Szanowna Pani,
nie zdaje sobie Pani sprawy ile razem przeżyłyśmy!
Jako młoda panienka żywo zajmowałam się dorobkiem
artystycznym Wielkiej Aktorki Heleny Modrzejewskiej.
Nie ma chyba opasłej książki, książeczki, broszurki,
artykułu prasowego, czy choćby wzmianki w prasie o tej Artystce,
której bym pilnie i z namaszczeniem nie przestudiowała.
Naturalnym było, że kiedy pojawił się serial o Modrzejewskiej,
nie przegapiłam ani jednego odcinka. Wspaniale Pani odegrała
swoją rolę. Tym sposobem obok Madame Modjeskiej, pojawiła się Madame
Janda...Niczym pensjonarka, na wykrochmalonej serwetce ustawiłam ramkę z
Pani podobizną. Nie rozczarowała mnie Pani nigdy!, podziwiałam Pani siłę,
cieszyłam się Pani sukcesami, martwiłam się...
Często mówiłam Córkom, by brały Panią za wzór, żadnych skandali, zawsze skromna,
elegancka, zawsze Dama. Byłam dumna z Pani!
Wielokrotnie wypowiadała się Pani o upadku obyczajów, o niszczącym wpływie
tandety na umysły i zachowania młodych ludzi, którzy chłoną jak gąbka...niestety zazwyczaj
te złe wzorce.
Urodziłam się w czasach, kiedy kindersztuba była codziennością, nie anachronicznym
wyrazem. Nikt sobie wtedy nie pozwalał na pyszałkowate stwierdzenie:
"Robię co chcę i nie obchodzi mnie co inni pomyślą",
które teraz często można usłyszeć z ust wielu Artystów i Artrystek.
Jest to dla mnie przykre, jestem świadkiem jak burzy się to, co dla mnie było
i jest wyznacznikiem cywilizacji, kultury i norm społecznych.
Na szczęście była Pani, która trzymała klasę, zawsze szykowna, elegancka,
wyrazista, ale w sposób kulturalny i inteligentny.
Była Pani lekarstwem i to dosłownie, bo kiedy dopadały mnie smutne myśli,
mój Ś.P. Mąż zjawiał się z albumem wycinków prasowych z wywiadami i artykułami
o Pani. To był skuteczny sposób, by niechciane myśli odgonić, kiedy Mąż zmarł, Córka
tym samym sposobem próbowała mnie "ratować" od nieuchronnej depresji. Zamiast albumu,
przyniosła jednak komputer. Bałam się go z początku dotknąć, nie rozumiałam do czego miałby
mi służyć. Po długim czasie nauczyłam się z niego korzystać, sprytne urządzenie, dzisiaj pozwala
mi kontaktować się z Córką, która przebywa w Wielkiej Brytanii. To samo urządzenie zabrało mi jednak
złudzenia...
Urodziłam się w czasach, kiedy kindersztuba była codziennością, nie anachronicznym wyrazem...
Rozpętała się tu niedawno burza po wpisie Pani, która koniecznie chciała jakiegoś rozliczenia.
Nie miałam pojęcia dlaczego pyta o to tutaj, w miejscu, które nie do tego służy. Odezwały się Osoby,
którym zachowanie tej Pani wyraźnie się nie podobało, niektóre wyrażały to w sposób kulturalny inne
nie...W końcu odezwał się Pan, który nakazał dociekliwej Pani "zamknąć gębę"! Z oburzenia aż podskoczyłam,
poczekaj, smyku, Pani Janda już ci pokaże jak się należy zwracać do kobiet,
pomyślałam...
Dalej już Pani wie.
Urodziłam się w czasach, kiedy kindersztuba była codziennością, nie anachronicznym wyrazem...
To mój pierwszy list do Pani, wcześniej nie miałam śmiałości, ani wystarczającego powodu, by
Panią niepokoić.
Smutne myśli znowu atakują, usiądę w fotelu i zażyję lekarstwo...tak, album z którego uśmiechnie się do mnie
Madame Modjeska.
Z wyrazami Szacunku
Jadwiga Wieczorek.