przez Bromba Pt, 18.04.2008 21:34
Dobry wieczór. Zobaczyłam DOWÓD i boli mnie żołądek. Wyjaśniam pełnym zdaniem – boli mnie, bo zobaczyłam. Bo przejęłam się historią i kibicowałam bohaterom. Tego głównie oczekuję od teatru. I znowu nie zawiodłam się na Polonii. Sztuka moim zdaniem świetna, dobrze zagrana i opowiedziana. Marysia, czy raczej pani Maria, niesie główny ciężar i jak dla mnie, z powodzeniem. Chociaż mam z nią pewien „problem” – jak gra, że cierpi, to zaraz mi niewygodnie i obmyślam, jak pomóc jej postaci. Zaryzykowałabym, że to jedna z różnic między nią a KJ – postacie KJ częściej udają, że nie cierpią, chowają się za maskami żartu czy ironii, MS gra cierpienie „soczyście”, na wysokich tonach – obie wydają się grać sercem i duszą. I nie wiem, który sposób jest dotkliwszy. Te wysokie tony MS kiedyś wydawały mi się bardziej techniczne i efektowne niż głębokie, teraz odbieram je jako świadome i przejmujące. No i Andrzej Seweryn. O co tyle szumu? Świadomość, że to ojciec MS, nie robiła mi absolutnie nic. A rola AS jakby na uboczu, rysowana lekko i czysto. Hau hau, nie mam się do czego przyczepić. Podobał mi się także rytm sztuki – ona jest dobrze napisana sama w sobie, ale jednak zawsze można to zepsuć. Tymczasem napięcie rośnie w tempie, atmosfera się zagęszcza i ani się obejrzysz, angażujesz się w opowiadaną historię. Całości dopełniają również świetni Joanna Trzepiecińska i Łukasz Simlat.
Dobra sztuka, dobra gra i jest o czym pomyśleć. Myślę, że nawet uprzedzeni oponenci mogą ją śmiało uznać co najmniej za poprawną. Od tonu zupełnego zachwytu oddziela tylko fakt, że sztuka nie dotknęła mnie osobiście. Ale to jej przecież nic a nic nie ujmuje, nie jestem krytykiem. A wystarczyło na zaangażowanie, także żołądka. Szczególnie żę po kilku minutach zorientowałam się, że ja znam tę historię – tak gdzieś dwa lata temu obejrzałam w kinie PROOF z A. Hopkinsem, G. Paltrow i J. Gyllenhaalem. I wiedziałam, jak to się potoczy i skończy. Fakt, że przejęłam się po raz drugi, uważam za znaczący.
Na koniec szczegół o scenografii - nie widziałam aż tak wiele sztuk teatralnych, ale w Polonii mam zawsze poczucie prawdy - piwo się przewraca i wylewa, drzwi trzaskają, ktoś się potyka o puszkę, ktoś rzeczywiście pije, a nie udaje, dym z papierosa drapie mnie w gardło, coś się tłucze i tym podobne. Bałagan w DOWODZIE i dyskretna demolka przedmiotów w tle dopełniają mi wrażenie, jakby ta sztuka była grana w sposób ostateczny, jakby nie był następnej, aż do zniszczenia rekwizytów...
Tyle. Wklejam w HP, bo nie chcę się szlajać po innych tematach. No chyba że za DruhnamY, ale to też ostrożnie.
A The other Boleyn girl, czili, Druhny uważają, po polsku Kochanic króla, jeszcze nie ma w polskich kinach, ma być jakoś w czerwcu. Ludzie!
No, zdrowieć mi ZARAZ na JAWIE, dobra? Bociany i Hobbity się niecierpliwią, też chcą się przejechać. Do Rzymu, BUM!
Bywajcie!