Pani Kystyno,
od dawna jestem stałym gościem na Pani stronie - kiedyś regularnie udzielałam się na forum, pisywałam do Pani, teraz jednak, od jakiegoś czasu, stoję sobie tu trochę z boku, podglądam, przyglądam się, czytam, nie odzywam się, by nie zawracać Pani głowy. Ale dziś zawrócę, bo Pani zawróciła mnie. Parę dni temu, z moją partnerką poszłyśmy na "Tatarak". Cały film przesiedziałyśmy ściskając się kurczowo, bezwiednie za ręce. Bardzo nas poruszył ten film i cholernie nam się spodobał. Piękny obraz, prosty, nienachalny, ciepły, wzruszający, mądry, potrzebny. My z resztą od dawna jesteśmy wiernymi wielbicielkami Pani, pani osobowości, temperamentu, charyzmy, talentu, pióra, urody...
Nie mogłam spać po obejrzeniu Tataraku. Z resztą widziałam, że J. też przewraca się z boku na bok.
Ja czekałam na taki film. Na taki który uspokoiłby, oswoił moje lęki i "strachy ostateteczne".
Jakiś czas temu tak poruszył mnie równie prosty i piękny , niemiecko - japoński "Hanami, kwiat wiśni".
"Cholera..innego końca świata nie będzie - powiedziałam następnego dnia po obejrzeniu Tataraku - Najgorsze i najpiękniejsze jest to, że po śmierci ukochanej osoby można żyć..że da sie to przeżyć..".
I tak szczęśliwie sie zbiegło, że w ramach krakowskiego Festiwalu Kultury dla Tolerancji przypomniano iwaszkiewiczowskie filmy pana Andrzeja Wajdy. Jakże innym okiem na niego spojrzałam! Jak on rozumiał Iwaszkiewicza! Jak w "Pannach z Wilka" zagrał podwójnym dniem jego opowiadań...jak uszanował homoerotyczny ładunek..Dopiero teraz zrozumiałam.
Przy okazji...oniemiałam z zachwytu nad skromnym, kameralnym filmem "Nastasja" pana Andrzeja Wajdy. Dlaczego tak mało mówi się o tym filmie? Moi znajomi filmoznawcy "rozdziawili buzie" nie wiedząc, że Wajda nakręcił w Japonii taki film...
I tak jakoś to wszystko się połączyło tej wiosny...Wajda, Iwaszkiewicz, piękne filmy o umieraniu, Japonia..
Dziękuję, dziękujemy...za Tatarak. I tak w ogóle.
serdeczne pozdrowienia z Krakowa
A. (i J.)