przez nemo So, 07.06.2008 00:46
znacie ten moment w życiu czy może raczej w nocy, w kubku kawy, w paierosie, w obgryzionym paznokciu, gdy wystarczyło by jedno, jedno słowo i żadnych wiecej słów, wystarczyło by żeby nazwać wszystko, powiedzieć wszystko od początku do końca od pępka do powieki od ziarnka piasku do kropli płynącej po policzku. od wszystkiego do wszystkiego. od wszystkiego do niczego, od gwizdu po nocy na szerokiej łące po śmietnik. wystarczyło by cholera jedno słowo. nie głupie ale jedno.
tyllko co by się stało jak by się to słowo, to jedyne nalazło? jak by jak strzał w pysk a może piórko co uciekło z poduszki, padło....?
jutro znów gdy słońce wypali dzióry w ścianie i zedrze swoim figlarnym żółtym paluchem ze mnie skóry, będzie czego szukać, aż do kolejnej nocy, gdzie tuż tuż, to jedno to jedyne...
no dobrze powtarzam się a to już zawiele. nawet jak na bulgot.