Po pierwsze: nie mogę odpowiedzieć Pani przy poprzednim liście, więc mnożę kolejny.
Po drugie: bardzo się cieszę, że uspokoiła mnie Pani jeśli chodzi o Lulu.
Ja z zewnątrz zobaczyłam to zupełnie inaczej i z minuty na minutę wpadałam w coraz większą panikę.
Był moment, że chciałam wejść na scenę i odwiązać Lulu.
Widziałam, że Pani Bogdańska podkarmia ją łakociami, ale czasami wydawała mi się opuszczona przez wszystkich.
Przepraszam, to chyba dlatego, że osobiście poznałam Lulu (za sprawą mojego psa) i polubiłam ją.
Przyjdę na spektakl jeszcze raz i będę go już oglądała bez tego koszmarnego obciążenia.
A tak swoją drogą jest coś w tym, co Pani napisała, bo w ostatniej scenie Lulu miała swoje 5 minut i zagrała świetnie. Usiadła przed aniołem i tak ślicznie, spokojnie na niego patrzyła.
Dziękuję za wyjaśnienia, niepokoiłam się, ale w głębi wiedziałam, że Pani nie może zrobić psu krzywdy.
Pozdrawiam serdecznie.
P. S. Wiem, że jst Pani bardzo obciążona, ale czy nie byłoby możliwości wznowienia w Polonii Callas? Chętnie bym to zobaczyła jeszcze (nie) raz.