Pani Krysiu,
dawno do Pani nie pisałam.... Cóż, nie było czasu, może też nie chciałam Pani zaśmiecać forum i głowy pisaniem o niczym....
W każdym razie, teraz chciałabym się z Panią podzielić moimi wrażeniami po przeczytaniu Czerwonych pazurów, jeżeli ,mogę skrócić tak ten tytuł.
Przymierzałam się do przeczytania tej książki już dwa lata temu, ale, niestety ciągle ktoś mi ją wypożyczał sprzed nosa w bibliotece . Teraz, wreszcie ją dorwałam i "pożarłam" (jestem książkomaniaczką do kwadratu) w kilka wieczorów, zarywając nawet trochę nocy. I im więcej stron przeczytałam, tym bardziej szkoda mi było, że zostało już co raz mniej kartek....
I muszę przyznać, że jeszcze żadnej książki nie przeczytałam z taką przyjemnością, jak tej. Naprawdę. Zapisy Pani bloga czytałam z dużym zainteresowaniem, ale podróże we wspomnienia i życie ludzi, zwłaszcza tych, którzy żyli w okresie PRL-u jest dla mnie czymś arcyciekawym (swoją drogą, ciekawe, czy takie słowo istnieje?).
Bardzo podobało mi się takie "niewymuszenie" książki. Nie było w niej niczego "na siłę". Mówiła Pani o wszystkim z prostotą. Odniosłam też wrażenie, że te kilka lat temu, kiedy udzielała Pani materiałów do książki, mówiła Pani bardziej otwarcie, niż teraz. Wydaje mi się, że to rozumiem. Na Pani miejscu też ceniłabym mocno swoją prywatność.
Bawiły mnie Pani odręczne komentarze pod zdjęciami. Zwłaszcza ten z alkoholem(Pijana w "Przesłuchaniu"- w tym filmie dwa razy grałam naprawdę pijana. Z zimna i ze zdenerwowania. Potem już nigdy. Może błąd
Uważam też (mimo że nie jestem fachowcem w tej dziedzinie, wręcz przeciwnie), że Pani Bożena Janicka świetnie przeprowadziła wszystkie wywiady. Fajnym pomysłem było opisywanie przeżyć i miejsc, np. poszczególnych mieszkań i garderoby teatralnej.
Co do treści, nie mam słów. Sposób, w który pisze Pani swoje felietony, ta autoironia (ale stosowana bez przesady)- "majstersztyk".
Szczególnie wzruszyły mnie fragmenty o Pani Honoracie...
Kończąc już pomału (bo zaczynam trochę przynudzać), zastanawiam się, czy to w ogóle do Pani wysłać. Przecież w moim opisie jest tyle zachwytów (może aż za dużo, ale inaczej nie umiem), tyle patetyzmów, które wynikają z tego pierwszego (z zachwytów), że nie jestem pewna, czy da się to przeczytać. Jednakże, miałam sobie tyle emocji i uczuć po ww. lekturze, że musiałam się gdzieś z kimś tym podzielić.
Mam też cichą nadzieję, że po przeczytaniu tego wszystkiego nie siądą Pani oczy (miałabym Panią na sumieniu ) oraz że nie zrazi się Pani do moich następnych postów.
Pozdrawiam (i chylę nisko czoło)
Ewa z Wrocławia