Moja Ulubiona Pani Krysiu,
tytuł listu zapożyczam od Jonasza Kofty, żeby podkreślić, jakie to szczęście - móc zacząć dzień od napisania do Pani. Dzięki temu jestem pewna, że dzień będzie udany.
Cieszę się ogromnie z nowego wpisu w Dzienniku, szkoda, że ostatnio pojawiają się one tak rzadko, ale rozumiem brak czasu i czasem brak chęci także. Z drugiej strony jednak, to, na co się dłużej czeka, docenia się silniej, więc teraz wpisy Pani znaczą dla mnie jeszcze więcej. Ten wczorajszy wywołał u mnie mnóstwo uśmiechu, choć odnosił się przecież do wydarzenia, delikatnie mówiąc, niewesołego. Ale Pani ma niesamowity talent do zauważania światełka w ciemności, dziennikarski wręcz zmysł obserwatora i umiejętność dostrzegania szczegółów. I wszystko to z taką maestrią opisane - historia o Pani w szpilkach jest przezabawna. Ujęło mnie stwierdzenie "Szkoda, że nie mogę Wam tego zagrać" - a proszę sobie wyobrazić, jak mnie jest szkoda! To takie miłe, że chce się Pani z Nami dzielić tyloma rzeczami.
Dziękuję za link do Aleksandry Kurzak, wstyd się przyznać, ale nie znałam jej wcześniej. Dobrze, że "mam" Panią, dobrze, że dzięki Pani mogę poszerzać swoje horyzonty. Przyjemnie się słucha, tyle jest w tym energii!
Cieszę się, że udało się Pani wybrać do Opery, bo ostatnio pisała Pani w Korespondencji, że rzadko bywa gdzieś poza Polonią. Życzę, żeby jak najczęściej udawało się Pani spędzać wieczory w taki sposób.
Życzę pomyślności w Zabrzu i pozdrawiam Panią najcieplej,
Nadia.