Kochana Pani Krysiu,
do napisania listu zainspirował mnie dziś felieton w czerwcowej „PANI”, w którym pisze Pani m.in.
o swoich zwierzętach i o wdzięczności za to, że były i są towarzyszami Pani rodziny.
W moim życiu pojawiły się dwa pieski i choć niektórzy nie rozumieją tak wielkiego przywiązania do zwierzaków, to dla mnie i mojej rodziny zawsze były bardzo ważnymi towarzyszami życia i prawdziwymi przyjaciółmi. I wiążą się z nimi ciekawe historie..
Pierwszym pieskiem była mała suczka, od szczeniaka bardzo chorowita. Miała niewykształconą rzepkę stawową i konieczna była operacja. Pamiętam jak dziś, gdy ojciec w nocy jechał do Warszawy z psiakiem
w torbie na zabieg. A, że był wówczas stan wojenny w Polsce, to podróż taka była bardzo ryzykowna.
Nocą, już po godzinie policyjnej, chodził po ulicach Warszawy czekając na poranną operację. Do dziś mówi, że wtedy właśnie nasza sunia uchroniła go przed więzieniem, zmiękczając serca „władzy”, gdy w torbie zamiast ulotek ujrzeli schorowanego psiaka.
Przeżyła z nami prawie 13 lat będąc źródłem wielu radości i przygód, a najbardziej uwielbiała grać w piłkę, którą odbijała pyszczkiem.
Drugim pieskiem był po wielu latach mieszaniec, zabrany ze schroniska na urodziny dla mojej wówczas małej córeczki. Był pięknym, dużym psem mieszańcem owczarka i pewnie kilku innych ras.
Niestety okazało się, że wzięliśmy szczeniaka chorego na nosówkę i to w ostatnim praktycznie nie wyleczalnym stadium choroby. Walczyliśmy o niego z całych sił, nie umiem określić ile zrobiłam mu zastrzyków, ile wizyt u różnych specjalistów i drogich badań. Po dwóch miesiącach walki udało się w końcu pokonać chorobę. Jako skutek nosówki pozostał mu tik, skurcz mięśni na pysku i wyglądało to jakby "puszczał oczko" do wszystkich, po 8 latach nagle niespodziewanie tik zniknął.
Uwielbiał wszelakie zabawy, pewnie z tęsknoty za psim dzieciństwem którego nie miał. Wielkie poduszki, świeży chleb i słodką kawę, która najlepiej smakowała mu wprost z kubka. Jako jedyny z naszej rodziny wygrywał przeróżne rzeczy w psich konkursach. Były to miski w kształcie serca, psie smakołyki, legowiska,
a nawet kiedyś w samą Wigilię dostał pocztą pościel w serduszka.
Był z nami ponad 13 lat darząc nas bezgraniczną, odwzajemnioną miłością. Niestety dwa miesiące temu musieliśmy się z nim pożegnać..
Zwierzęta w moim życiu odegrały bardzo ważną rolę. Były najwierniejszymi przyjaciółmi i członkami naszej rodziny. Miały ogromną rolę wychowawczą zarówno w mojej młodości, jak i w życiu mojej już dziś dorosłej córki. Uczyły wrażliwości na drugiego człowieka i miłości do jego „mniejszych” przyjaciół. I kochały nas miłością bezgraniczną i bezwarunkową.
Bardzo trafny jest tu cytat Janusza Leona Wiśniewskiego:„Boże, pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego bierze mnie mój pies”.
Wszystkiego dobrego Pani Krysiu!
Proszę podrapać ode mnie swoich czworonożnych przyjaciół za uchem, a do miski nalać ciepłego mleka.
Jeśli lubią oczywiście, moje uwielbiały, szczególnie z biszkoptami i odrobiną cukru..
Ania