Ja miałam dobrą zabawę pisząc poniższy tekst, i wbrew pozorom byłam trzeźwa
Ale pod koniec to aż sama się nawet wzruszyłam hihi... Ta część odnosi się do cz 2, generalnie w sumie każda z każdą się czymś wiąże.
Pralka
Zobacz stoi ona sobie najspokojniej w kącie. Stoi, milczy, jakby jej
w ogóle nie było. Wkurza mnie tylko swoją bezosobową obecnością. Już bym chyba ręcznie prać wolała! Za każdym razem, kiedy wchodzę do łazienki krew mi w żyłach gotuje się ze złości. Pranie robię, gdy już naprawdę muszę, i wtedy na czas trwania wychodzę z domu, celowo żeby tego furkotu jej nie słyszeć!
A daj mi spokój. Po nocach śnią mi się jeszcze nieraz różowe koszule! Włączać Jej nie będę.
- Te, co tak stoisz? Wiesz, że to Twoja wina? – Nie wie, przecież toto zero inteligencji ma, głupie jak but. Zobacz, jak takie coś, no, bo przecież nie ktoś, życie może zepsuć i zmienić na zawsze sposób patrzenie na świat, a już najbardziej na czynności domowe. Bo wbrew pozorom to robienie prania niesie ze sobą większą, niźli by się mogło wydawać odpowiedzialność!
Nie odpowiada mi nawet, ignoruje mnie.
- Taką krzywdę mi wyrządziłaś i teraz nawet nie chcesz ze mną gadać? Obraziłaś się? Ale to ja powinnam! Za to coś mi zrobiła! Chyba też się na nią obrażę, i sprzedam albo lepiej jej zrobię: na złom oddam! Niech ma nauczkę, na przyszłość, żeby więcej życia ludziom nie niszczyć. Najchętniej oczy bym jej
z wściekłości wydrapała, ale toto nawet oczu nie ma.
- Wiesz, co? Mogłabym Cię sprzedać, jeszcze całkiem niezła jesteś, bębnem kręcisz jak oszalała czasami, ale nie! Po pierwsze za to, że mi życie zmarnowałaś, po drugie za to, że nawet przepraszam od Ciebie nie usłyszałam,
a po trzecie to zobacz jak Ty się w ogóle zachowujesz?! Jak Ty śmiesz? No bezczelna jesteś! Twój biały spokój do szału mnie doprowadza! – Ale ta nie, gdzie by. Moje życie kompletnie jej nie interesuje, a przecież jest jego częścią, czy tego chce czy nie, prawda? Zresztą sama o tym zadecydowała, że odegrała tak znaczącą w nim rolę.
- Słuchaj Pralka, ja to w zasadzie jakbyś mnie przeprosiła to bym Ci wybaczyć mogła. Na nim tak bardzo mi nawet nie zależało, tylko, chociaż trochę inicjatywy wykaż. No weź, bo jak nie to Cię na złom oddam, i po co Ci to?
O jedno słowo? I ja zostanę bez pralki, kasę tylko wydam, i tobie nie przyjemnie. Myślisz, że Cię w jakiejś łazience postawią, i rzadko będą używać? O nie kochana! Jeśli uważasz, ze tam będziesz miała lepsze życie, to się grubo mylisz. Postawią Cię na dworze na pewno, po drugie piesek, który tam pilnuje całości, na sto procent będzie na tobie składał potrzeby fizjologiczne, po trzecie, nie powiem im, że działasz i nikt cię już nie kupi. Słuchaj tak Cię urządzę, że szans najmniejszych nie będziesz miała. Co najwyżej wyprują Ci flaki i rozłożą na części. Zabiją Cię, głupia, rozumiesz? No? Źle Ci tu u mnie? Przecież nie napracujesz się za dużo. Ja naprawdę prać nie lubię. No to jak? Zgoda? To patrz mi na usta. Czekaj, tu patrz, o: prze-pra-szam. No a teraz powtórz. No nie, nie tak. Jeszcze raz. Uważaj: prze-pra-szam. Coś Ci nie idzie… Pralka, no proszę Cię, związek mi zniszczyłaś, miłość zabiłaś, a ja tak bez niczego mam Cię zostawić? No zrozum, ja też musze mieć jakiś tam swój honor. Chociaż od sprzętów domowych muszę wymagać szacunku. Czy to naprawdę takie trudne?
Jestem beznadziejna, wiesz? Tak ja to mówię, i nie mówię tego tylko, dlatego żeby ktoś sobie nie pomyślał, że mam się za ideał. Jestem beznadziejna
i nic nie warta. Nie, nie użalam się nad sobą, wcale nie chcę. Nawet taka Pralka mnie nie szanuje, powiedz mi czy ja tak wiele wymagam? Może jestem za słaba? Może Ona wyczuwa w moim głosie słabość. Może nie powinnam jej prosić tylko rozkazywać? Co myślisz? To tak jak z psami, nie? Muszą wyczuć władzę w głosie, wyższość nad nimi. No dobra, to idę do łazienki, spróbuję jeszcze raz.
- Co tak stoisz? Masz mnie natychmiast przeprosić, słyszysz? Bo jak nie to dzwonię na złomowisko, jutro przyjeżdżają po ciebie i Adieu! Do widzenia to znaczy, no tak przecież Ty włoskiego nie znasz. Tarę sobie, cholera, kupię zamiast Ciebie, Ty.. Ty… Ty Kupo Złomu Jedna! Po dobroci nie chciałaś to siłą z Ciebie to wyduszę! Daję Ci czas do jutra, a teraz gaszę światło i siedź sobie tu sama w ciemności! Bój się!
Ale jej nagadałam, co? Stanowcza byłam, nawet ją kopnęłam, a co? Niech ma za swoje. Co prawda pewnie mnie to bardziej bolało niż ją, ale nieważne. Warto było sobie nabić tego siniaka, nawet jakby paznokieć z dużego palca miałby mi zejść to i tak warto.
Tylko wiesz, czego najbardziej się boję? Co będzie jak Ona mnie nie przeprosi? No, bo nie dość, że jego nie ma, nie dość, że miłość umarła, to i jeszcze Ją mam stracić? Czuję się taka samotna… Eee… bezsensu to wszystko. W nocy spać nie będę mogła, gnębiona tym problemem. Czekaj… Cii… chodź pod drzwi łazienki. Słyszysz coś? Nie… to tylko wiatr. Nie mogę Jej tego ot, tak darować, zapomnieć, bo bym nie mogła w lustro spojrzeć.
Co mówisz? Że to niekoniecznie Jej wina? Że jakbym nie wrzuciła tej czerwonej bluzki to by nic się nie stało? No może… może to przez moją nieuwagę? Ale mogła mnie chyba ostrzec jędza, że czerwonego nie powinno się z białym wrzucać, nie? Przecież widziała, co robię. Że w ogóle miłość umarła całkiem nie przez tamto zdarzenie? To ja już całkiem ogłupiałam. Że tamto zdarzenie efektu końcowego niewiele się tyczyło? To co, ja nie potrzebnie na Nią tak nakrzyczałam? A Ona teraz tak sama tam biedna siedzi… Światło Jej zgasiłam, takich okropności nagadałam. Piecyk wyłączony, zimno w łazience. Pewnie kiepsko się musi teraz czuć, to ja może pójdę do Niej…, Chociaż ręcznikiem ją nakryję. I jeszcze ją kopnęłam… czuję się jak potwór… niech mi ten paznokieć całkiem zejdzie, dobrze mi tak.
- Cześć, Pralka. Jak Ci tam? A co Ty, masz tu takie mokre na podłodze? Pralka, Ty płaczesz? Pralka… Przepraszam…
ﻌ