Pani Krystyno,
zawsze jak się "wymądrzałam" na jakiś temat,to zdarzało się niemal natychmiast,że życie podawało mi jak na tacy przypadki,że bardzo szybko to moje "wymądrzanie" weryfikowałam i zmieniałam zdanie.
Kiedyś jak mój siostrzeniec był mały i chodził do przedszkola to w głowie mi się nie mieściło,że on tak manipuluje swoją mamą a moją siostrą i ja to tak do niej komentowałam i zadręczałam tą moją biedną siostrę swoimi mądrościami,Boże!!,jaka ja byłam wtedy okropna dla niej z tym komentowaniem,mądrzyłam się i w ogóle ,jak ja tak mogłam,sama nie wiem,zaznaczam,że sama nie miałam dzieci ale zachowywałam się jakbym wszystkie rozumy pozjadała.Aż do momentu kiedy poprosiła mnie abym odebrała go z przedszkola bo ona musiała zostać dłużej w pracy,dla mnie,pestka,co tam ja,dam radę.Tylko mój siostrzeniec był dzieckiem z nie pełnej rodziny,nie rozumiejący co się dzieje i strasznie wtedy prosił swoimi dzieciecymi sposobami zwrócić na siebie uwagę i to zwracanie uwagi polegało np. na tym,że codziennie trzeba było zabierać całą pościel,poduszkę,kołdrę i co tam jeszcze dziecku do przedszkola potrzebne,no a ja stwierdziłam,że dzieciak nie będzie mi rządził.No i musiałam zmienić zdanie bo przez całą drogę darł się niemiłosiernie,rzucał na ziemię (a śniegu było pełno i mróz trzymał).On uparty i ja uparta,a z przedszkola do domu bardzo blisko, na szczęście,zgrzalismy się okropnie,weszłam do domu z polikami czerwonymi jak buraki,z rozpiętą kurtką i z jeszcze czymś,z uczuciem troski żeby się nie przeziębił.Drgnęło mi coś z sercu,że przez to, że sie uparłam on może zachorować i zamiast się na niego zezłościć zrozumiałam,że nie zawsze jest tak,że jak sie coś widzi z boku to jest dokładnie to co widzimy,teraz po tylu latach siostrzeniec wyrósł na fajnego,inteligentnego faceta,co ja myślałam,że jak się uprę i nie wezmę tych rzeczy to życia go nauczę,oj ja głupia.
Teraz nie przeszkadzają mi dzieci,które tupią nogami,tarzają sie po podłogach supermarketów na dziale z zabawkami,nie patrzę z politowaniem na rodziców,którzy próbują uratować sytuację,dzieciom w moim towarzystwie pozwalam na wiele,mają być szczęśliwe,ciocia jest od rozpieszczania a rodzice od wychowywania,dalej nie mam swoich dzieci bo ....(a nie będę o tym pisać dlaczego,może kiedyś),a moja siostra mówi,że będę dobrą matką,ale czy ja w ogóle nią będę,narazie Bóg chce inaczej.
Pozdrawiam serdecznie.
Ula Papiór