Pani Krystyno !
Książkę znam. Film znam i kilka razy już go widziałam. Teraz spojrzałam inaczej. Jest pani tam młodsza , ale jedno się nie zmienia. Oko kamery to oczy zakochanego w pani mężczyzny. Skupiał się na każdym detalu
pani urody. Podkreślał go . Wydobył to , co S A M uważał za piękne , czym się zachwycał, co GO w pani pociągało , urzekło.Przecież te zdjęcia mogły być tylko (sic) poprawne , niezwykle profesjonalne , bo takie zdjęcia robi wybitny operator. Można nazwać to ...prywatą...Ale jakie to piękne. Dla mnie to dziś oczywiste.Ten obraz to niezbity dowód miłości. Ktoś z branży filmowej mógłby potraktować to jak zarzut , uchybienie . A dlaczego nie mógł tak patrzeć ? Pani Mąż był sobą , także podczas pracy. Uczucie do pani Pani musiało więc w sposób całkowicie naturalny znależć swój wyraz w tym , czym się zajmował. A pracując ., patrzył na kobietę życia. Wiem , że pani takich dowodów nie potrzebuje. Należy pani do nielicznego grona kobiet , których szczęśliwe chwile zostały nijako zarejestrowane , zatrzymane w czasie.Troszkę zaznałam takich chwil , ponieważ mąż robił mi i robi (choć już nie tyle) zdjęcia.Jestem niebrzydka , ale z fotografii patrzy piękna kobieta. Ta refleksja pojawiła się u mnie po obejrzeniu wczoraj filmu.Nie porównuję się z panią. nie to było moim zamiarem, nie ośmieliłabym się.Ja sądzę , że pani wie o tym wszystkim , co napisałam . Podzieliłam się odczuciami , bo dzięki filmowi , zwróciłam uwagę na sposób , w jaki patrzył na mnie mój mąż. Użyłam czasu przeszłego z rożnych względów.Z wielką serdecznością dziękuję za za ten impuls. Mogłabym tego nie zauważyć , nie docenić , nie cieszyć się , że stało się mym
udziałem , choć te chwile należą do przeszłości. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam.