Dzień dobry Pani Krystyno.
Pracowity ma Pani ten czerwiec.
Wczoraj w ramach przerwy w moim zapracowaniu i rekonwalescencji psychicznej po koszmarnym egzaminie, obejrzałam sobie M-Ż. I znów śmiałam się jak norka.
Uwielbiam ten serial! Serial, mini serię w sumie, a szkoda. Wielka szkoda.
Uwielbiam tam Panią. Uroczo egzaltowaną, zakręconą. Pani Marysia też świetna.
Te historyjki z życia wzięte. I ciągle mam wrażenie, że Pani tam nie gra, tylko jest. Sobą.
I faktycznie, to nie jest serial "dla wszystkich". Niestety.
Znam takich, co to po usłyszeniu o warunku sine qua none dostaliby wytrzeszczu, o Kancie i Sokratesie nie słyszeli, a jeśli, to na tym ich wiedza się kończy, Makbet nie mieszka w klatce obok, no czyli nie znają, a świecący Jezus...toż to wspaniałe!
No bywa. I ok, szkoda tylko, że TVP troszczy się o takich widzów, a tych innych, to już niekoniecznie.
A wracając do egzaminu, okazało się, że dla niektórych wykładowców w wiedzy o autyzmie, tudzież ADHD czy innych schorzeniach, najważniejsze są wyniki metodologiczne i wartości korelacji...
Polemizowałabym. Ech.
Ale przynajmniej odespałam. Tylko nie śniło mi się, że jestem żółtym serem Co do snów, to kiedyś znajomego we śnie gonił po kuchni wielki znak zapytania...
Przyjemności w Legnicy. Pozdrawiam razem z poznańską fauną...