"Shirley Valentine" uniesienie, podziękowanie

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

"Shirley Valentine" uniesienie, podziękowanie

Postprzez Glossary So, 26.02.2011 16:57

Ten list napisałam w listopadzie zeszłego roku. Dopiero teraz odważyłam się go wysłać poprzez tą stronę. Proszę wybaczyć. Nie wiedziałam jak inaczej Pani podziękować.

Szanowna Pani,

Nigdy nie pisałam listu do osoby tak znanej, jaką bez cienia wątpliwości jest dla mnie - Pani. Trochę drżą mi ręce na klawiaturze komputera.
Nie jestem znawczynią teatru, by nie powiedzieć, że niewiele o teatrze wiem. Nie mniej jednak, na miłość do teatru nigdy nie jest za późno. Poznaję teatr na nowo. Kino kocham od zawsze.
17 października 2010 r. byłam w Teatrze Jaracza w Łodzi na sztuce „Shirley Valentine” z Pani udziałem. Poszłam tam dla Pani. Dla Krystyny Jandy. I nie zawiodłam się. To, co przeżyłam było fantastyczne i chciałam się z Panią tym podzielić, bo dzięki Pani dotknęłam nieba.
Bilet na ten cudny spektakl kupił mi mąż. Sam, został niestety w domu z naszą Córką, a ja miałam nareszcie chwilę tylko dla siebie. W samotności, której tak bardzo, czasami każdy z nas potrzebuje. Miejsca miały być najlepsze. Były… w ostatnim rzędzie na balkonie. Ale nic to, jak mawiał Pan Wołodyjowski. Chciał dla mnie jak najlepiej. Może nawet, tak miało być?
Mogłam się do woli wypłakać, bez cienia zażenowania, że „inni patrzą” i oczyścić ze wszystkich emocji, które tak w nas tkwią – jak ciernie.
Co takiego dała mi Shirley? Pani?
Bardzo wiele. Od 12 lat jestem w domu i wychowuję Córkę. Nie narzekam. Kocham wychowywać naszą pociechę. Uważałam, że jestem szczęściarą. Ale, chyba i mnie obserwowała Ściana. Uświadomiłam sobie, że tak do końca szczęśliwa nie jestem, że czegoś mi brak. Coś utraciłam. Po trosze samą siebie.
To piękna, mądra i bardzo głęboka sztuka. Mimo, że wszyscy się śmieją i śmieją… Ja się nie śmiałam aż tak często, raczej przez łzy. Grała Pani wspaniale. Tak sobie Panią właśnie wyobrażałam, choć nie widziałam zbyt dokładnie - ostatni rząd. Aktorstwo wspaniałe! Dziękuję.
Słyszałam za to doskonale. Każde słowo… każdy oddech...

A drugą rzecz, którą dała mi Shirley i Pani, to spotkanie z Mamą.
Moja Mama odeszła 10 lat temu nagle, na serce, gdy ja również zostałam mamą.
Jestem z tym pogodzona, ale Shirley uzmysłowiła mi, jak bardzo z Nią tęsknię. Potwornie. Niewyobrażalnie tęsknię za fizycznością, za Jej ciałem, słowem, zapachem i gestem!
Chyba zagłuszyłam swoje uczucia tęsknoty – codziennością. Przestałam myśleć o Niej, by odpoczęło serce i umysł.
A tu, na scenę wychodzi Shirley! Nie! Moja Mama z krwi i kości, z tym samym niskim temprem głosu, śmiechem, chodem, kolorem włosów, sposobem mycia naczyń. Z tym samym temperamentem. Jakaś niesamowita metafizyka. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę! Że dane mi było tego doświadczyć! Chciałam wejść na scenę i ją (Panią) przytulić.
I byłam przeszczęśliwa po tej sztuce, choć serce bolało, a rany na nowo się otworzyły. Płakałam, a z drugiej strony czułam ulegę, że ją znowu zobaczyłam. Spotkałam się na chwilę z Mamą, dzięki Pani. Dziękuję.
Jak znowu zatęsknię za Mamą, pójdę do teatru na „Shirley Valentine”. Z serca dziękuję. Mam nadzieję, że dotrze do Pani mój list, moje specyficzne podziękowanie.
Z poważaniem Joanna
Glossary
 
Posty: 14
Dołączył(a): So, 26.02.2011 16:44

Re: "Shirley Valentine" uniesienie, podziękowanie

Postprzez Krystyna Janda N, 27.02.2011 18:42

Bardzo, bardzo, bardzo dziękuje za ten list. Pozdrawiam Panią i Cała Rodzinę serdecznie.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja



cron