przez Bromba Wt, 11.03.2008 22:25
Cze, małpiszony i MAŁPISZONY! Nigdzie nie wychodziłam, to co mam wracać, phi.
A Ty, Sowa, masz pańską w-czapę ode mnie. Zatkało kakao? Wchdzę Ci ja wczoraj do HalYnki, patrzę, Druhny w szopie. Ja akurat dziewięć kosmosów dalej, ale sobie myślę - najwyżej Druhny poskrolują, nie pierwszy raz się od czapy wchodziło. Patrzę dalej, szopa jakaś dosłowna, niehalinkowa, a ja ciągle na innej orbicie. To poczułam się trochę nieswojo, ale twardo nie opuszczam ...kabla. A Druhna mi tu dziś wyskakuje z wersją wydarzeń tylko do edukacyjnego momentu wklejenia guzików. Pracę domową odrobiła i mądra Sowa!
A co do cenzury, to ja nie wiem. W życiu nie pisałabym pw do milu o wycięcie głosu na temat guzików, choć sam głos średnio mnie śmieszył. Ale już w takich mediach czy instytucjach użyteczności publicznej sprawa nie jest taka prosta. Czy być przeciwnikiem cenzury oznacza przyzwalać na wszystko? Czy taka ustawa o radiofonii i telewizji o klasyfikacji wiekowej programów mediów audycji i misji mediów to ograniczanie wolności? A obrażenie uczuć religijnych jak oceniać? A etyka dziennikarska to nie jest rodzaj cenzury? A artystom wolno wszystko w imię sztuki? Prawa religijne i państwowe czasem się wykluczają, ale prawo naturalne, to co, pies? Jeśli wszystko wszystkim wolno, to ja już wolę cenzurę. Aha, żeby było wiadomo, o czym pisałam: CENZURA - urzędowa kontrola treści książek, czasopism, programów telewizyjnych i radiowych, widowisk teatralnych, filmów itp. pod kątem politycznym, obyczajowym, niekiedy ideologicznym, prowadzona zwykle przez instytucję państwową. (Słownik języka polskiego PWN). Ja piszę o cenzurze obyczajowej. Lub raczej o ocenie obyczajowej „produktów” publicznych. Tak się pluję, bo sama czasem muszę decydować, co jest w porządku, a co przekroczyło granice przyzwoitości, dobrego smaku czy prawa. A czytaliście, jak KJ się łamie od czasu do czasu w teatrze, na przykład przy „Darkroomie”? Łatwo powiedzieć – jestem przeciwnikiem cenzury, ale jak zawsze punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, BUM!
I jeszcze chciałam stanąć w obronie moich koleżanek polonistek, które zadają pitanie „co poeta miał na myśli?” A jak, kurna, mają zacząć sztukę rozumienia poezji? No, można inaczej sformułować pytanie, ale jakoś trzeba ugryźć to nieszczęście. Siedzi taki młody człowiek, komóra, ipod i tym podobne w kieszeni, w domu komputer, książek jak dwie na rok przeczytane, to nieźle i nawet nie przeczuwa, że w strofach może być coś dla niego. Jedyna szansa! Moim zdaniem, grzech jest w narzucaniu interpretacji. I stawianiu dwój na przykład za empatyczne, hi hi, współczucie, że „nic nie mial na mysli, bolal go zab, kolega mu poderwal babke, nie mial na wodke i WOGLE dno”.
Ufff, przemawianie jest strasznie męczące.
PS Milu, czy Ty się z nami znasz?