Rewers

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Rewers

Postprzez nat Wt, 15.09.2009 21:38

"Rewers" faworytem festiwalu

Tadeusz Sobolewski
2009-09-15

Mocny punkt 34. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni: "Rewers" - debiut fabularny Borysa Lankosza według scenariusza Andrzeja Barta. Inne spojrzenie na Polaka w historii, o którym nasze kino opowiada ostatnio głównie w tonacji bohaterskiej czytanki

Taką czytanką był uświetniający festiwalową "akademię otwarcia" film Andrzeja Kotkowskiego "Miasto z morza" - o początkach budowy portu gdyńskiego w latach 20. Losy dwóch przyjaciół - gdyńskich pionierów (jeden lekkoduch, drugi szlachetny) - są tu pretekstem dla budującej lekcji historycznej wyrażonej w dialogach typu serialowego, wykładających kawa na ławę podręcznikową wiedzę. Przy okazji film daje lekcję dobrych przedwojennych manier. Pożyteczne? Pewno tak, ale opowiedziane z naiwnością przedwojennego polskiego kina. Państwowotwórczy film z myszką - jak sprzed 70 lat.

Przewrotny, balansujący na granicy stylistycznego ryzyka film Lankosza jest rewersem tego typu czytanek. Scenarzysta Andrzej Bart stworzył sytuację monstrualną, w duchu czarnej groteski, odnoszącą się jednak do doświadczenia powszechnego, lecz niewyrażonego. Wychowywani od dwustu lat w duchu bohaterskiej legendy nie umiemy sobie powiedzieć, że na każdym etapie historycznym - i w czasach zaborów, i w powojennej Polsce - trzeba było ponosić niezliczone kompromisy, "zjadać żabę". Co nie musiało być hańbą. Wciąż tylko nie wiemy, czy jest czas, żeby o tym mówić, bo może znów surmy zagrają do boju i trzeba będzie ukrywać wstydliwe plamy w życiorysie.

"Rewers" dzieje się w dwóch czasach: w latach stalinowskich i dziś. Historia niefortunnego romansu starej panny z patriotycznego, inteligenckiego domu mieszkającej z matką i babką (trzy pokolenia aktorek: Agata Buzek, Krystyna Janda, Anna Polony) ukazuje ciężar kompromisów, które trzeba było znieść. Zabić wroga? Proszę bardzo, zabijmy go - tak właśnie stanie się w "Rewersie". Ale wcześniej trzeba było dać mu się zgwałcić, bo się go zdążyło, na swoje nieszczęście, pokochać.

Redaktorka wydawnictwa w rodzaju "Czytelnika" prowadzi wallenrodyczną działalność: namawia wielkiego poetę, wsławionego legendą powstańczą (ktoś w rodzaju Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, gdyby przeżył), żeby poszedł na drobne ustępstwo, wtedy jego wiersze zostaną wydrukowane. Poeta jest nieprzejednany. On jeden. Ale wszyscy dookoła zmuszeni są do prowadzenia podwójnej gry. Na tym polega ustrój. Udaje redaktorka, udaje szef wydawnictwa, udaje nawet stalinowski aparatczyk, który ni stąd, ni zowąd, po pijanemu, wiedząc, że jest bezpieczny, deklamuje francuskich symbolistów. Przedtem w kinie polskim tylko "Zezowate szczęście" ukazywało polski teatr dziejowy z punktu widzenia konformisty - a przecież większość każdego społeczeństwa w każdych czasach tworzą konformiści.

Bohaterka "Rewersu" idzie do kina. Ogląda kronikę z maszerującymi sportowcami. Znamy dobrze te kroniki, od czasu "Człowieka z marmuru" służą one za jednoznaczny emblemat ustroju. Ale w "Rewersie" udaje się spojrzeć na to niewinnym okiem kogoś, kto po prostu jest zanurzony w tamtym czasie. Owszem, mamy właśnie stalinizm ze wszystkimi jego atrakcjami, ale równocześnie starzejąca się panna przymuszana przez matkę i babkę szuka męża, potrzebuje mężczyzny i łakomym oczkiem ogląda w kinie pierwszomajowych sportsmenów: ideologia dla niej się nie liczy, ta kronika jest po prostu sexy, jak dzisiejsze reklamy.

W godnych nagrody czarno-białych zdjęciach do "Rewersu" Marcin Koszałka prowadzi perfidną, dwuznaczną grę. Te zdjęcia z jednej strony odnoszą się do kina tamtego czasu, z drugiej strony noszą dzisiejszy szlif. Pomagają pojąć, że dla ludzi każdej epoki, czy to za okupacji, czy to w czasach stalinowskich, świat wydaje się normalny i trzeba w nim żyć, poruszać się według wyznaczonych reguł, klucząc i obchodząc przepisy. Dzieje związków międzyludzkich wcale nie pokrywają się z historią polityczną. Ta oczywistość brzmi dziś jak rewelacja, tak dalece uproszczone i podporządkowane legendzie jest nasze widzenie historii.

"Rewers" rozbija jakiś pancerz w naszym widzeniu historii. Lankosz i Bart - reżyser i scenarzysta - w miarę rozwoju akcji, coraz śmielej grają z widzem, odwracają klisze, przechodzą od romansu do horroru, od horroru do farsy. W historii jest i tak, i tak - zawsze inaczej niż się spodziewamy, aż do paradoksalnego finału, w którym jest zarazem martyrologiczny patos, puszcza oko do widza, wzbudza uśmiech, którego nie musimy się wstydzić. Życie ma dwie strony. I może jest tak, że diabeł w historii też odgrywa jakąś pozytywną rolę, i można mu zapalić ogarek? "Rewers", począwszy od pokazu prasowego, stał się faworytem festiwalu. Żywy film, odwołujący się do inteligencji widza, wprowadzający do polskiego kina jakiś nowy ton, wybijający jakieś okno.

Ciekawe, jak będzie przyjęty inny "bluźnierczy" film tego festiwalu, również zdejmujący aureolę ze społeczeństwa, czyli "Mniejsze zło" Janusza Morgensterna według powieści Janusza Andermana. Antybohater - oszust - dowiaduje się na pogrzebie, że jego partyjny ojciec miał zasługi dla władzy ludowej, był dobrym synem Kościoła, członkiem "Solidarności", a do tego kombatantem akowskiej partyzantki (oddział "Węża"). Wszystko to - dla dobra syna. Oto tajna legenda PRL, na którą można już chyba spojrzeć bez zgorszenia, z czarnym humorem. Bo przecież nigdy nie jest tak prosto, że "tu stoimy my - a tam ZOMO".

Źródło: Gazeta Wyborcza
http://wyborcza.pl/1,101708,7042651,_Rewers__faworytem_festiwalu.html
___________________________________________________________________________________________

"Rewers": Nasz film noir

wtorek, 15 września 2009

Film, który pokazuje, że polskie kino potrafi być świetne. To jedno zdanie niesie ze sobą oczywiste zaprzeczenie, a jednak jest prawdą. Dawno nie było tak dobrze zrealizowanego, napisanego i zagranego filmu na polskim ekranie, jak „Rewers” w reżyserii Borysa Lankosza.

Film, który zamyka usta wszystkim zniecierpliwionym recenzentom wreszcie nadszedł. Nie można się niczego złego ani słabego w tej produkcji doszukać. Film jest odkryciem dla kinematografii polskiej na miarę Humphreya Bogarta w „Sokole Maltańskim” dla świata.

„Rewers" to przewrotna i pełna ironii opowieść o trzech pokoleniach kobiet, która jest jednocześnie filmowym spotkaniem trzech znakomitych aktorek - Agaty Buzek, Krystyny Jandy oraz Anny Polony. Aktorsko film stworzył żywą, idealną kreację aktorską wzorowaną na społeczeństwo lat 50. z domieszką amerykańskiej nonszalancji.

Największy zachwyt wzbudzają zdjęcia Marcina Koszałki i scenografia Magdaleny Dipont oraz Roberta Czeska. Dla mnie jest to film godny najwyższych filmowych odznaczeń. Reprezentuje sobą klasykę nie tylko kina polskiego, ale i kina zerowego. Nareszcie mamy w polskim kinie nasz własny, oryginalny odpowiednik filmu noir. Ale to nie wszystko…

Film jest kryminałem, thrillerem i czarną komedią romantyczną w jednym. W dodatku osadzony w realiach stalinowskiego okresu. Wszystkie wyszczególnienia zostały przez reżysera tak zgrabnie i lekko połączony, że w finale film domyka się w wiarygodną homogeniczną całość. Ta różnorodności jest siłą projektu. Współczesna rama i finał historii integrują zmieniające się gatunki, tworząc koherentną całość.

„Rewers” to prowokująca umysł opowieść, która ma szansę zniewolić istniejącą, tak wyraźnie w naszej kulturze, inklinację do „pomnikowego” odczytywania historii. „Rewers” daje też coś, co wytrawni widzowie kochają najbardziej – prawdziwą zabawę kinem.

http://www.film.wp.pl/id,101134,title,Rewers-Nasz-film-noir,type,news,wiadomosc.html
w szeregu biegniesz kilka lat,
a potem - jazda w boski sad!
Avatar użytkownika
nat
 
Posty: 3038
Dołączył(a): Cz, 22.01.2009 14:19
Lokalizacja: W-wa/Poznań

Re: Rewers

Postprzez Krystyna Janda Śr, 16.09.2009 08:02

Bardzo dziękuję.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja