Pani Krysiu,
Pani z pewnością widziała obie sztuki...(???)
tak czy inaczej chciałam powiedzieć że "Słoneczni chłopcy" i "Król umiera" bardzo przyjemnie się ogląda. Całkiem całkiem to dobre.
Pan Zapasiewicz i Pieczka są cudnymi slonecznymi chłopcami! oczywiście wiadomo, że starość nie bardzo jest piękna a i jak się zastanowić to dom starego aktora nie jest wcale zabawnym miejscem, ale oni tak pociesznie przerysowują wady starszych zwaśnionych panów że moża płakać ze śmiechu. I ten sketch o doktorze Bardzo to ciekawe że jednocześnie są na scenie i są z kamery rzucani na ekran za nimi.... No i to "Okno hotelowe" Hoppera na ścianie.
A "Król umiera" mimo nie porywających recenzji bardzo mi się spodobał. No to prawda że może za dużo tych "nowoczesnych" dodataków (trochę za dużo lukry na torcie?), ale to całkiem udane. Coś mi się zdaje że sam "goły" Ionesco byłby śmiertelnie poważny.. a kto by chciał oglądać w Teatrze prawie kliniczny zapis umierania?? To by się chyba nie sprzedało.
Tancerze i ich układy bardzo ładnie pokazali jak dla mnie po prostu piękno ciala ludzkiego. jak je można zgiąc, ułożyć... trochę mi przypominali w tych czarnych strojach układy par sportowych w jeżdzie figurowej na lodzie . Pani Polony cudna! w jakiej ona hmmm formie i kształcie ma nogi . I o tym że gra fantastycznie to nie ma się co rozpisywać. Wiadomo. Pani Segda dobra jest warsztatowo, taka plastyczna, ale jakoś straciłam do niej sympatię po Gdyni 2008. Ten Strażnik będący mówiącymi didaskaliami to mi się podobał jako pomysł. A Pani Dymnej po prostu nie lubie, nie trawie, więc jak dobrze by nie grała to mnie i tak wkurza od samego wyjścia na scene .
Z dekoracji ta wielka tafla szklana w której widać tył postaci i co aktorzy robią np. za krzesłem mi się bardzo spodobała. Z czystej ciekawości. Ja w teatrze i filmie zawsze mam taką ochotę widzieć z obu stron postaci, więc się poczułam "dopieszczona" tym "lustrem". A ile można by zgarać "tylną" ręką!
Bardzo mi się podobała ta "scenka teatrzyku" kiedy wszyscy aktorzy tworzą "Wenecję" z gondolą
ah te rymy
Na gondili na gondoli,
jakas para sie... całuje
wiatr gondola troche buja,
ona trzyma go za... Rękę
no i Dymna śpiewa piosenkę Zosi z "Dziadów" Swinarskiego, a Segda tą swoją Albertynkę z "Operetki", no i oczywiście urocza Anna Polony z flaszką w jednej ręcę i kieliszkiem w drugiej śpiewa o wyrywaniu jej ostatnich kudłów . Może śpiewanie o wielkiej dupie to nie za bardzo górnolotne ale mnie rozbawiło. Kolejne wcielenia śmierci w pokazie mody z resztą też.
Muzyka bardzo dobra. I kwartet na scenie.
Pidżamowo-perukowe zakończenie (Konrad - Muza??) z zejściem ze sceny też udane, chociaż przez te wszytskie "dodatki" poza sceną monologu Króla to trudno się skupić na głównym wątku - umieraniu i śmierci bo co chwila publicznośc zabawiana jest jakimś tańcem, albo "przeróbką" z innej sztuki czy didaskaliami... no ale jako widowisko sceniczne (a nie spektakl do mega-wielkich przeżyć i refleksji) bardzo to spektakularne.
Tak na marginesie rzuciałam uwazniej tak okiem na repertuary Powszechnego i Dramatycznego i tak mi się źrenice rozszerzyły.. jak to duża scena nie gra codziennie lub prawie codziennie??? i tyle dni w miesiącu kiedy nic nie grają...
a na "Król..." balkon drugi nie sprzedane ani jedno miesce??? A w Powszechnym po wejściówki nikogo poza mną i moją dwójką znajomych nie było... dżizasssssssss.
I z "krwawiącym sercem" nie poszłam na Gazetowe "Ucho" . Za duzo na raz dobrego w tej Warszawie w tym samym czasie. A Mazowiecki w piątek tak mądrze mówił... I laudacja od p. Skargi też takie oh ah oh... prawy ws. prawicowy
kłaniam się nisko
i przepraszam że tak sie rozpisałam
A.
ps. dużo uśmiechu życzę
(tak, tak, wiem że nieostre)