przez MarysiaB Cz, 11.08.2011 17:33
Cze, witajcie! Oblecialam prawie caly swiat i jestem z powrotem przed swoim kompem, w czerwonym kapeluszu z orlem na glowie i artystycznym kubkiem z napisem ‘Varsovia’ w reku. Kuuurcze, naprawde daleko do tego Kraju-Raju... Jak sie czlowiek wyczolga z samolotow Warszawa-Zurych, Zurych-Hongkong, Hongkong- Melbourne, to dopiero to czuje. No jak bumcy-dydy daleko.
Patrze na rozne dobra, zw. przez Starego durnotami, ktore przytachalam, i tak se mysle, ze kurcze naprawde t a m bylam. Ze wjechalam na czubek Wiezy Eiffla, pochylilam sie nad grobem Leonarda da Vinci, zastyglam na chwile przed jego Gioconda (tu pytanie znienacka: czego nie ma Mona Lisa?), odpalilam polska prezydencje w Brukseli, przelecialam sie po stolycy kilka razy (kulminacja w O-chu z KJ i Druhnami – ze mi wtedy pikawka nie wysiadla, to sie ciagle dziwie; z tego miejsca jeszcze raz wielkie SORRY, jak cos nie tak), wrocilam do korzeni, znaczy na Podlasie, zahaczylam o nadbuzanskie chaszcze, przeszlam sie w mzawce Aleja Marzen, zaciskajac kciuki po australijsku, a wlasciwie krzyzujac srodkowe ze wskazujacymi, co by sie moje wielkie marzenie spelnilo, rozkleilam sie w Praniu, poklocilam w Krzyzach, zadumalam przy ikonach w Supraslu, odwiedzilam zubry, kupilam osiem par butow... Itd., itd., itd. Teraz gdzie nie spojrze jakies wspomnienie. Niech zyja durnoty! (Ale Oli w ich gromadzeniu i tak nie przescigne, nie mam szans.) A jeszcze dwie paczki w drodze, z czego jedna z ksiazkami. Ale musowo bylo wyslac, bo moglabym sie jednak tym razem nie wepchac do samolotu. Bo w Melbourne, jak lecialam w tamta strone, znaczy do Kraju-Raju, to przeganiali mnie trzy razy, az w koncu wzieli tobolki na tasme. A w Warszawie, to i bez tych dwoch paczek, co w drodze, wygladalam tak, ze mogli sie obawiac, ze obnize im poziom lotu, i to niejeden. Bo tak: dwie walizy po 20 kg z hakiem, dwie torby podreczne po 10 kg z hakiem, dwie torebki na ramie po 4 kg z hakiem, aparat fotograficzny, tez na ramie, no i czarna tuba ok. 1,3 m dlugosci z wedkami w srodku, pod pache. Z tego miejsca jeszcze raz goraco dziekuje milemu mlodemu panu z Okecia, ktory mnie z tym wszystkim puscil. Byc moze tak byl zajety ta czarna tuba, w sensie co z nia zrobic, ze na reszte nie mial juz czasu i sily. Nie wiem, niewazne. DZIEKUJE! Stary, masz racje: bywam zenujaca. I dlatego nie bede komentowac, ze dopiero po 6 tygodniach zapytalas mnie przez telefon, jak prac biale (prawie sie zsunelam z fotela, jak mi zasunales to pytanie znienacka beztroskim tonem), choc przed wyjazdem dalam Ci duzo roznych instrukcji, tak duzo i wyczerpujacych, ze w samochodzie na lotnisko blagales mnie, zebym przestala, bo juz nie przyswajasz. Po 6 tygodniach mnie zapytales, a przeciez nasze 17-letnie dziecko codziennie chodzi do szkoly w bialej koszuli, a ma cztery na zmiane, wiec nie chce myslec, jak ono wygladalo, to nasze dziecko. I nie bede komentowac, ze do konca, znaczy przez 7 tygodni, nie przyszlo Ci do glowy, zeby...!!! OK, trzy kropeczki, bo calkowita kompromitacja. Kurcze, czy ja naprawde musze Ci wszystko powiedziec/napisac?! „A tak nam tu bylo dobrze, zylismy sobie jak te dwa borsuki...”
OK, to tyle. Mocno sciskam i dobranoc.
Druhny z HP, Alei Marzen itp. okolic, dziekuje za dobre i piekne, niedozapomnienia chwile.
DO ZOBACZENIA.