiew nie był boski, ale boskie było jej dążenie do spełnienia marzeń, z tak ogromną determinacją a mimo to delikatnością. Myślę, że Florence była prawdziwym kwiatem swojej epoki, może o nieco "intrygującym" zapachu, jednak bardzo barwnym i pięknym!
Na koniec kilka trufli w czekoladzie.
To stwierdzenie wcale nie jest odkrywcze z mojej strony, ale to prawda bezwarunkowa. Jest Pani prawdziwym brylantem w koronie polskiej sceny!!!
Błagam! Niech nas Pani doprowadza do intelektualnej i emocjonalnej zadyszki! Proszę to robić często z premedytacją i dziką żądzą poniewierania naszymi zmysłami!
C'est si bon! Pani Krystyno! C'est si bon!
A. F.