przez Ita. Wt, 19.10.2010 08:43
19 pazdziernika 2007 roku Ness pisala:
„ (…)gdy wspominam o statystykach, o bezradności medycyny, o bólu, który towarzyszy mi całą dobę, nie znaczy to, że się poddaję. Gdy myślę, mówię o śmierci , nie znaczy, że odpuściłam...
mam swoje sposoby na przetrwanie - moja płyta, książka, cele, które sobie wyznaczam, moje dzieci, mąż, przyjaciele, wymarzone podróże, nie potrzebuję zachęty, żeby żyć. Kocham żyć i brać z życia ile się da. Wkurza mnie to, że mogę wziąć teraz dużo mniej, słabość, ból i postęp choroby mocno mnie ogranicza.
Patrzę na zdrowych ludzi, sprawnych, beztroskich, nie zdających sobie zupełnie sprawy jak wiele mają... a to proste rzeczy - mogą jeździć na rowerze, rolkach, wspinać się po górach, tańczyć do upadłego, biegać ze swoimi dziećmi, jeść na co ma się ochotę, napić się wina...jest tego tyle...
nie chcę tu pocieszania, tekstów: zobaczysz, jeszcze poszalejesz.
Będzie co będzie. Z tego, co mam też potrafię wydobyć ile się da. Bogu dziękuję, że np. mogę chodzić, że cisplatyna nie uszkodziła mi całkiem słuchu, że widzę, mówię, mogę pisać, robić kolczyki... jest tego sporo, naprawdę, co nie zmienia faktu, że wściekam się często na swoje ograniczenia.
Bądźcie wyrozumiali dla chorych, że nie zawsze chcą przed wami udawać zdrowych.
Wiem, że wam poprawia samopoczucie, jeśli ktoś jest happy i w dobrej formie, ale czasem jest to wysiłek ponad jego siły. (…)”
To już prawie 3 lata minely, jak odeszla, ale ciagle Jej slowa zyja i pomagaja zyc innym…