Pani Krysiu jak dobrze do Pani napisać po ciężkim dniu, a wcześniej iście "upojnej" nocy spędzonej z Piotrem Skargą - wreszcie się trzeba było zmobilizować do napisania tej pracy na ćwiczenia na uczelni... Ale jakoś go wymordowałam Ja wczoraj w związku z tym po raz kolejny uświadomiłam sobie, że o 3 nad ranem o wiele milej mi się do Pani pisze, a nie zagrzebuje w jakichś kazaniach sejmowych... Poza tym ja nie mam podzielnej uwagi, niestety, więc niezbyt sprawnie mi szło to pisanie jak się w tym samym czasie po raz n-ty na okrągło oglądało tysiąc pięćset sto dziewięćset Pani zdjęć zapisanych u mnie w komputerze...
Byłam dziś w kinie zapytać od kiedy będzie grany ,,Tatarak", to znaczy ja wiem od kiedy, ale zapytałam pana pracującego w kinie od kiedy będzie u nich (bo ja to już bym mogła bilet rezerwować gdyby była taka możliwość, dla mnie żaden problem, że ponad tydzień wcześniej ), na co ten pan (ostatnie czego się spodziewałam od niego usłyszeć): ,,Tatarak"...??? Wie pani, że nie wiem..." No to już jest szczyt wszystkiego... Czubek szczytu wierzchołka jak słowo daję... Tak popatrzyłam na niego i zastanawiałam się czy on w ogóle o filmie słyszał, przecież trudno było nie słyszeć, ale on sprawiał nieco mylne, że tak to oględnie nazwę, wrażenie w tej kwestii i w porę się ugryzłam w język żeby jednak nie zapytać. Moja koleżanka strasznie się z niego śmiała i stwierdziła, że on chyba jednak nie słyszał skoro taką minę zrobił i pewnie tak sobie pomyślał: ,,Jaki Tatarak...?! Ty idź kobieto sobie nad jezioro tataraku narwij, a nie tu do mnie!". No ja mam nadzieję, że jednak aż tak źle z nim nie było, a jeśli jednak, no to niezła antyreklama dla kina. No tak, ja zawsze mówiłam - Lublin miasto bez tramwajów... No i co mnie podkusiło, żeby tu na te studia?? I jeszcze do Pani kawałek drogi, niby nie tak daleko, ale mogło być bliżej... Aj trudno... za rok zobaczymy.
Taka ładna scena jakiś czas temu miała miejsce. Jechałam z koleżanką z autobusem, ale ze mną to jest tak, że ja wiecznie słuchawki w uszach, no bo bez tych Pani płyt to ja po prostu nie mogę! Trochę rozmawiałyśmy, ale ja w pewnym momencie nie wytrzymałam i jakoś tak wypaliłam ,,Przepraszam Cię Aniu, że ja tak cały czas z tymi słuchawkami, ale ja mam tam nagrane: Wdech - wydech, wdech - wydech, no i sama rozumiesz, bez tego ani rusz!" No Pani Krysiu to naprawdę tak działa Ja myślałam, że koleżanka umrze ze śmiechu... choć podejrzewam, że jakby usłyszała co to za ,,wdech - wydech", to by jej szczęka opadła!
Pozdrawiam Panią ciepło, życzę spokojnej nocy i udanego dnia!
Julita