Witam Pani Krystyno!
Na początek, dziękuję za Pani szczerość i zaufanie. Niesamowita historia. Wzruszyłam się. Wczorajszy dzień, gdzieś z tyłu głowy, ciągle myślałam o Pani. Poniekąd pewnie i dlatego, że niedawno poznałam Shirley. Jakiś czas zastanawiałam się, jak wyrazić radość z tym związaną. Chciałam napisać, że miałam cudny czwartkowy wieczór, że przyjechałam do Warszawy specjalnie na ten spektakl, że tchną on we mnie optymizm, że bardzo dobrze czuję się w Polonii, że drugi akt mnie "rozwalił", że uwielbiam teatr i Panią w nim, że byłam mile zaskoczona eleganckimi paniami siedzącymi na schodkach, że wkrótce jadę z przyjaciółką na wczasy i kusi mnie "nie bać się żyć", i tak dalej...
Miało być twórczo i z humorem. W obliczu ostatnich wydarzeń wyszło nijak, za to szczerze...
Nie wiem jak to ująć, ale ściskam po przyjacielsku