Pani Krystyno, Droga Shirley.
Cóż, nie będę oryginalna z gratulacjami i życzeniami, ale z wielu powodów ten spektakl jest dla mnie tak ważny, że nie umiem sobie odpuścić tej małej notki.
Spotkanie z Shirley, było zarazem moim drugim spotkaniem z Teatrem Polonia, o tyle ważniejszym od pierwszego, iż na dobre przypieczętowało moją opinię o Pani Teatrze.
A co do samej Shirley... Najpierw była przyczynkiem do doskonałej zabawy, nieskrępowanego śmiechu i zachwytu nad Pani talentem komediowym, a z każdym kolejnym spektaklem ewoluowała i nabierała dla mnie nowych kolorów i innych wymiarów. Teraz nie patrzę już na nią jak na li tylko "fajną facetkę", ale "fajną babkę" z definicji Pani M. Domagalik w ostatnim numerze PANI. Tak mi się skojarzyło. Jak na bakę, która nie jest zawsze obok, nie prawi uczonych tyrad, ale gdy już się zjawi, gdy spotkam się z nią, kiedy mam na to ochotę, albo potrzebę - trafia. Albo po prostu poprawia humor i samopoczucie, albo otwiera na coś oczy, albo daje metaforycznego "kopa w tyłek", albo skłania do refleksji. A największym fenomenem Shirley jest to, że każda kobieta może się w niej 'przejrzeć', niezależnie od wieku i wielkości bagażu doświadczeń.
Shirley trwaj, jesteś wielka!
Pani Krystyno - d z i ę k u j ę.
200 ukłonów,
Natalia
Wywiad archiwalny, którego nie widzę na stronie, a dobry na ten jubileusz:
hhttp://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34861,3067937.html
Dennis McCallum "Shirley Valentine"
(Autor jest Szkotem cierpiącym na ślepotę barw, który przeprowadził się w rodzinne strony swej żony - do Grecji. Maluje kredkami akwarelowymi, opisanymi nazwą koloru, co pozwala mu na jako takie poruszanie się w świecie barw.)