Pani Krystyno,
ja również byłam wczoraj na Shirley w Poznaniu, w trzecim rzędzie stałam bijąc Pani brawo ze łzami wzruszenia. Po raz pierwszy biłam komus brawo na stojąco nie dlatego "ze wszyscy" "że wypada" tylko z potrzeby serca.
Nie jestem skłonna do patosu ale to co Pani nam pokazała, swój kunszt aktorski... film choćby był największym i najwspanialszym dziełem nie potrafi wywołac takich emocji jak teatr. Potrafi Pani rozbawić do łez by za chwilę zmusić do głębokiej refleksji.
W każdej z nas jest kawałek Shirley.. Choć moja druga połowa (z którą byłam i która równie Panią jest zafascynowana) dzięki Bogu Josepha nie przypomina haha.
Dziękuję za Shirley!
Maria
P.S. wczoraj miałam cięzki dzień w pracy potem biegiem na zebranie do przedszkola potem do teatru.. nie zdążyłam zjeść obiadu - a Pani jajka sadzone pachniały bosko