Moja Droga Pani Krysiu,
Zacznę może od tego, że parę dni temu wpadł mi w ręce wywiad, co ja mówię w ręce, na komputer mi wpadła taka miła niespodzianka, prezent, nagranie z przeprowadzonego z Panią wywiadu po francusku w hotelu Bristol, kilka lat temu, nie wiem dokładnie, ale nie mogło to być więcej jak parę lat temu. Ja nawet nie myślałam, że Pani tak pięknie parla No ja po prostu jestem zachwycona! I chyba jednak kontynuuję tę naukę francuskiego
To tak tytułem wstępu, bo mi nie dało
Przechodząc to rzeczy. Oglądnęłam niedawno po raz kolejny ,,Matka swojej matki”. Dawno tego filmu nie widziałam. Musiałam go zobaczyć szybciej niż 29go. Przejmujący, a bohaterka Pani pogubiona bardzo. Choć bardzo mi się Pani w tej roli podoba, bo Pani tak dobrze pokazuje te skomplikowane charaktery, jak również i Pani Marysia świetna. A przecież to były jej początki. Ja mówię – talent po Mamie bezprzecznie! Bardzo lubię oglądać Panie razem na ekranie.
Bardzo mnie wzrusza zawsze ten film... i przeżywam te trzy bohaterki, Alicję, Ewę i Barbarę.
Pani Krysiu, jak Pani myśli, bo mnie po tym filmie zaczęly takie myśli po głowie chodzić, czy dobre są takie spotkania dzieci z ich biologicznymi rodzicami? Warto ich szukać? Tutaj w filmie, Alicja wychowywała się w szczęśliwej rodzinie, nagle w jej życiu pojawiła się Ewa, właściwie sama prosiła, by ją odnaleźć, próbują nawiązać swego rodzaju relację, poznać się, ale to Barbara wychowała Alicję i kocha ją. Czy warto wprowadzać taki zamęt w życie? Skończyło się tragicznie, bo wkroczyła nieunikniona w takich razach zazdrość, rozpacz i same najgorsze emocje. A jednocześnie Alicja była ciekawa swej matki biologicznej, nie piszę prawdziwej, bo prawdziwą matką jest chyba nie ta, która urodzi, ale ta, która wychowuje… Więc warto? Ulec ciekawości i nagle wywracać życie do góry nogami? Często może się to kończyć rozczarowaniem i bólem, ale może warto zaryzykować?
Serdeczności dla Pani przesyłam,
Julita