Od ponad dwóch miesięcy odwiedzam Pani stronę, ale dopiero niedawno zarejestrowałam się na forum (wcześniej bywałam tu jako gość). Miałam napisać wcześniej, ale zauważyłam, że po moim powrocie z Warszawy (gdzie jechałam na Pani monodramy ^^), zmieniłam się. Żeby nie zapeszać i nie chwalić dnia przed zachodem słońca, wolałam więc jeszcze trochę przeczekać i upewnić się, że osoby z mojego najbliższego otoczenia zauważyły to samo co ja. Okazało się że tak.
Dziś chciałabym bardzo podziękować za SV. Ta sztuka w jakiś magiczny sposób sprawiła, że znów stałam się tą wesołą i radosną dziewczyną, jaką byłam 3 lata temu; zanim rozsypały się moje przyjaźnie, dowiedziałam się, że Mama jest w ciąży (bardzo źle to przyjęłam, bo byłam w III klasie gimnazjum, chciałam iść do LO, a wiedziałam, że kolejna ciąża Mamy, bo miałam już wtedy 11-letnią siostrę i 15 miesięcznego brata przy którym sporo pomagałam, spowoduje jeszcze większą ilość obowiązków i bałam się, że im nie podołam).Taka jak dziś, byłam też przed zmianą szkoły, w której nie umiałam się odnaleźć (do dziś jest zresztą nie najłatwiej, bo moja klasa mnie raczej nie akceptuje) oraz przede wszystkim przed wypadkiem samochodowych, w którym zginął mój Tata. Te wszystkie wydarzenia miały miejsce w ciągu około 1,5 roku, ale zanim zdążyłam dać sobie radę z jednym z tych problemów, pojawiał się już następny z tej listy, przy czym problemy z klasą i śmierć Taty dały mi się najbardziej we znaki. Moje najbliższe koleżanki (dziś już używam bardzo ostrożnie słowa ,,przyjaźń") patrzyły jak nie daję sobie z tym rady i próbowały mi pomóc. Przeważnie tylko i aż na tyle, żebym nie popełniła żadnego głupstwa. Widziały też, jak bardzo zmieniły mnie ostatnie 3 lata. Jak stopniowo wesoła, pełna życia Magda, której wszędzie było pełno i która choć często płakała, zawsze jakoś dawała sobie radę ze swoimi problemami (przy ich mniejszej lub większej pomocy ), zmienia się w jakąś inną osobę. Stawałam się cichsza, coraz bardziej wątpiłam w siebie, kolejne problemy mnie przygniatały a nie było do kogo iść, bo koleżanki w innej szkole niż ja. Bywały lepsze i gorsze okresy, ale gdy teraz się nad tym zastanawiam, myślę, że było mi po prostu źle lub gorzej.
Stało się ciut łatwiej, gdy odkryłam nową pasję - film i kino. Zaczęłam oglądać coraz więcej filmów (głównie z Meryl Streep, która jest moją ulubioną zagraniczną aktorką ), a pod koniec minionego roku szkolnego zobaczyłam Tatarak. To było moje pierwsze spotkanie z Panią. Nie umiem ocenić tego filmu, bo jest on bardzo specyficzny, więc powiem tylko, że Pani odwaga, żeby opowiedzieć swoją historię wzbudziła we mnie ogromny szacunek. Jakiś czas później, będąc w bibliotece, wpadły mi w ręce Różowe tabletki na uspokojenie i zaczęło się... Przeczytałam je prawie jednym tchem (co zdarza mi się ostatnio coraz rzadziej). Ostatnio kupiłam sobie egzemplarz i wracam do felietonów, które spodobały mi się najbardziej:) Na forum fanów Meryl dołączyłam do Nadii i teraz obie się Panią zachwycamy W tym czasie obejrzałam także Pestkę, a jakiś czas później Przesłuchanie. Czytając opinie Nadii, coraz bardziej chciałam zobaczyć Panią, na scenie w teatrze. I wtedy rozchorował się Pan Gajos, a Pani w zamian, grała swoje monodramy. Długo się nie zastanawiałam, nawet gdy nie udało mi się znaleźć towarzystwa, postanowiłam sama pojechać do Warszawy, bo nie wiedziałam czy będę miała jeszcze kiedyś taką okazję (dziś wiem, że tak, 9 listopada jadę do Opola na Pani Piosenki z teatru i już odliczam dni do tego wydarzenia^^).Po raz pierwszy, gdy byłam poza domem, nie tęskniłam za braćmi (nawet jak wyjeżdżam na 2 lub 3 dni to jadąc do domu cieszę się, że wracam do braci, którzy na dzień dobry rzucą mi się na szyję no chyba, że już śpią). Do stolicy zawitałam na 3 dni (skoro miałam jechać taki kawał drogi to chciałam być i na Ucho,gardło, nóż i na Shirley Valentine, w końcu jak szaleć to szaleć ). Po powrocie poczułam się, jakbym wróciła z przynajmniej tygodniowego wypoczynku w SPA (moje koleżanki, śmieją się na to porównanie ). Już dawno nie byłam w tak dobrym nastroju. Jak to mówię, znajomym: ,,Wiecie co, nigdy nie brałam, ale żadne dragi nie mogą być lepsze, a już na pewno, żadnego nie działają tak długo ". Do domu wróciłam 25 sierpnia, mimo to nadal tryskam radością, i zachowuję się, jak dawniej. Przestałam przejmować się klasą (zawsze liczyłam się z tym, co myślą o mnie inni i zawsze się na siebie złoszczę z tego powodu, bo za dużo nerwów mnie to kosztuje, jestem zbyt wrażliwa), znowu cieszę się drobiazgami, ale przede wszystkim, nie pozwalam nikomu popsuć mi mojego nastroju, nie oddam tak łatwo tego, co znów posiadłam Bardzo Pani dziękuję, bo gdybym nie zobaczyła wtedy SV, dziś już pewnie siedziałabym wykończona i wyczerpana nerwowo, z powodu ponownych problemów z klasą i konieczności obcowania z tymi, którzy mnie nie akceptują. Teraz macham na nich ręką i cieszę się z wielu innych powodów (jak choćby z tego, że wieczorem idę się spotkać z częścią mojej ,,paczki" z gimnazjum ).
Chciałabym jeszcze odnieść się do tego listu odnośnie wulgaryzmów w Uchu.... Jak kilka osób przede mną napisało sztuka jest od 18 lat, więc nie ma się na co obrażać (pomijam już fakt, że jak wie się, że nie idzie się na sztukę lekką, łatwą i przyjemną to trzeba się nastawić na nią psychicznie, jeśli się ma słabe nerwy). Mnie przede wszystkim uderzył brak empatii ze strony Pani, która pisała tamten list. Kto po takich przejściach jak Tońka, po tym, co ona widziała, nie kląłby jak szewc? Ludzie, którzy przeszli i widzieli mniej niż ona wyrażają się gorzej. Poza tym spodziewanie się uczty duchowej po tym spektaklu jest, wydaje mi się, naiwne. Ja nastawiłam się na sztukę, poruszającą poważne kwestie i faktycznie sztuka ta skłania do refleksji. A Pani jest w niej rewelacyjna.
Strasznie się rozpisałam, ale już kończę. Jeszcze raz bardzo dziękuję za SV, choć mojej wdzięczności nie da się wyrazić słowami, zbyt wiele odzyskałam, dzięki tej sztuce i dzięki Pani.
Gorąco pozdrawiam, życzę dużo zdrowia (nie wiem jak w stolicy ale na Opolszczyźnie mało fajna pogoda, więc trzeba na siebie uważać, choć ja już chyba złapałam jakiegoś bakcyla, chociaż... może to faktycznie silna reakcja alergiczna na szkołę ;D tylko, że bez wysypki ) życzę i tego, czego sama sobie Pani teraz życzy, bo sami najlepiej wiemy czego nam aktualnie potrzeba
Magda M.