PANI KRYSIU,
Przesyłam 2 artykuły...:
-------------------------------------------------------------
17.08.2009
Przegląd sezonu w teatrze: Scena popularna
Jacek Sieradzki
Scena popularna: pogrzeb własnych zwłok. Kiedyś cenione teatry od czasu do czasu sięgały po lżejszy repertuar. Gdzie to się podziało?
Rozrywka dobrej klasy to towar w wielkiej cenie. Przykład najnowszy: „Krzysztof M. Hipnoza”. Cykl granych przez wakacje trzydziestu seansów wymyślonych przez Krzysztofa Maternę w warszawskiej Polonii wykupiono na pniu, a teatr jest oblężony jak Zbaraż u Sienkiewicza. Przede wszystkim z uwagi na atrakcyjność pomysłu. Oto inteligentny żartowniś zaprasza znanych aktorów – nigdy nie wiadomo, kogo dziś – i dając nieoczekiwane zadania, przez godzinę sprawdza ich poczucie humoru, celność obserwacji, umiejętność śmiania się z samych siebie. Niektóre koncepty troszkę za nisko latają, niemniej świeżością i błyskotliwością „Hipnoza” znacznie przewyższa przaśność fars na komercyjnych scenach.
Kiedyś deficyt mądrego śmiechu nie był tak bolesny. Także dlatego, że cenione teatry brały się od czasu do czasu – dla higieny!!! – do repertuaru lżejszego. Teatr Telewizji nie tylko pokazywał wyrywanie paznokci patriotom, ale i Holoubka w krotochwili Wilde’a, Zapasiewicza w farsach francuskich, Eichlerównę jako fantastyczną „wdowę po pułkowniku”. O uwiąd poczucia humoru można skądinąd podejrzewać en bloc wszystkie nowe generacje; wyjątkiem Jan Klata, chętnie sięgający po chwyty buffo. Jego „Szajbę” według Sikorskiej-Miszczuk, brawurową burleskę à la Benny Hill z polityką w tle (Teatr Polski, Wrocław), przyjęto entuzjastycznie – ale całości obrazka to nie zmienia. Jeśli ktoś niebacznie kupi bilet na zdekonstruowanego Szekspira, Moliera czy Gogola, złudzony podtytułem „komedia”, będzie wyglądał po wyjściu, wedle nieśmiertelnej frazy Jeremiego Przybory, jak jednostka, co przed kinem spotka pogrzeb własnych zwłok.
Skoro ani mainstream, ani awangarda nie zniżają się do czegoś tak niskiego jak radość żartu, to między nimi a zagonem inteligentnej rozrywki pogłębia się rów, którego prawie nikt nie zasypuje (wyjątki: warszawska Polonia, łódzki Powszechny, może jeszcze parę scen mających mądrych szefów). Napompowana krytyka patrzy na komików z pogardą; kto widział dziś recenzję z farsy? A przecież nie wstydzili się ich Boy ze Słonimskim. Rozrywkowe budy zresztą gryzipiórków nie zapraszają – po co tracić fotel, który i tak ktoś wykupi? Jak w tej sytuacji mówić o szansach kontynuacji wielkiej tradycji polskiej sceny komediowej, tej od Kwiatkowskiej, Kobuszewskiego, Michnikowskiego, Kowalewskiego, Gołasa, żeby zostać przy ostatnim półwieczu?
Każde z poletek trzeba porządnie i lojalnie uprawiać. Założenie, że jedno można mieć za gorsze – niech rośnie, co chce – jest zabójcze nie tylko dla tej grządki. Dla całej uprawy.
Jacek Sieradzki
„Przekrój”, nr 32-33/2009
----------------------------------------------
PRZEGLĄD
----------------------------------------------
Dziś, tj. 18.08.2009 wybrałam do TP po bilety na Shirley w eleganckim II rzędzie ja to mogłabym siedzieć pewnie wszędzie... bo ja już to widziałam.. ale wybieram się ze znajomą, która zobaczy SV pierwszy raz! Przy okazji zaopatrzyłam się w parę plakacików... najbardziej podoba mi się ten z Boskiej, SV i Szczęśliwych...
I zrobiło się 16:58. Ale udało mi się nawet zająć miejsce siedzące na jednej z ławeczek TP, na pl. Konstytucji, by zobaczyć STAROŚĆ JEST PIĘKNA... w trochę inne obsadzie. Pani Krysiu, co to się dzieje... że tak wszyscy chorujemy.. pisze my, bo mnie też ostatnio już dwukrotnie próbowało coś dopaść, a za drugim razem wcale nie na żarty, ale to że dziś oglądałam Starość... oznacza tylko, że moje niemoc poszła precz..
Bardzo przyjemnie mi się dziś oglądało. Teatr to teatr i wcale nie musi być zawsze zapięty na ostatni guzik..., nie przestaje być teatrem, nie przestaje do mnie "mówić" i porywać mnie...
Jako TPolonioman miło mi było dziś usłyszeć od znajomej (co Pani przekazuję), że słyszała wiele pozytywnego o tym teatrze, że warto i w ogóle... a sama jeszcze nie była, bo trudno o bilety... obiecuję ją przyprowadzić...
Dziękuję za "lamentowo-olsztynowe" zdjęcia.
W oczekiwaniu na szirlejowski wtorek pozdrawiam Panią i życzę powodzenia we wszystkich urzędowych spotkaniach! (czy w sprawie zielonego dachu już coś wiadomo? będzie?)